| XLV |

1.1K 57 2
                                    

Musiałam przyznać, że od początku mojej relacji z Riddlem musiałam zacząć znosić różne rzeczy, które były dla mnie poniekąd nowością. Dusiłam w sobie zirytowanie czy żal do chłopaka, a do tego byłam przygotowana na najróżniejsze pomysły, które tylko przyjdą Riddlowi do głowy. Był również Malfoy.

Był on dość specyficzną osobą, która balansowała pomiędzy przymilaniem się do mnie gdy czegoś chce od Riddle'a oraz gnębieniu mnie gdy miał na to ochotę. Ten dzień należał do tych gorszych właśnie z jego powodu. Mimo iż starałam się nie zwracać uwagi na jego teksty w moim kierunku to nadal miałam uczucia i pod koniec dnia uderzało to we mnie. Pech jednak chciał, że w momencie gdy opadłam już z sił Riddle uznał, że chce się spotkać.

Wyszłam ze swojego dormitorium przecierając dłońmi twarz aby chociaż trochę pobudzić się do życia i weszłam do pokoju wspólnego. Szybko znalazłam Toma, który siedział na uboczu więc zajęłam miejsce na przeciw niego.

- Co się stało? - usłyszałam z jego strony zanim zdarzyłam się przywitać. Zmarszczyłam lekko brwi udając niezrozumienie.

- Słucham?

- Zadałem pytanie i oczekuje odpowiedzi - odparł wpatrując się we mnie niemalże zabójczym wzrokiem.

- Skąd taka myśl, że mogłoby coś się stać? - zapytałam z uśmiechem odchylając się do tyłu.

- Czy w tym momencie żartujesz czy naprawdę sądzisz, że po takim czasie nie zauważę zmiany w twoim zachowaniu, Darcy - Tom naciskał nawet na chwilę nie odrywając ode mnie wzroku, który ja tak bardzo starałam się unikać.

- Znając ciebie byłabym zaskoczona gdybyś coś zauważył jeżeli bym zmieniła swoje zachowanie - gdy to powiedziałam uniósłam lekko wzrok, ale w momencie gdy nasze spojrzenia się spotkały poczułam jak moja cała pewność siebie ze mnie ulatuje.

- Mam zacząć wymieniać abyś mi uwierzyła? - zapytał ironicznie, ale w momencie gdy nie odpowiedziałam na jego pytanie wypuścił głośno powietrze i poprawił się na fotelu. - Dobrze. Zacznijmy od tego, że wyglądasz jak zbity pies - stwierdził, a gdy zachciałam zaprzeczyć począł dalej wymieniać. - Do tego usiadłaś jak normalna, cywilizowana osoba zamiast niemal skacząc na fotel. Jeszcze twój chód i brak żartów. Wystarczy? - popatrzył na mnie uważnie, na co skinęłam lekko głową nie wiedząc co takiego miałabym mu odpowiedzieć.

- W porządku wierzę ci, ale nigdy nie uwierzę w to, że interesują cię moje problemy - stwierdziłam podnosząc wzrok na Ślizgona. - Więc jeśli skończyłeś się popisywać, przejdź do rzeczy.

- Kto cię nazwał szmatą? - zapytał, na co ja poczułam jak moje serce zaczyna szerzej bić i moje oczy bardziej się rozszerzyły.

- Jak- Wszedłeś do mojej głowy? - popatrzyłam na chłopaka oburzona powstrzymując się od wstania i zwrócenia w jego stronę różdżki.

- Kto? - Riddle nie odpuszczał zaciskając dłonie na podłokietnikach fotela. - Jeżeli nie dowiem się tego od ciebie znów przeczytam twoje myśli.

- Nienawidzę cię - wstałam czując jak gniew kieruję mną i moimi czynami.

- Więc Malfoy - stwierdził na co ja odwróciłam się w jego stronę i ledwo się powstrzymywałam od rzucenia się na niego z piesciami.

- To nie twoja pieprzona sprawa więc się nie wtrącaj - powiedziałam z zacisnietymi zębami, na co Riddle wstał stając na przeciw mnie.

- Nie moja sprawa? Wyraziłem się jasno, że jaki kolwiek uczynek wymierzony w twoja stronę jest jednocześnie urazą wobec mnie - stwierdził odwracajac się w stronę wyjścia. Zanim zdążył zrobić pierwszy krok chwyciłam go za przedramię.

- Nie wtrącaj się w to - powiedziałam mrugając szybko aby łzy emocji nie wydostały się na powierzchnię. Nie teraz i nie przy nim.

- Ja mam się nie wtrącać? To ty powinnaś była powiedzieć mi o tym wcześniej.

- Nie jesteś moim ojcem więc Nie zachowuj się jak on.

- Jestem twoim przyszłym mężem i nikt nie ma prawa ciebie obrażać! - powiedział trochę za głośno, ale w tamtej sytuacji ten fakt najmniej się liczył. Staliśmy na przeciwko siebie mierząc się wzrokiem i mimo, że czułam że zaraz ulegnę to nie chciałam pierwsza ukazać słabości. - Nie idź za mną - odparł odwracajac się i szybkim krokiem idąc przed siebie. Gdy tylko zrobił swój pierwszy krok chciałam za nim pobiec, ale ktoś przytrzymała mnie mocno.

- Zostaw. Pogorszysz tylko sprawę - usłyszałam głos Averego i poczułam jego rękę, która jeździła po moim ramieniu lekko.

- Jak? Przecież Riddlowi nawet nie chodzi o to, że ktoś mnie obraził tylko, że jego własność została w jakikolwiek sposób zlekceważona - prychnęłam pogardliwie odwracajac się w stronę Averego, który patrzył na mnie ze ściągniętymi brwiami.

- Myślisz? Ja bym nie doszukiwal się aż takich powiązań - stwierdził, na co pokręciłam głową z westchnieciem.

- Nie mów jakbyś nie znał Toma. Przyzwyczaiłam się już do jego zachowań, właśnie w tym guście - odparłam wskazując drzwi jakby miał za chwilę przez nie przejść.

- W porządku. Masz ochotę na partię? - zapytał niezbyt subtelnie zmieniając temat. Skinęłam jednakże w odpowiedzi głową i usiadłam razem z chłopakiem przy szachownicy czekając na powrót Ślizgona.

Muszę przyznać, że dość długo zajmowało Riddlowi to, czym się zajmował. Na tyle długo, że jeszcze chwila, a z Averym zaczęlibyśmy kłócić się o rozgrywkę. Zajim jednak zdążyło do tego dojść Tom wszedł jakby nigdy nic do pokoju wspólnego i usiadł obok nas przyglądając się szachownicy po już skończonej parti.

- Nie pytasz co się stało? - Avery spojrzał na mnie zdziwiony, na co pokręciłam głową wstając od szachownicy.

- Nie mam zamiaru o tym słyszeć - odparłam mierząc Riddle'a od stóp do głów. - Tom, postępujesz jakbyś nie znał świata. Jak nie Malfoy to znajdzie się inny, a ten przynajmniej kończył na słownych potyczkach - stwierdziłam przez chwilę mierząc się z nim wzrokiem.

- Więc lepiej gdybym udawał iż nic się nie dzieje? - zapytał nie odwracając ode mnie wzroku.

- Tak - powiedziałam pewnym siebie głosem. - Byłoby zdecydowanie lepiej.

- Mówisz to chociaż nie wiesz dlaczego Malfoy to robił, ale nie wysilaj się - zaśmiał się oschle. - Nie mam zamiaru ci o tym powiedzieć.

- Świetnie - prychnęłam wymijając chłopaka, zatrzymując się jednak obok jego fotela. - Nie wchodź mi już nigdy więcej do głowy.

Po drugiej stronie | Tom Marvolo RiddleМесто, где живут истории. Откройте их для себя