Wake Me Up Before You Go-go

72 5 0
                                    

Minął długi czas, od kiedy Blaine i Kurt ostatnio spędzali czas ze sobą sam na sam. Widzieli się na wykładach i zajęciach praktycznych, ale osobne mieszkania, które współdzielili ze swoimi przyjaciółmi nie ułatwiały tego wcale, a wcale. Spotykali się na randkach w miejscach publicznych, ale brakowało im większego kontaktu fizycznego, na który nie mogli sobie pozwolić w towarzystwie innych. Kurt zawsze przy innych dawał swojemu chłopakowi najwyżej małe buziaki, które były urocze, ale dla obydwóch niezbyt wystarczające.

W końcu się udało. Z mieszkania na Bushwick Kurt'owi w końcu udało się wygonić swoje przyjaciółki chociaż na jeden wieczór. Może nie były jakąś straszną przeszkodą ku temu, żeby Hummel mógł spędzić czas ze swoim narzeczonym, w swoim mieszkaniu, ale czuł się komfortowo wiedząc, że dziewczyn nie ma w innym pomieszczeniu i na pewno nic nie będą słyszeć, bo bądźmy szczerzy, ale zasłony nie były zbytnio dźwiękoszczelne.

- Już jestem - powiedział Kurt, siadając na kanapie obok swojego narzeczonego i kładąc na stoliku miskę z popcornem - Czyżby Mercedes i Sam nie wychodzili z domu? - uniósł brwi podejrzliwie

- Wychodzą nawet często, ale zawsze wracają wcześnie - siedzieli po przeciwnych stronach kanapy

- Dlatego częściej spotykamy się u mnie? - skrzyżował ręce na piersi - Rozumiem, że chcesz zachować jakieś pozory przy swoim najlepszym przyjacielem…

- Poza tobą - poprawił Kurta

- Co?

- Ty jesteś moim najlepszym przyjacielem. Sam jest na drugim miejscu. - uśmiechnął się delikatnie

- Jesteśmy narzeczeństwem. Kiedyś weźmiemy ślub. Wydaje ci się, że oni na prawdę nie domyślają się, że robimy coś więcej, niż przytulanie się, gdy jesteśmy razem? - przyglądał się brunetowi z małym błyskiem w oku

- Powiedział to człowiek, którego pocałunki trwają ułamek sekundy przy innych. - wystawił delikatnie podbródek do przodu i ścisnął usta w cienką linię, nie za dobrze ukrywając uśmiech, który mu się malował na twarzy.

- Przynajmniej nie udaję przy swoich współlokatorach, że zaręczony dwudziestolatek praktykuje celibat - przybliżył się trochę do chłopaka

- Sam i Mercedes go praktykują, więc… - nie dokończył. Kurt nie pozwolił mu tego zrobić, bo stwierdził, że to najwyższa chwila, żeby Blaine się zamknął, a najlepszym sposobem na to było pocałowanie go, więc zrobił to, łapiąc go za policzki i przyciągając go bliżej siebie. Dłonie Andersona od razu powędrowały, żeby objąć szatyna w talii oraz odwzajemnił pocałunek.

- Nie musimy być, jak on… - tym razem to Blaine zainicjował pocałunek i pod lekkim naciskiem zmusił Kurta do położenia się na plecach.

To była tylko kwestia chwili, żeby po tak długim czasie braku intymnego kontaktu fizycznego będą chcieli się całować i dotykać. Emocje w nich szalały i chcieli się ich jak najszybciej wyzbyć z siebie, więc szybko z delikatnych, słodkich pocałunków zaczęli całować się o wiele mocniej, intensywniej, jakby musieli coś odreagować, albo chcieliby się nawzajem połknąć. Były to kompletnie inne pocałunki od tych publicznych. Te nie były takie całkiem niewinne i wiadomo, że prowadziły do jednej rzeczy. Nie byli już nieświadomymi tego nastolatkami, którzy tego nie robili i musieli się przed tym hamować ze strachem, czy drugi jest już na to gotowy, a byli już starsi. Mieli za sobą już przynajmniej parędziesiąt takich akcji i nie musieli się ograniczać tym, że drugi nie jest na to gotowy.

- Hej - powiedział zdyszany Kurt ze śmiechem, gdy Blaine w końcu odsunął swoje usta od jego ust i spojrzał na niego, przygryzając sobie usta, żeby na dłużej zachować na nich mrowienie, które sprawiały pocałunki bruneta

Klaine one shot Where stories live. Discover now