| XXV |

1.3K 82 24
                                    

- Możemy - zapytałam oczyszczając po chwili gardło słysząc swój zachrypnięty głos. - Możemy już iść - powiedziałam mijając następnie Riddle'a wychodząc z domu.

Szliśmy w ciszy aż do momentu gdy zobaczyliśmy dom, który był prawie identyczny jak ten, który opisał nam krewny Toma. Popatrzyłam na chłopaka z lekkim wahaniem nie wiedząc, czy na pewno chciałam na to patrzeć, ale Riddle bez patrzenia na mnie rozejrzał się, po czym wyciągnął różdżke i stanął przed drzwiami domu. Machnal ręką umożliwiając sobie wejście, a następnie popatrzył na mnie nieodganionym wzrokiem.

- Już idę - powiedziałam, w końcu przerywając ciszę po czym weszliśmy do środka. Wnętrze było ozdobione dość żywymi kolorami, a w szczególności kontrastowały one z szarością, która panowała w domu potomków Salazara. - Ktoś jest w kuchni - szepnęłam stojąc blisko Toma, gdy tylko ujrzałam cień, który przemknął po jednej ze ścian w pomieszczeniu. Ślizgon prawie niezauważalnie skinął na moje słowa głową i skierował swoje kroki w tamtą stronę. Przed wejściem do kuchni popatrzył na mnie znacząco przez co zatrzymałam się na progu i odwróciłam wzrok.

Słyszałam głos Riddle'a, a potem upadające ciało na podłogę. Czułam się z tym bardzo źle. Mimo, że to nie ja dokonywałam zabójstwa. Nim zdążyłam się nad tym głębiej zastanowić wrócił do mnie Tom z kamienną twarzą. Zachowywał się jakby nic przed chwilą się nie zdarzyło.

- Została góra - powiedział półgłosem na co przytaknelam lekko. Riddle bardzo szybko znalazł, jak się okazało, ojca chłopaka. Nie musiał się wcale przedstawiać, bo był prawie identyczny Jak Tom. Miał jedynie poważniejsza i starszą twarz oraz siwiejące już włosy.

Ślizgon stanął nad obliczem śpiącego ojca i popatrzył na niego przez chwilę w ciszy. Nie minął jednak moment, a mężczyzna nie żył.

- Chodźmy stąd - powiedział w końcu Riddle chowając różdżke do kieszeni. Zdążyłam uchwycić wzrokiem ten jeden moment gdy chłopakowi zadrżała ręka.

Gdy wracaliśmy z posiadłości Tom zachowywał się inaczej. Na zewnątrz jak zwykle udawał niewzruszonego, ale po jego mimice, głosie czy nawet oczach mogłam dostrzec te małe różnice, których wcześniej nie było.
- Prześpimy się dzisiaj w tym domu - powiedział Riddle otwierając drzwi do posiadłości potomków Salazara.

- I tak nie mam nic do gadania - stwierdziłam rozglądając się wokół. - Ale to ja wybieram pokój - odparłam wchodząc szybkim krokiem na drugie piętro widząc wiele drzwi, które zaczęłam po kolei otwierać. Kilka sypialni było na tyle zaniedbanych, że nie dało się na nie patrzeć. Na moje szczęście w końcu znalazłam dość spory pokój z nie zniszczonym łóżkiem i bez dziur w panelach. Wyciągnęłam szybko różdżke i rzuciłam zaklęcie czyszczące na początku na łóżko, potem na meble i na końcu podłogę, ściany oraz okna.

- Nie pasuje tobie żółty kolor - usłyszałam głos Riddle'a za sobą, który stał oparty o ścianę.

- Stylista się znalazł - prychnęłam z lekkim uśmiechem na ustach. - Znalazłeś sobie pokój? - wraz z tym pytaniem Ślizgon uniósł brwi w zdziwieniu i rozbawieniu.

- Właśnie włamaliśmy się do czyjegoś domu, nie wiemy czy ktoś tu nie przyjdzie. Nie boisz się, że ktoś zabije cię we śnie? - zapytał, a ja wywróciłam lekko oczami.

- Jedyną osobą zdolną tutaj to zrobić jesteś ty. Więc odpowiadając na Twoje nie zadane pytanie. Owszem, będę się czuć bezpiecznie sama w pokoju - Oczywiście, że kłamałam, ale nie chciałam aby szczątki mojej dumy były zmiecione razem z tym całym kurzem z podłogi.

- Nie kłam - powiedział krótko Riddle wychodząc z pokoju.

Do końca dnia zwiedziłam cały dom, który zadbany mógłby być nawet ładny. Tom unikał spotkania ze mną mimo, że wiedziałam iż nadal znajduje się w budynku. Ostatecznie do konfrontacji doszło dopiero wieczorem gdy Siedziałam w luźnych spodniach i dużej bluzce na łóżku czytając pierwszą lepszą książkę, która znalazłam.

- Ten.. Czarodziej nie będzie już nam przeszkadzał - powiedział Riddle na wejściu. Wyglądał na zmęczonego psychicznie i fizycznie.

- Dobrze - odparłam krótko starając się nie patrzeć w stronę Toma, który poszedł w stronę łazienki biorąc ówcześnie kolejną parę ubrań na przebranie.

- Tom - zaczęłam w chwili, gdy chłopak wszedł z powrotem do pokoju i usiadł obok mnie na łóżku. - Wiesz co to są horkruksy?

- Nie. Gdzie to znalazłaś? - Riddle przyjrzał się książce, którą czytałam, a ja odwróciłam ją, treścią w stronę chłopaka.

- Jest urwana kartka - wskazałam miejsce gdzie definicja się kończy.

- Nie wiem. W Hogwarcie jest dużo ksiąg. Znajdziesz gdzieś to w końcu - stwierdził odchylając gruby koc, który wyczarowałam i odwrócił się w stronę przeciwną do mnie.

- Tobie też dobranoc, Tom - powiedziałam gasząc świeczkę obok mnie i również kładąc się do łóżka.

W nocy obudził mnie nie to sam Riddle jak szarpnięcie, które poczułam. W pół przytomna popatrzyłam w stronę chłopaka, którego całkowicie nie widziałam przez ciemność panującą w pokoju. W końcu zrozumialam co mnie obudziło. Tom znów miał zły sen i tym razem chwycił mnie za przedramię ściskając nie lekko. Byłam przekonana, że pozostanie po tym ślad. Starałam się ponownie zasnąć, ale z tym miałam już dużo większy problem. Leżałam kilka minut patrząc się w sufit to w stronę, gdzie znajdował się Ślizgon.

W pewnym momencie wpadłam na głupi pomysł gdy Riddle po raz kolejny ścisnął mocniej moją reke. Mogłam zawsze zwalić to na sen, więc z tym problemu nie miałam. Przysunęłam się bliżej chłopaka kładąc swoją głowę między ręką, a torsem czując jak jego klatka unosi się i opada. Miałam wrażenie, że w tamtym momencie Tom nadal się nie obudził przez co uśmiechnęłam się zwycięsko i zamknęłam usta zadowolona z siebie.

Po drugiej stronie | Tom Marvolo RiddleWhere stories live. Discover now