32 ღ ...kiedy przyjdzie czas powrotów...

2K 131 27
                                    

— Odwieź mnie do domu — syknęła Willow, gdy doktor zatrzymał się na parkingu Forks.

Carlisle jednak nie miał zamiaru jej posłuchać. Musieli poważnie porozmawiać i nie mógł odkładać tego w nieskończoność. Parking nie był do tego najlepszym miejscem, ale zapewniał im prywatność, której nie mieli ani w rezerwacie, ani w domu Cullenów.

— Porozmawiajmy.

— Mam dość tych rozmów! — warknęła Willow. — Nie mogę za tobą nadążyć! To ty mnie pocałowałeś i teraz tego żałujesz! Trzeba było tego nie robić! Po co w ogóle przyjechałeś...

— Willow, poczekaj... — poprosił, odwracając się w stronę dziewczyny. Patrzyła na niego wzrokiem, pełnym rozczarowania. Wiedział, że znów ją zawiódł, ale nie mógł pozwolić ich relacji pogłębiać się, gdy nie miał pewności, że Willie rozumie wszystkie jej konsekwencje. — Daj mi powiedzieć.

— Słucham. — Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi, z zaciśniętymi wargami oczekując tego, co doktor jej powie.

— Nie jestem pewny, czy rozumiesz wszystkie konsekwencje tego, co... Co dzieje się między nami...

— A coś się dzieje? — zapytała, udając zaskoczoną.

— Willow. — Blondyn pochylił się w stronę brunetki. — Chodzę po ziemi tak długo... I jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego...

Black zmarszczyła brwi, poprawiając się na fotelu. Z szybko bijącym sercem oczekiwała na to, co wampir ma do powiedzenia. Wciąż była na niego zła, ale miała nadzieję, że jakoś wyjaśnią sobie całą sytuację.

— Poczułem coś do ciebie. Nie wiem do końca co, ale... Stałaś się dla mnie ważna.

Willow przetarła twarz. Tak długo czekała, by usłyszeć te słowa, aby Carlisle w końcu przyznał, że coś do niej czuje. Teraz jednak, gdy już wiedziała, że się nie myliła, jeszcze bardziej gubiła się w tym, co się działo. Zachowanie Cullena kłóciło się z jego uczuciami.

— Zachowywałeś się zupełnie, jak...

— Poczekaj — poprosił, łapiąc dziewczynę za dłoń. — Moja samokontrola to coś, nad czym pracowałem długo i... Rozumiesz, że jestem w stanie poprowadzić operacje... ale kiedy ty znalazłaś się w moim domu... Gdy nie czułem głodu wszystko było w porządku. Po prostu coś mnie do ciebie ciągnęło... Później stopniowo mój głód się powiększał, aż... Doszło do tamtej sytuacji, kiedy prawie... prawie cię... Willow, tak niewiele brakowało, żebym coś ci zrobił... Nie mogłem sobie tego wybaczyć. Wciąż nie mogę...

— Carlisle, to nie twoja...

— Moja, Willie. Tamtego wieczoru czułem takie palące pragnienie, jak po przebudzeniu ponad trzy wieki temu. Bałem się, że nawet... nawet, gdy będę syty... Zdałem sobie sprawę, że przy tobie moja kontrola nie istnieje.

— A teraz? — szepnęła, zaciskając lekko palce na lodowatej dłoni doktora.

— Przez długi czas chciałem zwalczyć uczucie, które do ciebie żywię. Pewien czas temu się z tym pogodziłem i chyba dlatego... Willie, wciąż coś mnie do ciebie ciągnie, ale... To, że jesteś tutaj, że ze mną rozmawiasz... uśmiechasz się... powoduje, że mój instynkt potwora schodzi na drugi plan i po prostu... jestem szczęśliwy... spokojny...

— To dlaczego... 

— Boje się, że ty... że nie jesteś świadoma wszystkich konsekwencji... Znaczy... Jeśli chcesz i... coś do mnie czujesz to... Willow, związek z wampirem to... to niebezpieczeństwo.

— Carlisle... — Tym razem to Willie pokręciła głową, jeszcze bardziej skracając dzielącą ich, i tak małą, przestrzeń. — Ufam ci. Zależy mi na tobie. Ja... Ja też próbowałam jakoś o tobie nie myśleć, ale... ale nie potrafię. Chce zaryzykować, rozumiesz? Naprawdę chcę, ale nie jestem pewna, czego ty chcesz.

Promień słońca || Carlisle CullenHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin