Miłość jest potężna ✔️

372 28 0
                                    

Czasami zastanawiam się jak do tego doszło? Przez jedną głupie uczucie - pychę, posunęłam się do czynu godnego potępienia. Życie nie jest usłane różami. Inni mają pod górkę, a niektórzy z górki. Tylko to dzieję się na zmianę. Jednego dnia masz wszystko: piękną dziewczynę, szaloną i kochaną rodzinkę, wiernych przyjaciół... a następnego dnia tracisz wszystko. Wtedy zostajesz sama ze swoimi problemami, przemyśleniami, smutkami.

Moje historia jest skończona. Postawiłam wszystko na jedną tacę, więc teraz muszę za to odpłacać. Teraz czeka mnie bardzo ciężka i męcząca droga pod górę, której nie widzę szczytu.

Szpital nie kojarzy mi się z radosnym miejscem. Przebywają tu głównie osoby chore, cierpiące, czekające, żeby przejść do drugiego świata. Codziennie, ktoś samotnie w ciszy odchodzi z tego świata. Rodzina przeżywa żałobę po stracie ukochanej osoby, a po jakimś czasie przyzwyczaja się do jego nieobecności i żyję tak jak przedtem.

Jest też mały promyczek nadziei. Każdego dnia możemy być światkami cudu narodzin. Możemy oglądać na czyjejś twarzy radość z tego, że został uleczony. Kiedyś kochałam jeździć na motorze. To wspaniałe uczucie wolności, podczas szybkiej jazdy. To ciepło, kiedy ma ukochana przytulała się do mnie z całej siły, żeby nie spaść.

Jakieś dwa miesiące temu nie wyobrażałam sobie, że mogę to stracić w ciągu jednej chwili... a to jednak się stało. Mój ukochany pojazd nadawał się na złom, a miłość mego życia zerwała ze mną dwa dni temu. Rozstała się ze mną kiedy najbardziej jej potrzebowałam. Powiedziała mi prosto w twarz, że nie chce mieć do czynienia z niepełnosprawną. To jest konsekwencja mego czynu.

Leżałam na łóżku szpitalnym, patrząc przy tym ciągle na drzwi z nadzieją, że ktoś bliski mnie odwiedzi. Byłam oddalona od domu o jakieś trzysta kilometrów. Chciałam w końcu wyjść z tego okropnego miejsca, żeby zacząć nowe, trudniejsze życie. Marzę, żeby rodzice wraz z rodzeństwem po mnie przyjechali i obdarzyli serdecznymi uśmiechami. Dlaczego to jest takie trudne? Ponieważ poleżę tutaj jeszcze dwa tygodnie.

Obróciłam się na drugi bok. Spojrzałam na rodzinną fotografię. Od razu na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech.
Wszyscy wyglądali na szczęśliwych. To zdjęcia zostało zrobione w dniu naszych Bożenarodzeniowych świąt. Wraz z moim rodzeństwem i przyjacielem - Lincolnem byliśmy szczęśliwi tym wspólnym świętem. Teraz, gdy wspominam inne święta zrobiło mi się źle na duszy. W moim stanie nie będzie możliwe zawieszania lampek na domu czy strojenie choinki. Zawiodłam nie tylko rodzinę, ale również pracowników, którzy pracowali dla mnie.

Moje przemyślenia przerwały powoli otwierające się drzwi. Stała tam osoba, której nigdy bym się nie spodziewała. Przypuszczałam, że tam mogła by być moja eks - Costia, ale przenigdy nie sądziłam, że będzie nim mój największy wróg.

Clarke Griffin.

Znałyśmy się od pierwszego mojego zlecenia w mojej branży zawodowej. Od samego początku dobrze się dogadywałyśmy, spędzałyśmy ze sobą czas, wygłupiałyśmy się itp. Dopiero pod koniec ostatniego projektu, dziewczyna stała się nadzwyczaj irytująca i zbytnio się nie rozumiałyśmy. Kilka razy nawet się posprzeczałyśmy się o byle głupotę. Ostatnim razem widziałam ją trzy miesiące temu na urodzinach Raven. A teraz stoi przede mną z przygnębioną miną.

Podejrzewałam, że przyjechała tutaj, żeby nacieszyć się z mojego nieszczęścia, ale mi to było obojętne.

- Mogę z tobą porozmawiać - wyszeptała niepewnie i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

- Tak. Siadaj - wskazałam na stojące naprzeciw mojego łóżka krzesło.

Nie mogłam jej odmówić mimo tego, że tak nie dawno nie nawidziałyśmy się nawzajem. Zapanowała pomiędzy nami niezręczna cisza.

- Lexa... - zaczęła. Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem - Chciałam cię przeprosić za moje dziecinne zachowanie. Nie wiem co wtedy ze mną się działo. Nie umiem tego określić - wyznała.

- Przeprosiny przyjęte - powiedziałam trochę za oschle jak na mnie. Bardzo zdziwiło mnie podejrzliwe zachowanie blondynki.

- Dziękuje za wizytę - dodałam po chwili, by wcześniejsze słowa załagodzić.

Ona jednak siedziała nadal i wpatrywała się swymi niebieskimi  oczkami w moją twarz.

- Chcę z tobą porozmawiać jak dawniej - oznajmiła.

Na początku rozmowy trudno się kleiły, ale po jakiejś godzinie gadałyśmy jak najlepsze przyjaciółki. Nie wiem ile upłynęło nam czasu, ale świetnie się bawiłyśmy.

~~~

To była pierwsza noc, którą przespałam nie budząc się co chwilę. A to wszystko dzięki Clarke, która o dziwo leżała przytulona do mnie i pogrążona w śnie.

Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę dwunastą. Widocznie wczoraj albo nawet dzisiaj dużo przegadałyśmy. Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Gdy śpi tak słodko wygląda.

- Jestem, aż taka piękna? - wyrwał mnie z transu głos dziewczyny.

- Powiedzmy - w zamian uderzyła mnie w brzuch.

- Chciałam powiedzieć, że szaleję za tobą odkąd cię ujrzałam..

- Mów dalej - uśmiechnęła się.

- Więc... jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką znam - puściłam jej oczko.

- I? - nie dawała za wygraną.

- I... ładnie pachniesz? - lepszego tekstu nie mogłam wymyślić.

- A było tak romantycznie - westchnęła, robiąc minkę zbitego psiaka.

- Ehem... Przepraszam? - odwróciłyśmy się w kierunku lekarza.

Momentalnie zaczerwieniłam się jak burak. Co też on mógł sobie pomyśleć o nas.

- Pani Woods, dzisiaj będzie przeprowadzona ważna operacja dotycząca pańskiej przyszłości - przyjaciółka popatrzyła na mnie za strachem w oczach.

- Operacja rozpocznie się za pół godziny...

~~~

- Dziękuję za wszelką pomoc - powiedziałam szczerze.

- Robiliśmy wszystko co było możliwe. Będzie pani musiała nauczyć się z tym żyć - odpowiedział.

Najbardziej bałam się reakcji Clarke. A co jeśli odejdzie ode mnie jak moja była? W sumie zrobiłabym to na jej miejscu.

Drzwi powoli się otworzyły. Ujrzałam w nich sylwetkę wcześniej wspomnianej dziewczyny. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Wiedziałam co to oznacza. Odwróciłam się, żeby nie oglądać jak ma przyjaciółka odchodzi na zawsze z mojego życia.

Ona natomiast zrobiła coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Usiadła mi na kolanach i mocno się do mnie przytuliła. Moje ciało sparaliżowało. Nie wiedziałam co mam zrobić. Czy odwzajemnić gest czy to tylko ostatnie pożegnanie?

- Dlacze... - nie dokończyłam, bo połączyła nasze usta w czułym pocałunku. Po chwili jednak przerwałam ten moment, bo jedno pytanie nie dawało mi spokoju.

- Przecież jestem inwalidką..

- I co z tego? - rozbroiła mnie tym pytaniem.

- Przecież będę dla ciebie obciąże...

- Chciałam ci to wcześniej wyznać, ale projekt się tak szybko skończył, a pózniej znalazłaś dziewczynę i...

- Czekaj ty chcesz mi powiedzieć, że mnie...

- Tak, Lexi - spojrzała mi w oczy - Kocham cię. I nie przeszkadza mi to, że jesteś niepełnosprawna. Wręcz przeciwnie. Bardziej za tobą szaleję. Kocham cię za charakter i to co masz w sercu, a nie za wygląd i czy możesz tak pracować albo tak - nie wiedząc co na to odpowiedzieć po prostu przytuliłam ją mocno do siebie.

Teraz już wiem, że dzięki niej będę miała łatwiej pod górkę... lub z górki.

One shots // Clexa PLUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum