Romeo i Julia ✔️

144 19 5
                                    


- Clarke!? Clarke, proszę! Nie rób mi tego! Clarke!! - nocną ciszę przerywał mrożący krew w żyłach krzyk dziewczyny.

Czerwone lampki odbijały się od bladej twarzy blondynki, którą Lexa kochała ponad życie. Która była dla niej wszystkim. Którą właśnie reanimowała.

Łzy ciekły jej po policzkach strumieniami. Mimo to, szatynka widziała wszystko bardzo dobrze.

Każdy najmniejszy fragment jej twarzy. Jej ciała. Ciała, które leżało nieruchomo, bez życia, bez znaku, że mieszka w nim jakaś dusza.

Dzisiejszy dzień był wyjątkowy.

Ich rocznica. Pierwsza rocznica tego, co miało dokładnie początek rok temu. Od niewinnego spotkania w sklepie, po miłość od pierwszego wejrzenia.

Lexa przygotowała z tej okazji kolację w jej ogrodzie. Była to zwykła kolacja w romantyczniej atmosferze bez wścibskich spojrzeń i irytujących przyjaciół. Przystroiła wszystko czerwonymi dodatkami, tak jak Clarke lubiła.

A teraz ona może już nie żyć.

- Clarke, słyszysz mnie?! Błagam, nie zostawiaj mnie! Błagam! - zielonooka mówiła coraz ciszej, łzy i wielka gula ściskały jej przełyk z niewyobrażalną siłą.

Mimo to nie poddawała się, uciskała jej klatkę piersiową, przerywając na dwa wdechy. Dokładnie tak, jak uczono ją w szkole. Wtedy w myślach błagała, żeby nigdy nie musiała używać zdobytych umiejętności. A jeśli już, to miała nadzieję, że będzie to obcy człowiek. Człowiek, o którym nic nie wie, a już na pewno nie jej ukochana.

Teraz wydawało jej się, że została uwięziona w filmie. W najgorszym horrorze. Najstraszniejszym, jaki widziała w całym swoim życiu.

- Proszę cię, kochanie... Wiesz, że jestem za słaba, aby udźwignąć życie w pojedynkę... wiesz, że cię potrzebuję... wiesz, że to ty trzymasz mnie przy zdrowych zmysłach... Ty jedna mnie rozumiesz... Kocham cię skarbie... Słyszysz? Oddychaj! Wiem, że potrafisz! Jesteś silna, pamiętaj! Jesteś silna! Proszę cię!

Lexa była niczym w amoku. Nie zwracała na nic uwagi. Nie słyszała ujadającego psa na podwórku sąsiadów, który był niczym zły duch oznajmiający coś strasznego. Nie widziała pani Indry w oknie, która z przerażeniem wpatrywała się w scenę.

Liczyło się tylko tu i teraz.

Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy.

Jej myśli były istnym chaosem. Zaczynając od tych, które płakały, a które chciały widzieć życie w oczach Clarke. Tych, które chciały trzymać jej ciepłe ciało w swoich ramionach, obronić ją przed złem tego świata aż po te bezradne, które z przerażeniem stwierdzały, że to nic nie daje. Które mimo bezsilności nie chciały się poddać. Aż w końcu po te najmroczniejsze, skrywające złość i rozgoryczenie. Na ten świat, że chce zabrać jej najważniejszą osobę w jej całym życiu. Na siebie, że nie jest w stanie nic zrobić. Na dyspozytorkę pogotowia, która obiecała wysłać od razu pomoc, a która jeszcze nie dotarła.

Usłyszała odgłos syren.

Z determinacją wypisaną na twarzy pochylała się nad dziewczyną, aby w dosłownym znaczeniu tchnąć w nią życie.

Nie pozwoli jej odejść. Nie pozwoli, dopóki utraci wszystkie siły.

Sanitariusze wbiegli na podwórko. Nie mieli czasu zachwycać się pięknym oświetleniem, zapachem potraw i jeszcze ciepłej szarlotki. Widzieli tylko tą dwójkę. Dwie osoby, odcinające się na zieleni migoczącego trawnika.

Siłą odciągali Lexę od dziewczyny.
Dziewczyny, którą znali aż za dobrze.
Traktowali ją jak swoją córkę. Znali ją od pieluchy. Niestety zazwyczaj spotykali się, gdy dziewczyna walczyła o życie.

One shots // Clexa PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz