Eichen House

27 1 0
                                    

Następnego dnia Evelyn weszła do szkoły wraz z Lydią i Malią, nie mając na sobie ani trochę makijażu, bo wbrew pozorom spała tej nocy wyjątkowo spokojnie, a swoje blond włosy związane miała w luźny warkocz, który opadał na jej ramię. Jeszcze przed snem przejrzała wiadomości o tym, czym jest kitsune, chcąc poznać prawdę o Kirze bez rozmowy z nią, która zajęłaby pewnie za dużo czasu.

– „Doktorzy Strachu" T.R. McCammona. – Przeczytała na głos Lydia z książki, którą Malia wzięła z domu Tracy, a chwilę później na pytanie blondynki o co chodzi z tym dziwnym głosem, powiedziała – Nie wiem. Dziwne. Ktoś to czytał?

– Tylko ja. Nic nie zrozumiałam. – odpowiedziała Malia, idąc z resztą przez korytarz.

– Powinniśmy to przeczytać. – Stwierdziła rudowłosa, podnosząc wzrok z okładki książki.

– Kira nad tym pracuje. – Odezwała się w odpowiedzi brunetka, zatrzymując się przed ich szafkami, gdy Evelyn odeszła w stronę swojej. Przez moment zaczęła myśleć o wydarzeniach z wczoraj, ale szybko odwróciła swoją uwagę, aby zabrać z szafki książki, które przydadzą się jej na dzisiaj. Blondynka przeciągnęła się lekko i poszła na zajęcia, spotykając się w klasie z Masonem.

– Czy naprawdę musiałam przyjść tu z wami? – Odezwała się Evelyn, gdy po szkole przybyli do Eichen House i poprawiła na sobie skórzaną kurtkę, czując kolejny podmuch zimnego wiatru. Spojrzała w stronę dziewczyn, które wciąż próbowały dostać się do środka. Chwilę po tym udało im się całą piątką wejść do środka, gdzie odłożyli rzeczy do pojemnika. Kilka chwil później schodzili na dół za staruszkiem, który tutaj pracował. Evelyn jednak wciąż miała złe przeczucia względem tej sytuacji. Przy metalowych drzwiach zauważyła jak Scott i Kira zatrzymali się w miejscu, ale jednak jej, Lydii i Stilesowi udało się przejść dalej. – Już mam dość tego miejsca, a jestem tu pierwszy raz. – Wyszeptała krótko, starając się nie patrzeć do okien, w których można było zauważyć pacjentów. Gdy tylko podeszli do celi Valacka, mężczyzna się odezwał i wciąż siedział na jej środku.

– Pan to napisał. – kontynuowała po chwili rozmowy z nim Lydia, uważnie go obserwując.

– Pewnie zgadliście, że to nie tylko książka. – Wypowiedział się pacjent, z którym właśnie rozmawiali, a Evelyn zadała pytanie, gdy reszta wciąż obserwowała Valacka.

– Co to jest?

– Narzędzie, by otworzyć wam oczy. – Zarzął wyjaśniać Valack i kontynuował, gdy Stiles zapytał na co to jest. – Na nich, Doktorów Strachu.

– Czemu pseudonim? – zapytała Lydia, zbliżając się bardziej do szkła, które dzieliło ich od autora książki o Doktorach Strachu. Evelyn wyciągnęła dłoń, aby ją powstrzymać, ale szybko ją schowała, obawiając się, że nie skończy się to dla niej zbyt dobrze. Niezależnie od tego czy przez rudowłosą nastolatkę, czy przez mężczyznę w celi.

– Miałem kiedyś reputację. Nie chciałem jej rujnować czymś tak beznadziejnym.

– To po co ją pisać? – Zadał pytanie Stiles, próbując dowiedzieć się więcej o utworze.

– Nie czytałeś jej jeszcze, prawda? Napisałem ją, bo nikt mi nie wierzył. Nikt nie słuchał. Są tu, prawda? W Beacon Hills? – kontynuował tłumaczenie Valack, a Evelyn ponownie odpłynęła myślami, ale gdy tylko Valack zaczął mówić o nagraniu to skupiła swoją uwagę na rozmowie. – Włącz nagrywanie.

– Co mam powiedzieć? – spytała Lydia, a blondynka zaczęła mieć złe przeczucia. W oczach pacjenta było widać ten rodzaj szaleństwa, który nie wróżył nic dobrego, a jak na istnienie magicznych stworzeń to oznacza, że nie za wiele osób ujdzie z tego szaleństwa całych.

– Nic masz nie mówić. Masz krzyczeć. – Odezwał się stanowczo Valack, gdy chwilę przed tym odsunął się od szkła, ale wciąż obserwował Lydię. Evelyn krótko zatrzymała wzrok na rudowłosej, zaczynając czuć jak zacisnęła mocniej dłonie.

– Nie. Nie da rady. Przykro mi. – Zaprzeczył stanowczo Stiles, zabierając urządzenie do nagrywania dźwięku i odsuwając się z dziewczynami od szkła. Blondynka nie mogła usłyszeć rozmowy pary, ponieważ zaczęli między sobą szeptać, ale obstawiała, że miało to związek z Valackiem i jego nietypową prośbą. W tym też czasie wzrok skupiony miała na mężczyźnie, gdyby miał ich jakimś cudem zaatakować.

– Ile już zginęło? Sami nastolatkowie, prawda? Wiecie, ilu zginęło za pierwszym razem? Ilu zginie, jeśli im się uda? – Zaczął ponownie Valack, a światło wokół nich zaczęło mrugać, co tylko bardziej zaniepokoiło grupę przyjaciół.

– To się już kiedyś stało. – wyszeptała Lydia po tym jak wraz ze Stilesem odwróciła się ponownie twarzą w stronę szkła. Evelyn obróciła głowę w jej stronę, wciąż uważając na pacjenta.

– Teraz wrócili. Przez nastolatków, którzy nigdy nie zastanowili się nad konsekwencjami i odrodzili siłę, której nie rozumieją. – Dopowiedział Valack, robiąc się podirytowanym, a Lydia od razu zrozumiała, że mężczyzna wypowiadał się o Nemetonie.

– Skąd o tym wiesz? – Zapytał z lekkim szokiem brunet, mrużąc swoje oczy.

– Bo widziałem to. – Odezwał się z brakiem emocji na twarzy i chwilę później zdjął bandaż z głowy, ukazując im zakrwawioną dziurę, w głębi której znajdowało się jego trzecie oko.

– Podziękuję takim widokom, już wystarczająco strasznie się robi. – Blondynka odwróciła spojrzenie, spoglądając na korytarz za nimi, aby uniknąć zobaczenia trzeciego oka Valacka. Zacisnęła przy tym mocniej swoje dłonie, walcząc z chęcią wzdrygnięcia się z obrzydzenia.

– Z kim przyszliście? – Zapytał z obawami Valack, zauważając jak po raz kolejny światła zaczęły mrugać.

– Z przyjaciółmi. – Odpowiedziała Lydia, a chwilę po tym Stiles kazał jej nie odpowiadać Valackowi na pytanie kim oni są.

– Jest tu kitsune. – Stwierdził jednak pacjent sam z siebie, a jedna z lamp pękła oraz w całym korytarzu przestały działać światła. Mężczyzna później wytłumaczył im, co się dzieje oraz mówiąc im o tym jak zbudowany jest Eichen House, przestrzegając ich przy okazji o niebezpieczeństwie. Evelyn odwróciła się bardziej, słysząc jak coś uderzyło o jedne z metalowych drzwi. – Nagraj się. Teraz. Nic Cię to nie kosztuje.

– Ale dla Ciebie jest coś warte. Nic za darmo. – Odpowiedział Stiles, gdy Evelyn co chwilę obracała się z Valacka do korytarza za nimi i z powrotem, będąc coraz bardziej zaniepokojoną. Była pewna, że próba walki z Doktorami Strachu skończyłaby się szybko i bez powodzenia, a dodatkowo obawiała się, aby ją wyciągać, gdy wokół nich było tak wiele pacjentów, którzy mogli skrzywdzić siebie albo ich.

– Co robi ta książka? – spytała szybko, ale stanowczo Lydia. Valack ponownie zaczął tłumaczyć znaczenie i cel książki, a Evelyn zauważyła, że jego dziura stała się coraz bardziej zakrwawiona. Lydia po chwili odebrała od Stilesa narzędzie do nagrywania i nacisnęła przycisk. Evelyn usłyszała alarm, uciekając chwilę po tym wraz ze Stilesem i Lydią sprzed celi Valacka. Ukryła się za przeciwną ścianą do tej, co Lydia z brunetem, zamykając oczy, gdy w tle dało się słyszeć krzyk mężczyzny z celi. Chwilę później światło ponownie się włączyło, ale serce Evelyn nie mogło się uspokoić. Dziewczyna z całych sił próbowała z tym walczyć, ale po jej policzku i tak spłynęła łza, gdy usłyszała słowa Stilesa:

– Nie jest w porządku. To wszystko to nasza wina. Wszystko, co się stało i stanie. To nasza wina.

– Nasza odpowiedzialność. – Dodała Lydia, gdy jej oddech się uspokoił. Blondynka przeczesała włosy i po cichu podeszła bliżej pary, stwierdzając, że prawdopodobnie powinni się już stąd zbierać, póki nie pojawiła się kolejna zła istota, chcąca ich skrzywdzić. Stiles przez krótką chwilę spojrzał się w jej stronę, zauważając tym samym ślad po samotnej łzie na policzku dziewczyny.

The Sun (Teen Wolf)Where stories live. Discover now