26 ღ ...kiedy wszystko jest na dobrej drodze...

2.2K 131 13
                                    

Przez następne dni Willow czuła się, jakby złapała szczęście za ogon. Nic nie było w stanie wyprowadzić jej z równowagi. Starsza pani, awanturująca się w bibliotece o książkę, którą rzekomo oddała trzy lata wcześniej, a która wciąż wpisana była jako wypożyczona. Dwunastolatkowie wydzierający się na cały budynek. Nawet Billy, ze zmarszczonymi brwiami psioczący na córkę, która odważyła się wytknąć błędy Radzie.

W końcu nawet Jacob, który zaczął bywać w domu trochę częściej, zauważył, że siostra śmieje się dużo częściej. A jeszcze częściej uśmiecha się pod nosem.

Postanowił więc wykorzystać moment jej chwilowej radości i zapytać o coś, o co prosiła go Bella już jakiś czas temu.

Stanął w progu pokoju Willow i cierpliwie poczekał, aż go zauważy.

— Stoisz tu w jakimś konkretnym celu, czy boisz się, że ściana się zawali i ją podtrzymujesz? — zapytała już po trzech sekundach.

— Bella chciałaby się z tobą zobaczyć.

Willie nie była w stanie powstrzymać uśmiechu. Rano rozmawiała przez telefon z Carlisle'em, który także wspomniał, że jego synowa wyraziła chęć spotkania.

Black zatrzasnęła laptopa nieco za szybko, czym wyraźnie zdziwiła brata. Postanowiła jednak nie zdradzić się tak szybko.

— W sumie i tak planowałam pobiegać, mogę ją odwiedzić. Wspominała o konkretnym powodzie?

— Nie — mruknął Jacob, zajmując obrotowe krzesło. — Rachel wraca za dwa tygodnie.

— Wiem. — Kiwnęła głową Willow. Może i była nieco pochłonięta innymi wydarzeniami, jednak nie umknął jej przyjazd siostry. W końcu nie widziała się z nią od świąt. Poza tym wraz z przyjazdem jednej z bliźniaczek uroczyście mogły rozpocząć się przygotowania do ślubu.

— Zastanawiałem się nad prezentem ślubnym...

Willow nie kryła swojego zdziwienia, gdy dotarły do niej słowa brata. To dziwne, że Jake myślał o czymś tak banalnym, jak prezent. Brunetka sądziła, że to na jej głowie pozostanie podarunek od niej, ojca i brata. Była naprawdę mile zaskoczona.

— I co wymyśliłeś? — zapytała, nieco rozbawiona. Oparła się wygodniej o ścianę i wpatrywała w brata.

— Właśnie nic. Może ty coś masz?

Willie roześmiała się szczerze, po chwili Jake do niej dołączył. No tak, jej brat zwykle szedł na łatwiznę, dlaczego tym razem miało być inaczej. Nie myliła się, wszystko pozostanie na jej głowie.

— Właściwie to w piątek jadę na rozdanie dyplomów. Pochodzę po sklepach i czegoś poszukam — obiecała, gdy na jej policzkach nie było już śladu łez rozbawienia.

— Rozdanie dyplomów?

— No tak, panie wiecznie zajęty. Twoja siostra skończyła studia, a ty nawet tego nie zauważyłeś!

— Oczywiście że zauważyłem! — oburzył się Jacob, jednak wstał powoli, chcąc uniknąć niewygodnych pytań. Naprawdę nie orientował się zbyt w edukacji siostry. Sądził, że ma jeszcze jakieś egzaminy, a wyglądało na to, że faktycznie ukończyła uniwersytet. — Po prostu wyleciało mi to z głowy... — wybronił się, uciekając z pokoju, tym samym unikając poduszki, którą Willow cisnęła w jego stronę.

Willow Black nie należała do tych dziewczyn, które stały godzinami przed lustrem i stroiły się. Nie wpisywała się też w rejestr tych, które malowały się już dwie godziny przed wyjściem, by zrobić perfekcyjne kreski, albo włosy. Z włosami to w ogóle rzadko coś robiła, przecież jej burza na głowie żyła własnym życiem.

Promień słońca || Carlisle CullenWhere stories live. Discover now