Using you

46 3 0
                                    

Było już po wszystkim. Kurt znalazł na podłodze swoją bluzkę i założył ją powoli na siebie, ziewając przy tym. Na drugim końcu łóżka siedział Blaine, który również wkładał na siebie swoje ubrania. Skończył się pierwszy ubierać, dlatego odwrócił się do Hummela, żeby na niego spojrzeć i zauważył, że szatyn sprawdza coś na swoim telefonie.

- Musisz już iść? - zapytał cicho Anderson, przez co drugi chłopak odłożył telefon obok siebie i odwrócił głowę w jego stronę.

Jego włosy były w nieładzie, usta były bardziej różowe, niż zazwyczaj, a na bladej skórze na jego szyi widać było mnóstwo zaczerwienionych śladów. Uchylił lekko usta, żeby odetchnąć i potarł sobie oczy ręką.

- Mam jeszcze czas, zanim mój tata mnie zabije. - odpowiedział w końcu - Chcesz się jeszcze poprzytulać? - Blaine się uśmiechnął i pokiwał głową.

- Tak. - Kurt obdarzył go delikatnym uśmiechem i pocałował go w nos.

- Okej - położył się, więc jego chłopak zrobił to samo.

Anderson objął szatyna w pasie i położył głowę na jego piersi. Kurt za to położył dłoń na plecach bruneta oraz przyciągnął go bliżej siebie.

Oczywiście, że wszystko, co przedtem robili było dla nich wspaniałym i niesamowitym doświadczeniem, którego nie sposób było opisać. Jednak dopiero teraz, gdy po prostu ze sobą leżeli wtuleni i odpoczywali razem czuli, że łączy ich coś więcej. Że tak naprawdę drugi z nich nie jest z pierwszym tylko dla jednej rzeczy, a prawdziwie zależy im na sobie.

Dookoła panował spokój. Nikt, ani nic nie mogło go zakłócić. Cisza, która roztaczała się wokół nich była przyjemna tak bardzo, że żaden z dwójki chłopaków nie czuł potrzeby jej przerywać. Blaine z wygodnej pozycji mógł wsłuchiwać się w dźwięk bijącego serca swojego chłopaka, co upewniało go w tym, że nie był sam.

Nie mieli siły na to, żeby robić cokolwiek ponad leżenia w jednej pozycji. Ich kości dalej były miękkie i zrobili się senni. Pewnie gdyby nie fakt, że Kurt miał ustalone godziny policyjne przez swojego tatę, to by zasnęli w tym momencie. Kurt nie chciał się spóźnić do domu, a Blaine nie chciał przespać wyjścia swojego chłopaka. Dlatego chociaż śpiący starali się nie zasnąć.

Po chwili Kurt nabrał na tyle siły, żeby pogłaskać swojego chłopaka po plecach. Ten poczuł, że mogło to oznaczać, że musiał już iść do domu i nie wiedział, jak delikatnie mu to przekazać. Dlatego Blaine objął go mocniej w pasie. Nie chciał zostawać jeszcze sam. Nie chciał, żeby Kurt musiał iść. Chciał go przytrzymać jak najdłużej przy sobie. Było to trochę samolubne, ale się tym nie martwił.

- Kocham cię Kurt - powiedział w pewnym momencie, gdy czuł, że to była odpowiednia na to chwila.

Szatyn pocałował go w czubek głowy i przestał głaskać. Zamiast tego znowu położył spokojnie rękę, ale zaczął stukać palcami o biodro Blaine'a.

- Ja też cię kocham Bee.

Anderson głęboko wciągnął do płuc powietrze pomieszane z perfumami Kurta i po chwili je wypuścił. Chciał być bliżej Kurta. Bliżej nawet, niż było to fizycznie możliwe. Miał ochotę wejść mu pod skórę i skryć się tam na wieki. Z jasnych powodów tego nie zrobił. W ramach tego włożył głowę pod bluzkę swojego chłopaka, rozciągając ją trochę przy tym, ale nie słyszał narzekania Kurta na to.

Nie sprawdzali, która była godzina. Kurt wsunął rękę pod koszulkę bruneta i zaczął go drapać po plecach. Delikatnie na tyle, żeby było to dla niego przyjemne i nie wyrządzało żadnego bólu.

W końcu Blaine wyciągnął głowę na zewnątrz, bo pomimo nasilonego zapachu Kurta, który uwielbiał pod jego bluzką był ograniczony dostęp powietrza. Szatyn wyciągnął rękę spod jego koszulki i mu ją poprawił. Klepnął go delikatnie po dolnej części pleców i pocałował w czubek głowy, po czym usiadł. Blaine zamiast usiąść poprawił się nieznacznie, żeby dalej obejmować Kurta. W końcu nie po to zatrzymywał go u siebie, żeby teraz go nie tulić.

Klaine one shot Donde viven las historias. Descúbrelo ahora