76 ღ ...kiedy szukasz wymówek...

1.6K 106 29
                                    

Willow dość szybko zaciągnęła Carlisle'a do łóżka, tłumacząc się zmęczeniem. Nawet nie reagowała na jego zaczepki, dzięki czemu Cullen faktycznie sądził, że dziewczyna była zmęczona i chciała się wyspać. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo chciała powtórzyć ostatnią noc.

Przez cały następny dzień robiła wszystko, by nie myśleć o nim w ten sposób. Nie skanowała go wzrokiem zbyt długo, choć wręcz się o to prosił. Nie zastanawiała się zbyt długo nad miękkością jego włosów. Nawet ich nie dotykała w obawie, że nakręci nie tylko siebie, ale i jego. A już i tak miała problem z samą sobą. Zwłaszcza, że zmuszona ubrać jedną ze spódniczek, nie mogła pozbyć się wrażenia, że blondyn przewierca ją wzrokiem. 

— Jestem, kurwa, napalona... — mruknęła sama do siebie. Odkręciła kran i zwilżyła twarz wodą. Nie pomogło, kolejna bujda. Usiadła na ziemi, zaciskając dłonie na niewinnym dywanie. Miała ochotę warknąć z bezsilności, ale wiedziała, że Carlisle ją usłyszy i najprawdopodobniej przyjdzie zobaczyć, co się dzieje. 

Wykonała kilka głębokich wdechów. Wszystko, co musiała zrobić, to wytrzymać kilka dni jako dziewica. Nic więcej. To chyba nie takie trudne, w końcu była nią przez praktycznie całe życie. Przemyła twarz jeszcze kilka razy i poirytowana wyszła z łazienki. 

Wróciła do salonu, gdzie katowała Carlisle'a Harrym Potterem. Przecież jakoś musiała spożytkować ten czas. Ze zdumieniem spostrzegła, że odwiedzili ich goście. Wtedy właśnie przypomniała sobie, co mówił jej mąż. Małżeństwo opiekuje się wyspą. I wedle Alice, to właśnie ta para miała dostarczyć jej przesyłkę. 

— Dzień dobry — uśmiechnęła się, wchodząc do pomieszczenia. Podeszła bliżej, by stanąć obok Carlisle'a. — Miło mi państwa poznać...

Starsi spojrzeli na Willow dość niepewnie. Kobieta nawet cofnęła się o krok, jakby czegoś się przestraszyła. Jej spojrzenie powędrowało z powrotem na doktora. 

— Gustavo i Kaure nie mówią po angielsku — wyjaśnił krótko Carlisle. 

Mina brunetki natychmiast zrzedła. Nie mówią po angielsku. Nie mówią po angielsku. NIE MÓWIĄ PO ANGIELSKU. To jak ona do jasnej cholery miała im wytłumaczyć, że mają przywieźć jej paczkę z portu?! Na migi?

Miała ochotę wrzasnąć. Jak Alice mogła ominąć tak ważną rzecz? Wręcz podstawową?! 

— Wszystko dobrze? — zapytał Carlisle, widząc dziwną minę brunetki. 

Kiwnęła jedynie głową i wyciągnęła dłoń w stronę kobiety.

— Willow B... — zacięła się. Uśmiech znów mimowolnie pojawił się na jej twarzy. No tak, nie była już Willow Black. — Cullen. Willow Cullen.

Starsza pani dość niepewnie uścisnęła rękę brunetki, to samo zrobił jej mąż. Po chwili małżeństwo zniknęło na górze, a Carlisle i Willie wrócili na kanapę.

— Muszę się do tego przyzwyczaić... — mruknęła brunetka, wtulając się w bok Cullena. 

— Pięknie brzmi — przyznał blondyn, całując dziewczynę w skroń. 

Przez chwilę trwali w ciszy, aż do momentu, w którym dłoń wampira spoczęła na udzie dziewczyny. Świadomie lub mniej świadomie zaczął przesuwać nią w górę i w dół, powodując, że temperatura Willie gwałtownie podskoczyła. Zacisnęła zęby. 

Wstała szybko i pobiegła na górę. Zabrała długopis i notatnik, który znalazła w jednej z szuflad.

Wróciła na dół równie szybko i zupełnie nie przejmując się dziwną miną Carlisle'a wskoczyła na jego kolana. Notatnik oparła o jego tors i z uśmiechem spojrzała w złote oczy.

Promień słońca || Carlisle CullenWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu