27 ღ ...kiedy każdy pretekst jest dobry...

2.1K 134 46
                                    

Carlisle nie krył radości, gdy już na podwórku wyczuł obecność Willow. Wszedł do domu tempem o wiele szybszym niż zwykle z uśmiechem, który ostatnimi czasy coraz częściej gościł na jego twarzy.

Zastał Black w pokoju gościnnym, gdzie na podłodze spędzała czas w towarzystwie Renesmee i Belli.

— Willow, miło cię widzieć — uśmiechnął się wampir, wchodząc do pomieszczenia.

Black spojrzała na mężczyznę, a jej oczy błysnęły z ekscytacji.

— Cześć — odwzajemniła uśmiech, odruchowo przesuwając się nieco w bok, by zrobić doktorowi miejsce. Carlisle jednak nie zdążył nawet zrobić kroku, bo Bella wstała, biorąc na ręce Renesmee.

— To wy sobie pogadajcie, a ja idę położyć Nessie, bo już robi się marudna — powiedziała, tuląc do siebie córkę.

Willow i Carlisle spojrzeli na siebie, jednak nic nie powiedzieli. Cullen opuściła pokój, pozostawiając tę dwójkę samych sobie.

— Nie wyglądała na marudną — zauważyła brunetka, siadając na kanapie. Spojrzała na blondyna, który po chwili zajął miejsce obok.

— To prawda — przyznał, nie spuszczając wzroku z Willie, która nerwowo zagryzła wargę. — Jak spędziłaś dzień?

— Właściwie całkiem dobrze — przyznała dziewczyna, rozluźniając się trochę. — Nie licząc upierdliwej starszej pani... Za kilka dni mam rozdanie dyplomów, więc skupiam się głównie na tym. Jedno szczęście, że dostaniemy togi, nie muszę za bardzo zastanawiać się nad strojem. W każdym razie spodnie będą akceptowalne.

— Czyli spotkasz się z przyjaciółmi? Po długiej przerwie chyba nie możesz się doczekać?

— To... — Willow westchnęła, szukając właściwych słów. Nie widziała sensu, by okłamywać doktora. Wierzyła, że ich rozmowy zachowuje w absolutnym sekrecie, a poza tym czuła, że musi się wygadać. — Nie nazwałabym ich przyjaciółmi. Moje kontakty międzyludzkie... 

— Jeśli nie chcesz...

— Nie, nie o to chodzi... Po prostu nigdy nie byłam zbyt rozrywkowa. Nie szukałam kontaktu z rówieśnikami. Od czasu do czasu pożyczyłam komuś notatki, ten ktoś się odwdzięczył. Po długim czasie zaprzyjaźniłam się z współlokatorką... Dość rozrywkową dziewczyną, a ona... — Black odchrząknęła, szukając w sobie wewnętrznej odwagi, by dokończyć opowieść. — Poznała mnie ze swoimi znajomymi... Czasami wychodziliśmy gdzieś razem. Wśród tych osób był... był Tony. Zaprzyjaźniłam się z nim... później... później zostaliśmy parą, jednak po trzech miesiącach przyznał się, że zbliżył się do mnie tylko po to, by znaleźć się bliżej Meghan, mojej współlokatorki, z którą w międzyczasie zdążyłam się pokłócić właśnie ze względu na niego. Byłam tak zaślepiona, zakochana, że... nie widziałam tego, co wszyscy wokoło. Tak straciłam znajomych, przyjaciółkę i faceta. Uwierz mi, że wyjazd do Forks był dla mnie zbawieniem... — uśmiechnęła się smutno. Była tak naiwna. Kiedyś samotność nie była dla niej problemem. Lubiła spędzać czas na łonie natury, czytając książkę. Dopiero w college'u brak towarzystwa zaczął jej doskwierać. Głównie wtedy, gdy inni studenci patrzyli na nią jak na odludka. Wtedy pojawiła się Meghan i jej zabawowa dusza. A wraz z nią wszystkie problemy młodzieńczego świata.

— To znaczy, że pierwszy zawód miłosny masz za sobą.

— Tak. Poprzedzony był kilkoma dziwnymi zauroczeniami w stronę członków brytyjskich zespołów — roześmiała się Willow. 

— Czasami, gdy zaufasz niewłaściwej osobie, tak się właśnie dzieje. Myślę jednak, że nie ma sposobu, by całkowicie uniknąć takich sytuacji. Każdy z nas musi zawieść się na bliskich osobach, rozczarować. To część ludzkiego życia.

Promień słońca || Carlisle CullenWhere stories live. Discover now