Na ratunek Kirze

20 2 0
                                    

Podeszła szybko do jeepa Stilesa, wkładając do środka swój plecak po tym jak chłopak jej kazał to zrobić i podeszła z powrotem do bruneta w czerwonej koszulce, zauważając przy tym jak Scott wychodził ze swojego domu.

– Czego chciał? – Zapytał chłopak, gdy Scott złapał przy tym lampę, spoglądając na przyjaciela.

– Chciał pomóc. – Wyjaśnił, gdy Stiles kontynuował zajmowanie się swoim samochodem.

– Pozwolisz mu? – Zapytała dziewczyna, wewnętrznie mając nadzieję, że starszy zgodził się na to.

– W ostateczności. – Dodał w odpowiedzi chłopak, spuszczając wzrok na jeepa.

– Nie powinieneś go teraz bardziej docenić? – Zapytał Stilinski, odwracając głowę w stronę przyjaciela. – W końcu jest jedynym prawdziwym wilkołakiem, twoją jedyną Betą.

– Nie widziałeś, jak na mnie wtedy napadł. Nie widziałeś jego spojrzenia.

– Scott. Byłam tam z wami, a wciąż uważam, że pomoc Liama nam się przyda. Tym bardziej jeśli mamy walczyć z tym stworzeniem. Sam stwierdziłeś, że potrzebujemy powrotu stada, a Liam jest w nim. Powiedziałabym, że jest bardziej członkiem twojego stada niż ktokolwiek inny, Scott. – Dziewczyna powiedziała z powagą w głosie, zasuwając swoją skórzaną kurtkę i poprawiając swoje włosy, gdy Stiles po niej dodał:

– A ja byłem z tobą podczas pełni, więc znam takie spojrzenia. Jak mówiła Evelyn, chcesz mieć zespół z powrotem, nie zostawiaj perkusisty. – Starszy z chłopaków przeszedł w stronę drzwi, włączając po tym samochód. – Sukces, tak. – Odpowiedział szczęśliwy i dumny z siebie Stiles, a po tym całą trójką zajęli swoje miejsca, a Evelyn zauważyła na tyłach żółte butelki.

– Stiles, co to tu robi i to jeszcze w takiej ilości? – Zapytała, spoglądając w stronę chłopaków, siedzących z przodu jeepa.

– Są drobne przecieki. Bardzo drobne. – Odpowiedział jedynie syn szeryfa, zaczynając prowadzić. Byli coraz bliżej drogi, gdy Scott zauważył, że jeep ponownie zaczął się przegrzewać, szukając przy tym informacji o łacińskim napisie, który wcześniej znaleźli.

– Posłuchajcie tego. 'Damnatio Memoriae' było później użyte u seryjnego mordercy z 1598 roku, znanego jako Piekielny Krawiec. Wabił dzieci do swojego sklepu w Paryżu, gdzie je zabijał i gotował ich mięso. Sąd uznał, że potworność tej zbrodni wymaga zniszczenia wszystkich dokumentów. Nikt dziś nie zna prawdziwego imienia zbrodniarza.

– Podsumowując Doktorzy Strachu wskrzesili mordercę, który został wymazany z historii przez swoją potworność, zgadza się?

– Morderca, który został wilkołakiem. – Wyjaśnił dodatkowo Scott, na co najstarszy odpowiedział:

– Co pewnie uczyniło go lepszym mordercą. Cudownie. – Stiles przyspieszył chwilę po tym, a kilkanaście minut później chłopaki zamienili się miejscami i Scott zaczął prowadzić.

– Nadal nie rozmawiasz z Malią? – Zapytał kierowca, krótko spoglądając w stronę swojego najlepszego przyjaciela.

– To ona ze mną nie rozmawia. Z nikim w zasadzie nie rozmawia.

– Chyba wiem dlaczego. Może znalazła swoją matkę.

– Jej matkę? Że Pustynnego Wilka? – Zapytał głośniej Stiles, nie spuszczając oczu z McCalla, który odpowiedział mu krótkim 'tak'. – Wiedziałem, że dalej jej szuka. Starła jej imię z mojej tablicy, ale wiedziałem, że nie przestała.

– Byłem u niej w domu, jestem prawie pewien, że była tam też Braeden.

– Braeden? – Zapytała dziewczyna podnosząc swój wzrok. – Jest więcej nieznanych mi osób?

– Zapewne tak, ale Scott. Wyczułeś ją? – Zapytał Stiles, nie spuszczając wciąż oczu z chłopaka.

– Właściwie jej motocykl. Spaliny. – Wyjaśnił brunet, a chwilę po pytaniu chłopaka koło niego o zamiary dziewczyn, dodał. – Coś, o czym Malia nie chce nam powiedzieć, czyli pewnie coś złego.

– Ty już wiesz, prawda? – Zapytała zaintrygowana rudowłosa, przenosząc swój wzrok z drogi na Scotta i przeciągając się ostrożnie. – Przez chemiczne sygnały.

– Wyczułem agresję. – Odpowiedział kierowca, poprawiając ułożenie dłoni na kierownicy.

– Ile? – Zapytał Stiles, a Scott stwierdził po chwili, że według niego Malia chce zabić swoją matkę.

– Co się dzieje? – Zapytał w szoku Scott, gdy samochód zaczął zwalniać.

– Skończyło nam się paliwo.

– To nie paliwo. Mamy jeszcze pół baku. – Odpowiedział brunet, siedzący za kierownicą.

– Niezupełnie. – Odezwał się po nim Stiles, a Scott niemal od razu zapytał:

– Nie naprawiłeś wskaźnika, tak?

– Niezupełnie. – Powtórzył się młody Stilinski, gdy stanęli chwilę później na piasku.

– Stiles, osobiście czasami mam ochotę Ci coś zrobić. Dlaczego ty nigdy nie sprawdzasz takich rzeczy, a potem nie naprawiasz ich we właściwy sposób? – Evelyn przeniosła wzrok na Stilesa z lekką irytacją, ale na jej twarzy wciąż znajdował się rozbawiony uśmiech. Chwilę po tym we trójkę przeszli do stacji, na której nikogo nie było. – Miłe miejsce do napełniania paliwa. – Odezwała się zielonooka po tym jak Scott rozerwał metalowe zabezpieczenie.

– Tam było zabezpieczenie. – Odezwał się Stiles po tym jak zaczął nalewać paliwo, uprzednio zostawiając pieniądze między drzwiami. – Jeden mały metalowy kołek łączący rusztowanie. Próbował ściągnąć mnie na dół.

– Próbował Cię zabić. – Odszeptał Scott, a dziewczyna z całych sił starała się ich nie podsłuchiwać, ale odległość między nimi była za mała, aby nie mogła usłyszeć ich rozmowy.

– Tak i wyciągnąłem ten kołek. Wszystko zaczęło się rozpadać, a jeden z elementów rusztowania go przebił. – Evelyn chcąc zająć jakoś swoje myśli odeszła od stacji, zdejmując z siebie kurtkę i tym samym zostając w samej koszulce na ramiączkach. Kilka chwil później zauważyła jak Scott i Stiles zaczęli wracać do jeepa, więc od razu poszła za nimi, a późno w nocy zaczęli dojeżdżać do góry. – Scott, Scott. Patrz. – Odezwał się starszy po tym jak udało mu się obudzić śpiącego chłopaka.

– Co tam się z nią dzieje? – Zapytała Evelyn, obserwując jak pioruny i ciemne chmury otoczyły szczyt, a Stilinski po raz kolejny przyspieszył swój samochód, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Zatrzymali się niedaleko przed nią i Scott ponownie zaczął rozmawiać ze Stilesem, gdy dziewczyna wciąż stała koło samochodu, zmieniając przy tym swój opatrunek po obmyciu rany wodą mineralną.

– Chodź, mamy kilka godzin do wschodu. Ruszajmy. – Odezwał się chłopak w czerwonej koszulce, zaczynając wracać do samochodu, zatrzymał go jednak Scott słowami:

– Hej Stiles. Widziałeś to? To Kira. – Chłopak wskazał w stronę góry, a Evelyn podniosła lekko głowę, pakując wciąż butelkę i resztę opatrunków z powrotem do plecaka. O wschodzie udało im się dotrzeć na szczyt, zauważając jak Kira i jej matka uszykowały się do walki. Scott wyskoczył z jeepa, jeszcze zanim ten w ogóle się zatrzymał. Jego oczy zaświeciły się czerwienią, a z gardła wydobył się potężny ryk. Kira przez krótką chwilę spojrzała się w stronę chłopaka, wciąż trzymając w swoich dłoniach włócznię jednej ze Skórozmiennych.

– Wsiadajcie. – Zawołał Stiles, a młodsza Yukimura od razu się wycofała, biegnąc w stronę niebieskiego samochodu. Scott od razu wsiadł za nią, ale Noshiko wciąż pozostała w pozycji gotowej do walki. Skórozmienna rzuciła swoją włócznię w stronę samochodu, ale nim ta dotknęła go, miecz należący do mamy Kiry przeciął ją na pół. Dopiero po tym starsza z kobiet wsiadła do środka na miejsce obok Stilesa. – Wszyscy cali? – Zapytał chłopak po tym jak udało się im odjechać, otrzymując kiwnięcie głowy ze strony Noshiko i zauważając po chwili, że Scott i Kira się całują.

– Przyjechałeś po mnie. – Wyszeptała po pocałunku czarnowłosa, spoglądając z miłością w oczy Scotta, który pokiwał lekko głową. – Kocham Cię. Tak bardzo Cię kocham. – Wyznała dziewczyna, ponownie go całując. Evelyn mimo poczucia niezręczności, miała szczery uśmiech na swojej twarzy przez to jak urocza była ta para.

The Sun (Teen Wolf)Kde žijí příběhy. Začni objevovat