Miłość w jednym domu ✔️

253 29 2
                                    

- Nie, Raven nie! - zrezygnowana opieprzałam siostrę.

- Ja i tak wiem, co wiem! - powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha.

- Wiesz, co? Mam dość - stwierdziłam i wyszłam z pokoju.

Wiedziałam, że Raven potrafi być natrętna, ale nie, że aż tak.

- Po prostu wiesz, że mam rację! - wrzasnęła jeszcze. Nie no, nie mogę.

- Luna?! Weź zabierz gdzieś tą twoją ciężarną narzeczoną, bo nie wyrabiam!
- Luna wychyliła z się ze swojego pokoju cała szczęśliwa.

Mi tam do śmiechu wcale, a wcale nie było.

- Po prostu Clarke nie chce przyznać, że podoba jej się Lexa - odparła pewnie latynoska po czym podeszła do swojej narzeczonej i pocałowała ją w policzek.

Jakie to urocze. Są razem od ponad dwóch lat i już planują wspólną przyszłość. Chciałabym mieć takie szczęście w miłości.

Niestety u mnie jest tak, że jak kogoś poznam to albo zajęty albo zboczeniec, który maca tylko po tyłku. Taka prawda.

Spójrzmy na przykład na taką Lexe. Totalne przeciwieństwo mnie, moja dawna przyjaciółka. Niedawno chodziła z Costią, ale zerwała z Lexą, bo uznała, że to uczucie, które było między nimi się "wypaliło". Teraz Woods chodzi załamana i nie zwraca na mnie żadnej uwagi.

Nie żeby mnie to cokolwiek obchodziło, bo przecież już się nie przyjaźnimy. A jednak trochę to boli.. Nie! Dobra. Koniec. Nie ma i nie było tematu.

- Clarke o czym tak intensywnie myślałaś? - Luna wyrwała mnie z moich rozmyśleń.

- Ja wiem o czym - Raven skakała z radości w miejscu.

- Ty się lepiej zajmuj planowaniem ślubu i swoim porodem. Ja to zawsze mam pecha. Idę na spacer! - ostatnie zdanie prawie wykrzyczałam.

W pośpiechu ubrałam buty i wyszłam z domu głośno trzaskając drzwiami. Przechodziłam obok różnych sklepów, wystaw, parków i rozglądałam się.

Czasami, kiedy jesteśmy w pośpiechu nie zauważamy tych pięknych krajobrazów, które nas otaczają. Usiadłam na ławce przed spożywczakiem i uważnie obserwowałam parkę, która całowała się niedaleko cmentarza.

Chciałabym mieć chociaż połowę tego szczęścia. Nie ważne gdzie, nie ważne w czym, ale ważne, że z tym kimś wyjątkowym. Postanowiłam udać się na grób rodziców. W pobliskim sklepie kupiłam jednego znicza, pudełko zapałek zapałki i ruszyłam. Kiedy usiadłam na ławeczce przy pomniku zachciało mi się płakać. Dlaczego ich tu nie ma?! Dlaczego w chwili, kiedy najbardziej ich potrzebuję nie mogę z nimi porozmawiać?! To bardzo przykre.

Pamiętam jak kiedyś Raven zabrała moją ukochaną, małą lalkę i goniłam ją po całym domu z pistoletem na wodę, a wtedy mama wkroczyła do akcji i ją zganiła. Albo jak miałam cztery lata i chodziłyśmy razem na plac zabaw. To właśnie tam poznałam Lexe. Na samo wspomnienie oczy mi się zaszkliły, a po policzku spłynęła pojedyncza łza. Dlaczego ja?! To wszystko jest takie trudne. Najpierw wypadek i  śmierć rodziców, potem poznanie Lexy i jej siostry, które przywróciły barwy do naszego życia, imprezy, ciąża Raven, zaręczyny i niedługo ślub. A najgorsze jest to, że przez ten cały czas każdy znalazł swoją wielką miłość i szczęście tylko nie ja. W moich rodzicach zawsze miałam oparcie, a teraz, kiedy przeżywam ciężką depresję, muszę siedzieć tutaj i wylewać niepotrzebnie swoje łzy, tylko dlatego, że tak cholernie tęsknię.

- Clarke..? Ty płaczesz? - obok mnie zauważyłam Lexę z bukietem kwiatów.

Pewnie chciała położyć je na pomniku. To miłe. Mimo, że nie byli to jej biologiczni rodzice zamieszkała z nami, kiedy zostawił ją ojciec. Miała trudne dzieciństwo i razem z siostrą przez cały czas próbowaliśmy jej pomóc.

One shots // Clexa PLWhere stories live. Discover now