-Ale...
-Już, nie tłumacz się. Dobrze wiem, że wolisz Charlesa ode mnie.
-Że co, przepraszam!? - krzyknęła Annabeth.
-No co? Nie jest tak? - spytała Yvonne, i kontynuowała, nie dając przyjaciółce czasu na zaprzeczenie - dobrze widzę, co się między wami dzieje. To widać. Po prostu.
-Yvonne... Nie wiem, może ty to jakoś inaczej postrzegasz, ale, zapewniam cię, ja i Charles jesteśmy tylko znajomymi!
Yvonne pokiwała z niedowierzaniem głową.
-Jasne. Oczywiście. A teraz już nie będę dalej przeszkadzać ci w życiu. Żegnaj, Annabeth.
-Yvonne, nie! Proszę, ja nie chciałam, ja tylko...
-Niech ci się ułoży w życiu - odparła Yvonne zimnym tonem głosu i odeszła w stronę swojego domu.
Annabeth patrzyła za nią przez chwilę, nie mogąc się ruszyć. Mogła za nią pobiec. Mogła spróbować pogadać. Mogła wszystko naprawić.
Ale nie zrobiła nic.
A kiedy już wyrwała się z transu, Yvonne zniknęła jej już z pola widzenia. Annabeth próbowała być silna, lecz łzy same cisnęły jej się do oczu. Już po chwili stała pośrodku plaży, skulona w sobie, lekko drżąca, a po jej policzkach spływały łzy. Nie chcąc, żeby ktoś zauważył ją w takim stanie, odbiegła z tamtąd w sobie tylko znanym kierunku.
Zwolniła dopiero wtedy, gdy dostała lekkiej zadyszki. Szła dalej, trochę wolniejszym krokiem, patrząc się w ziemię i nadal płacząc.
Nagle poczuła jak na kogoś wpada.
-Annabeth? Hej, Annabeth, co się stało? - usłyszała znajomy głos, w którym dało się wyczuć nutkę niepokoju. Uniosła wzrok do góry i napotkała spojrzenie zielonych oczu Charlesa.
Próbowała coś powiedzieć, ale w zamian jedynie jeszcze bardziej zaczęła płakać. Monakijczyk, chcąc jej pomóc, zaprowadził ją do swojego domu, który był niedaleko.
Zaprowadził ją do swojego pokoju. Annabeth bez słowa rzuciła się na jego łóżko i płakała dalej.
Charles usiadł obok niej i cierpliwie czekał, aż uspokoi się trochę. Annabeth, zbyt zrozpaczona, aby przemyśleć to, co robi, podniosła się trochę i przytuliła do niego. Chłopak, lekko zaskoczony, objął ją ramieniem.
Po pewnym czasie zaczęła powoli się uspokajać i przestawać płakać, jednakże nadal nie odsuwała się od Charlesa. Było jej tak dobrze i nie zamierzała tego kończyć.
-Już, trochę lepiej? - spytał się jej Monakijczyk spokojnym tonem głosu, na co Annabeth pokiwała głową - cokolwiek się stało, świat się przez to nie skończył, no nie?
Spokojny głos i sposób pocieszania skojarzył się Annabeth z jej ojcem. Poczula się dzięki temu jeszcze lepiej i bezpieczniej i zaczęła wyrzucać z siebie wszystko, co spędzało jej sen z powiek w ostatnim czasie - różne obawy, jej problemy w Formule 1, Yvonne...
-I to wszystko przez to, że Yvonne uznała, że między nami coś jest - zakończyła swoje wyżalanie się na temat przyjaciółki, niedowierzającym tonem - nie rozumiem, czemu ona była tego taka pewna...
Charles po tym ostatnim zdaniu milczał przez chwilę, jakby myślał, co ma powiedzieć. Po pewnym czasie zdecydował się odezwać.
-Jest w tym trochę sensu...
Annabeth odsunęła się trochę od niego i spojrzała się pytająco, wymuszając na chłopaku rozwinięcie tej myśli.
-Wiesz... Nasza znajomość ostatnio całkiem się rozwinęła... Z czego oczywiście bardzo się cieszę... - zaczął trochę niepewnie - i zbieram się od pewnego czasu z powiedzeniem ci czegoś...
Annabeth patrzyła na niego z coraz większym niepokojem. Zaczęła powoli wstawać z łóżka i kierować się w stronę drzwi.
-Nie chciałbym jakoś źle tego sformułować... - kontynuował, patrząc za Annabeth i rozpaczliwie próbując uratować sytuację - chciałbym tylko powiedzieć ci, że... Że mi się podoba-
-Zamknij się! - krzyknęła nagle Annabeth, przerywając mu - po prostu się zamknij! I nie odzywaj się już ani słowem więcej! Zniszczyłeś wszystko, mogliśmy być przyjaciółmi, ale oczywiście ty musiałeś wszystko zniszczyć, tak!? - krzyczała dalej, patrząc, jak chłopakowi rzednie mina - ani waż się odzywać do mnie więcej! I nawet nie myśl, że kiedykolwiek coś do ciebie poczuję, bo obiecuję ci, że to nigdy nie nastanie! - krzyknęła jeszcze na koniec, po czym wybiegła na zewnątrz i skierowała się do swojego domu.
Tym razem nie płakała. Czuła tylko wściekłość.
Ale trochę inny rodzaj wściekłości.
Była wściekła na siebie, że jak zwykle wszystko zniszczyła i powiedziała Charlesowi coś, co nie do końca jest prawdą. Prawdą, z którą nie potrafiła się pogodzić...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No cóż, ten rozdział miał wyglądać troszkę inaczej, ale szanowny Wattpad postanowił usunąć mi rozdział i musiałam go pisać od nowa, a wtedy już nie odwzoruję idealnie tego samego
I hope you enjoyed
~Sarkastyczny Ssak
ESTÁS LEYENDO
𝐑𝐨𝐚𝐝 𝐭𝐨 𝐠𝐥𝐨𝐫𝐲 {𝐅1 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧}
FanfictionAnnabeth Walker, młoda dziewczyna, która wstrząsnęła światem Formuły 1, dołączając do elity najlepszych kierowców na świecie. Jednak gdy ambicje przerastają osiągi bolidu, sprawy zaczynają się komplikować, a relacje z resztą zespołu kruszyć się. Jed...
~~18~~
Comenzar desde el principio
