Ostania Nadzieja ✔️

232 27 3
                                    

Siedziałam sobie wygodnie na kanapie i byłam pewna, że to będzie dzień jak codzień, a nawet lepszy, kiedy nagle zadzwonił mój telefon.

- Dzień Dobry - odezwał się męski głos - Z tej strony doktor Jackson, Czy rozmawiam z panią Lexą Woods? - zapytał z nadzieją.

- Dzień Dobry. Tak to ja. O co chodzi? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi.

Od razu pomyślałam, że może w końcu przyjdą te badania krwi, które robiłam dwa tygodnie temu.

- Pani narzeczona leży w szpitalu. Jej stan jest bardzo ciężki - powiedział, a ja, gdy to usłyszałam znieruchomiałam.

Telefon mi upadł na podłogę odbijając się od kanapy. Przy upadku musiał wcisnąć się przycisk głośnomówiący, bo słyszałam jeszcze z niego głos lekarza, który pytał czy przyjadę i czy wszystko w porządku.

To nie może być prawda - powtarzałam sobie ciągle w myślach.

To jakiś żart. Wstałam biegiem z sofy, zapominając o leżącym telefonie. Zgarnęłam tylko kluczyki od samochodu leżące na blacie w kuchni i wybiegłam z domu. Nie patrzyłam w co byłam ubrana i jak wyglądałam. Nie ważne, że miałam ciężki dzień w swojej pracy, byłam ubrana w dres i miałam rozmazany makijaż.

Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do szpitala. Nie wiedziałam, w którym leży moja ukochana, bo zapomniałam się zapytać. Serce prowadziło mnie do kliniki na ulicy Yellow Street. Tam też się udałam.

Przekroczyłam dozwoloną prędkość i przejeżdżałam na czerwonym świetle byle by być na miejscu. Gdy dojechałam do szpitala zaparkowałam bardzo niechlujnie auto, ale nie interesowało mnie to. Pędem wbiegłam przez frontowe drzwi i zatrzymałam się przy recepcji. Nie obchodziło mnie to, że stoi tam jakaś starsza pani i kilka innych osób.

- Gdzie leży Clarke Griffin?! - krzyknęłam.

- Proszę poczekać w kolejce - powiedziała pielęgniarka stojąca za ladą.

- Cholera jasna! Gdzie ona leży? - puściły mnie nerwy. Przestraszona kobieta moim krzykiem szybko wyszukała w komputerze informacje, które chciałam.

- Piętro 5 sala 72 - odpowiedziała, a ja nic nie odpowiedziałam tylko
szybkim krokiem udałam się do windy.

Naciskałam kilkakrotnie przycisk by winda przyjechała szybciej, ale to i tak nic nie dało. Zrezygnowana pobiegłam do klatki chodowej. Biegłam ile sił w nogach by znaleźć się na tym przeklętym 5 piętrze. Wbiegłam zdyszana na korytarz szukając odpowiedniej sali. Znalazłam! Już chciałam wejść kiedy uprzedził mnie głos lekarza.

- Przepraszam. Nie wolno wchodzić.

- Ale tam leży moja narzeczona -
Dopiero teraz zorientowałam się, że po moich policzkach spływają pojedyncze łzy.

- Przykro mi. Jak pacjentka poczuje się lepiej, będzie można ją odwiedzić - Zrezygnowana usiadłam na krześle przed salą.

Płakałam.

Nie mogłam powstrzymać łez. Życie bez Clarke to nie życie. Ona musi przeżyć.

Kiedy miałyśmy już z górki, planowałyśmy ślub i wspólne życie, nagle musiało się po prostu spieprzyć. Niedawno umarła moja babcia. Nie mogłam się pozbierać po tym. Potem rzuciła mnie dziewczyna. Załamałam się jeszcze bardziej. Lecz potem poznałam Clarke. Moje światełko w tunelu. Pomogła mi wyjść z depresji. Była moim wsparciem. Na początku była tylko moją przyjaciółką. Potem stała się kimś więcej. A teraz jest moją narzeczoną.

Nie płakałam już tak bardzo. Łzy po policzkach spływały mi bez mojej wiedzy. Rozejrzałam się po korytarzu.

Nikogo nie było. Cicho wstałam i ostrożnie otworzyłam drzwi do jej sali. Gdy tylko ją ujrzałam, znowu się rozpłakałam. Leżała na łóżku blada, bezbronna, podpięta to jakiś maszyn. To najokropniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam.

One shots // Clexa PLTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang