Drivers Licence

84 5 0
                                    

Minął już jakiś czas od zerwania Kurta z Blaine'm. Oczywiście powinno być już wszystko w porządku. Blaine powinien to już przeboleć, ale kiedy dowiedział się, że Kurt spotyka się z kimś w Nowym Jorku od Santany poczuł ukłucie w sercu. Miał nadzieję, że jeszcze między nimi wszystko się ułoży, a zamiast tego Kurt zaczął się już z kimś spotyka. Poczuł lekką zazdrość i żal do chłopaka, że ten nie powiedział mu tego sam, tylko musiał dowiadywać się od osób postronnych.

Dostał informację o tym w szkole, więc niełatwo było mu się skupić na reszcie lekcji. Jedyne o czym marzył w tym momencie, to rozpłakanie się. To tyle - to koniec. Za niedługo miał być ślub pana Schuestera i pewnie będzie musiał oglądać, jak Kurt tańczy z tym całym Adamem, zakładając oczywiście, że przyjedzie z nim. Po ostatniej lekcji Blaine praktycznie wybiegł ze szkoły do swojego auta. Nie mógł udawać jeszcze trochę, że wszystko jest w porządku, bo nie było. Czuł, że jego całe życie się waliło przez tą jedną rzecz.

Usiadł za kierownicą i zablokował drzwi. Objął siebie samego, po czym z jego oczu zaczęło wypływać coraz więcej łez, które spływały z coraz większą częstotliwością na jego spodnie. Wiedział, że nie powinien płakać. Wiedział, że powinien już dawno odpuścić z Kurt'em, ale dopiero teraz do niego dotarło to, że go na prawdę stracił i ten nie spędzi z nim już nigdy więcej czasu sam na sam. Że już nie będzie w tym roku jego walentynką, którą był od dwóch lat. Nawet, jeśli byli tylko przyjaciółmi dwa lata temu.

Za oknem. Była piękna pogoda, mimo lutego. Świeciło słońce, które pięknie odbijało się w śniegu. Nie była to pogoda, która oddawałaby nastrój bruneta. Jedyną pogodą, o której teraz marzył to deszcz. Nawet, jeśli wydawało się absurdalne. Chciał, żeby ktoś mu współczuł i go przytulił, a ta pogoda w tym nie pomagała.

Płakał cicho, jakby starał się tłumić swój ból. Nie wydał ani jednego dźwięku, pozwalając łzą spływać po policzku. Przyszedł mu SMS, więc spojrzał na telefon, a kiedy zobaczył zdjęcie jakiegoś chłopaka z Kurt'em opuścił sprzęt na kolana. Chłopak był wyższy od Kurta i w tym momencie dla Blaine'a wydawał się dużo przystojniejszy od niego samego. Nie polubił go na pierwszy rzut oka. Oczywiście, że tego nie zrobił. Przecież to chłopak Kurta. Nie mógł go polubić. Po raz pierwszy od czterech miesięcy ich rozstanie uderzyło go znowu. Wytarł delikatnie drżącą dłonią policzek i jeszcze raz spojrzał na zdjęcie. Przystojny blondyn. Nic dziwnego, że Kurt'owi się spodobał.

Przyszła do niego kolejna wiadomość od Latynoski, gdzie okazało się, że chłopak jest Brytyjczykiem. Kurt uwielbiał Wielką Brytanię i wszystko, co z nią związane. Nagle wszystkie wspomnienia, kiedy Hummel ekscytował się czymś Brytyjskim przeszły Blaine'owi przez myśl. Kiedy robili sobie maratony „Harry'ego Potter'a”. Kiedy Kurt wspomniał o koronacji Kate Middleton, gdy został koronowany na balu, czy kiedy szatyn dał mu pluszowego psa, mówiąc, że to pies Margaret Thatcher, którego Blaine ciągle trzyma i się do niego tuli, gdy ma słabszy czas, lub próbuje zasnąć, bo ciągle pachnie Kurt'em.

Blaine dalej kochał Kurta. To było pewne, że się dalej z niego nie wyleczył. Spędzili ze sobą dwa lata, powoli stawając się przyjaciółmi, swoimi chłopakami i kochankami, a nagle nie wiadomo kiedy nastąpił koniec tego wszystkiego. Anderson na prawdę nie chciał się poddawać, ale im więcej myślał o Kurcie i o tym, co się z nim teraz dzieje, tym bardziej po prostu chciał przestać się starać o niego. O nich i ich wspólną przyszłość. Coraz ciężej było mu w ogóle myśleć, że ich wspólna przyszłość będzie miała szansę w ogóle się wydarzyć.

Wytarł oczy, głośno wdychając powietrze i przekręcił kluczyki. Nie mógł dłużej siedzieć i płakać na parkingu. Nieważne, jak bardzo to było komfortowe dla niego wiedział, że w każdym momencie mógł ktoś to zauważyć. Nie powinien też prowadzić cały roztrzęsiony, ale obiecał sobie, że dotrwa drogę do domu i dopiero tam się rozklei.

Kiedy wylądował na podjeździe szybko wyszedł z auta i jak najszybciej otworzył dom, po czym pobiegł do swojego pokoju. Zasłonił okna. Nie potrzebował widzieć pogody, która nie odzwierciedlała jego humoru. Skoczył na łóżko i znowu się rozpłakał. Tym razem chował twarz w swoją poduszkę, wyobrażając sobie, że to klatka piersiowa Kurta. Tak bardzo chciał być teraz w jego objęciach. Usłyszeć, że wszystko będzie dobrze. Między nimi i z nim. Że ten Anglik nic nie znaczy, ale to nie była prawda.

Poczuł, że coś twardszego znajduje się pod jego poduszką, więc wyciągnął to i na to spojrzał. Pluszowy piesek Margaret Thatcher. Pamiątka po Kurcie. Jego pokój był cały owładnięty pamiątkami po nim. Po zdjęcia w ramkach przez fotel, na którym ten siedział, gdy go odwiedział w okresie operacji oka, dotrzymując mu towarzystwa, łóżko, na którym ten spał co noc, gdzie po raz pierwszy się kochali i mały, niczemu winny pluszak. Chciał nim rzucić na początku. Najlepiej trafić w ramkę i zbić jedno z ich wspólnych zdjęć, ale zamiast tego przytulił go do siebie i pocałował w pluszową główkę. Nie mógł tego zrobić. Nie potrafił być zły na Kurta, bo ten miał prawo sobie ułożyć życie. To Blaine był tym, który przez swoją głupotę spisał ten związek na koniec.

Chciał wrócić do zeszłego roku, gdy Kurt siedział obok niego i dotrzymywał mu towarzystwa, siedząc na fotelu, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Że operacja pójdzie zgodnie z planem, gdy ten czekał na nią i bał się o swój wzrok. Kiedy śpiewali ze sobą duety i piosenki dla siebie nawzajem. Nawet w gorszych chwilach byli razem. Po prostu zaczął tęsknić za związkiem z Hummelem. Za gorszymi i lepszymi chwilami, które mieli za sobą. Przez ciepło łóżka i zmęczenie chłopak nie zorientował się, kiedy przestał płakać i po prostu zasnął, wtulony w pieska Margaret Thatcher. Dokładnie tego, którego Kurt podebrał dla niego od Rachel.

Klaine one shot Where stories live. Discover now