Calling all the monsters

47 2 0
                                    

W Halloween w Nowym Jorku było wyprawianych dużo imprez tematycznych. Nic dziwnego, że Kurt jako jeden z większych fanów przebieranek wśród swoich znajomych sam taką u siebie urządził. Od tygodni szukał idealnych dekoracji, a jak czegoś nie było w sklepie, to to sam tworzył, żeby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Oczywiście ważnym aspektem takich imprez były stroje, dlatego Kurt sam stworzył dla siebie strój gotyckiego wampira, bo żadne blisko dostępne nie pasowały do jego wyobrażeń.

Jego strój był ciemnoczerwony w połączeniu z czernią. Jako, że Kurt był naturalnie bladą osobą ciemne kolory jeszcze bardziej to u niego uwydatniały sprawiając, że karnacja pasowała do tej, jaką wampiry miały w różnych filmach, czy serialach. Oczywiście miał na sobie mnóstwo dodatków, które uzupełniały strój, jak pierścienie, czy naszyjniki.

Do ostatniego momentu upewniał się, że wszystko było na miejscu. Napoje, przekąski, ozdoby i czy wszystko w jego wyglądzie było doskonale, jak sobie wymarzył. Przed ciągłym przeglądaniem się w lustrze w końcu uratował go dzwonek do drzwi, więc nie mógł dalej poprawiać coś w ubraniu, tylko musiał otworzyć drzwi, żeby goście mogli wejść do środka. W końcu nie po to zadbał o każdy najdrobniejszy szczegół, żeby teraz nikt tego nie zobaczył.

Mieszkanie młodego mężczyzny zaczęło się powoli wypełniać ludźmi. Jego znajomymi/ przyjaciółmi oraz ich osobami towarzyszącymi. Wychwalali klimat, jaki Kurt zrobił w swoim mieszkaniu oraz jego strój. Niektórzy przynieśli od siebie różne napoje, czy przekąski, co było bardzo dobrym gestem zważając na to, że Kurt nie był do końca świadom tego, ile ludzi tam miało być.

Gospodarz sam zagubił się w końcu i nie wiedział, kto był, a kogo jeszcze zabrakło na imprezie. Był całkiem pewny tego, że wszyscy, którzy mieli przyjść już znaleźli się w środku, skoro impreza już się w miarę rozkręciła.

Zadzwonił znowu dzwonek, czego nie było za bardzo słyszeć przez głośnią muzykę. Na szczęście Kurt znajdował się wystarczająco blisko drzwi, żeby to usłyszeć i otworzyć drzwi miał nadzieję, że ostatnim gościom.

- Hej - powiedział z uśmiechem, gdy za drzwiami na korytarzu zobaczył Sebastiana, z którym się przyjaźnił.

- Hej, wybacz spóźnienie. - podszedł bliżej Kurta, żeby go przytulić na przywitanie - Wyglądasz niesamowicie.

- Dziękuję - słyszał ten komplement wiele razy tego wieczoru, ale nigdy nie zaszkodziło usłyszeć go jeszcze raz.

- A właśnie - odsunął się na korytarz - Możesz wejść - powiedział do kogoś obok siebie.

To nie tak, żeby Kurt nie spodziewał się tego, że Sebastian będzie miał osobę towarzyszącą. Po prostu tak długo jak go znał tak bardzo wiedział, że to właśnie mógł być powód jego spóźnienia i bał się o tego biedaka, który przyszedł tam razem z nim.

- Kurt to jest Blaine. - przedstawił swoją osobę towarzyszącą.

Sebastian wyciągnął przed siebie niskiego bruneta, który wyglądał, jakby nie czuł się najlepiej w tym miejscu i wcale nie chciał tam być. Kurt mógł go zrozumieć. Miał na sobie przebranie za.... no właśnie nie wiadomo do końca za kogo. Teoretycznie był to strój superbohatera. Tylko, że Kurt nigdy nie widział tego superbohatera, a był bardzo dobrze zaznajomiony z większością z nich.

- Cześć - Blaine wystawił rękę do Kurta, żeby się z nim przywitać.

- Hej, wchodźcie - przyciągnął bruneta do środka, a Sebastian sam wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. - Rozgośćcie się - Kurt puścił nowopoznanego chłopaka.

- Pójdę zanieść alkohol do kuchni - powiedział Sebastian, pokazując reklamówkę i zostawił ich samych.

- Uciekaj - powiedział Kurt do superbohatera, który się tylko zaśmiał - Mówię serio i dobrze ci radzę. Znam Sebastiana i czegokolwiek ci nie powiedział, to są bardzo wysokie szanse, że kłamał, żeby zaciągnąć cię do łóżka.

Klaine one shot Where stories live. Discover now