Kiss You

83 4 3
                                    

Po raz pierwszy od dłuższego czasu Kurt spotkał się z Blaine'm. Stało się tak tylko dlatego, że Anderson miał premierę i większość przyjaciół z New Direction przyjechało go wspierać w tym ważnym dla niego dniu. Wszyscy byli dla siebie, jak rodzina i nieważne, jak długo się nie widzieli, czy nie mieli ze sobą kontaktu zawsze mogli na siebie liczyć i starali znaleźć się dla siebie czas w takich chwilach, jak te. Na takie dni potrafili zlecieć się wszyscy z całego kraju, a to nie było zbyt łatwe, żeby ich zwołać z dnia na dzień.

Podczas występu Blaine'a w tytułowej roli w musicalu „Dear Evan Hansen” większość jego przyjaciół nie potrafiła ukryć tego, że są dumni z niego. Kurt nie chciał przeoczyć najmniejszego szczegółu gry bruneta, ale nie potrafił się powstrzymać przed tym, żeby nie sprawdzić, czy na widowni nie ma brata czy mamy Blaine'a. Zabolało go serce, gdy ich tam nie zauważył i spojrzał z troską na bruneta, który występował na scenie. Przez chwilę Blaine również na niego spojrzał i w tym momencie Kurt wiedział, że on wie o tym, że jego prawdziwej rodziny tam nie ma i, że nawet jeśli to w sobie dobrze chowa w głębi go to tak naprawdę boli. Nie przeżył tego na własnej skórze, ale gdyby rodzina Kurta go nie wspierała, to nie wiedział, czy miałby motywacje do tego, co robi.

Kiedy występ się skończył Kurt jako chyba pierwszy poszedł do garderoby Andersona z kwiatami i szerokim uśmiechem, który był jak najbardziej szczery, ale też maskował po części smutek, jaki sprawiło mu brak obecności rodziny Blaine'a. Nie żeby kolejność, w jakiej wszyscy pojawili się w garderobie miała szczególne znaczenie. Zwłaszcza, że wszyscy znaleźli się tam po sekundzie i nikt nie miał zbyt dużo czasu na to, żeby porozmawiać z gwiazdą wieczoru na osobności. Wszyscy cieszyli się występem chłopaka i byli z tego dumni, czego nie bali się okazywać. Całe pomieszczenie było wypełnione kwiatami, gratulacjami, rozmawiam oraz śmiechami wszystkich osób. To był prawdziwie wesoły moment i nic nie mogło go popsuć. Nie dość, że Blaine zagrał niesamowicie, to na dodatek wszyscy znowu się spotkali po dłuższej przerwie.

Po pewnym czasie wszyscy zdecydowali się wyjść i pozwolić Blaine'owi na wyjście do baru karaoke, które planowali, żeby uczcić grę aktorską Andersona. Oczywiście, że wybrali bar karaoke. W końcu każdy z nich potrafił śpiewać i uwielbiali robić to razem po alkoholu. Bary tego typu były ich ulubionymi miejscami na spędzenie czasu razem, kiedy udawało im się spotykać.

Nie wiadomo do końca jak, gdzie, kiedy i dlaczego, ale Blaine i Kurt wyszli razem wcześniej z imprezy, nie mówiąc o niczym nikomu innemu. Wiedzieli, że reszta bawiła się tak dobrze, że jak już w ogóle się zorientują o tym, że ta dwójka uciekła, to będzie już bardzo późno i najprawdopodobniej pomyślą, że przegapili moment, w którym Kurt lub Blaine powiedzieli im, że już na nich czas oraz wyszli.

- Cii, bo mój współlokator najprawdopodobniej już śpi - powiedział Blaine do Kurta, przekręcając klucz w zamku

- Dlaczego mnie tu przywiozłeś? Mogłem przecież pojechać do hotelu - brunet otworzył drzwi

- Nie będę ci kazał przecież spać w hotelu, zwariowałeś? Innym tak, ale ty jesteś moim najlepszym przyjacielem. Poza tym się stęskniłem i muszę z kimś porozmawiać, a teraz cicho już bądź - przegapił fakt, że w rzeczywistości to tak naprawdę on sam robił więcej hałasu.

Złapał Kurta za nadgarstek, po czym przeprowadził przez salon do swojej sypialni, strącając przy okazji coś z biblioteczki. Po chwili obaj leżeli obok siebie na łóżku Andersona, nie mogąc pohamować swojego śmiechu. Nie wiadomo, czy bawiło ich wspólne towarzystwo, czy fakt, że znowu po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zrobili razem coś głupiego i raczej nie będą tego żałować.

- O mój Boże jestem strasznie zmęczony - powiedział ze śmiechem Blaine i przetarł sobie twarz ręką

- I pijany. Masz oddech, jak smok - stwierdził Kurt, patrząc ze śmiechem na sufit

Klaine one shot Where stories live. Discover now