| XIII |

1.7K 94 59
                                    

Siedziałam z Riddlem długo rozmawiając na różne, czasem dziwne tematy, ale miałam zamiar dotrzymać towarzystwa chłopakowi do momentu gdy wejdziemy w nowy rok. Gdy była jedenasta wieczorem czułam jak sen zaczyna mnie brać.

- Nie rozumiem, dlaczego nie pójdziesz spać - odparł Riddle, a ja uśmiechnelam się w jego stronę.

- Mam zamiar spędzić z tobą sylwestra. Potrzeba snu mi w tym nie przeszkodzi - powiedziałam, a brunet wzruszył na moje słowa ramionami.

- Jak chcesz - w tym momencie przestał już się kłócić o konieczności spędzenia razem z nim tego dnia, bo i tak dobrze wiedział, że nie zmienię swojego zdania, a przekonywanie mnie do tego byłoby po prostu zwykłą stratą czasu.

- Lubisz mnie choć trochę, Tom? - zapytałam przeciągając się na kanapie, a Riddle spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami.

- Jesteś irytująca - odparł, a ja pokręciłam głową.

- Nie pytałam jaka jestem, a czy mnie lubisz - dociekałam, a Ślizgon widocznie bił się z myślami co powinien odpowiedzieć na moje słowa. Przez chwilę siedział w cichy po czym westchnał cicho.

- Może jest jakaś iskra sympatii - przyznał, a ja zdziwiłam się na jego słowa. Nie spodziewałam się, że odpowie na to pytanie tak... Wprost. Byłam przekonana, że tak jak zwykle będzie wymigał się od odpowiedzi na tego typu pytania.

- To już jest coś - odparłam z zadowoleniem.

- Od kiedy to przeszliśmy do mówienia do siebie po imieniu? - dopytał się, a ja wzruszyłam ramionami z uśmiechem.

- Ja tobie nie każe mówić do mnie po imieniu - powiedziałam patrząc na Riddle'a. - Chociaż byłoby miło.

- Mówię, gdy jesteśmy w pobliżu Slughorna albo innych nauczycieli - stwierdził, a ja poprawiłam się na kanapie patrząc na zegar. Zostało raptem parę minut.

- Masz postanowienie noworoczne? - dociekałam, a Riddle popatrzył na mnie widoczne zmęczonym wzrokiem.

- A ty masz? - zapytał wymijająco, a ja pokiwałam głową.

- Chciałabym aby przyszły rok był tak dobry jak koncowka tego - przyznałam, a twarz Toma wyrażała zdziwienie.

- To już przestał przeszkadzać Ci fakt, że zmusiłem cię do "usługiwania" mi? - usmiechnelam się na słowa chłopaka.

- Przestał od kiedy nie nazywam tego usługiwaniem, a zwykłą pomocą. Czasem każdemu się ona przyda - powiedziałam szczerze, a Riddle prychnal na moje słowa zanim zdążył się powstrzymać.

- Możesz nazywać to jak tylko chcesz - przyznał, a ja popatrzyłam z powrotem na zegar.

- Zostało trzydzieści sekund. Nie masz żadnego życzenia? - zapytałam, a Tom ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się w dziwny sposób i popatrzył prosto na mnie.

- Zostań moją prawą ręką - odparł, a moja twarz zmieniła się ze zdziwienia w uśmiech.

- Dobrze - odparłam bez większego namysłu, a zanim się obejrzałam na zegarze było już po północy. - Szczesliwego nowego roku, Tom.

- Szczesliwego nowego roku, Darcy - odpowiedział powodując na mojej twarzy jeszcze szerszy uśmiech.

***

Nie spodziewałam Się, że wstanie już tego samego dnia będzie takie ciężkie. Leżałam przez kilka minut na łóżku nie mogąc z niego wstać, a gdy to uczyniłam stałam przed komoda nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Gdy wyszła natomiast już z dormitorium na zewnątrz czekał na mnie Riddle.

- Długo się zbierałaś - powiedział, a ja podniosłam lekko brwi w zdziwieniu.

- Czekałeś na mnie? - dociekałam zaciekawiona stając na przewko Ślizgona.

- Nie mogłem do ciebie przyjść, więc musiałem stać tutaj - powiedział wymijająco, a ja triumfowałam w duchu.

- Czym się dzisiaj zajmiemy? - zapytałam, a Tom popatrzył na mnie z dziwnym uśmiechem.

- Czy wiesz jakie były przedmioty charakterystyczne, symboliczne dla każdego z założycieli? - zapytał, a ja zamyśliłam się nad tym co mój stary profesor z historii magii o tym mówił.

- Pamiętam, że był diadem Roweny Ravenclaw i miecz Gryffindora - odparłam po chwili namysłu, a Ślizgon skinął głową.

- Są jeszcze dwa. Pomożesz mi odszukać trzy z nich - powiedział pewny swojego Ślizgon na co popatrzyłam na chłopaka lekko skonfundowana.

- Do czego są ci potrzebne? Przypadkiem nie zaginęły kilkaset lat temu? - zapytałam idąc za Riddlem w kierunku wyjścia.

- Do czego, to dowiesz się za jakiś czas i owszem zaginęły, ale wiem gdzie jest pierwszy. Pozostałe dwa to tylko kwestia czasu - mówił z wyczuwalnym zadowoleniem z siebie w głosie. Nie skomentowałam tego i doszłam jak się okazało do biblioteki. - Tu powinny być jakieś informacje - powiedział stając między regałami najwyraźniej oczekując ode mnie, że to ja się tym zajmę.

- Będę miała jakieś zajęcie, bo w końcu nie mam nic do roboty - powiedziałam sarkastycznie, a ku mojemu zdzieniu Tom uśmiechnął się. Ironicznie.

- Świetnie - odparł siadając przy jednym z biurek i wyjmując pierwszą lepszą książkę. Odwróciłam wzrok od Ślizgona i zaczęłam szukać ksiąg o założycielach Hogwartu, których było sporo. Polozylam te najgrubsze na biurku, przy którym następnie usiadłam. Było ich sporo, ale w duchu powtarzałam sobie, że nie będzie tak źle, bo na pewno gdzieś na poczta u będzie informacja, która naprowadzi mnie na rozwiązanie zagadki, gdzie skarby się znajdują. Zorientowałam się, że tym razem się pomyliłam gdy odłożyłam trzecia książkę. Zajęło mi to, jak się okazało, kilka godzin i gdy zamykałam już czwartą książkę przeczytałam zdanie, które o dziwo wcześniej nie zwróciło mojej uwagi.

- Jak mogłam na to nie wpaść. Jak ty mogłeś na to nie wpaść? - zapytałam zwracając tym samym na siebie wzrok Toma.

- Słucham? - popatrzył na mnie znudzonym wzrokiem. Najwidoczniej chłopak również szukał jakiś przydatnych informacji.

- Puchar Helgi Hufflepuff jest przekazywany z pokojenia na pokolenie więc nie mogł zostać w Hogwarcie. Jedyna żyjąca krewną jest Chefsiba Smith. Ona ma puchar - stwierdziłam dumna z siebie oraz z moich umiejętności przeszukiwania ksiąg.

- Nie wiem czy mam bardziej ochotę ci podziękować czy zrzucić z mostu za to co powiedziałaś - odparł Riddle, a ja uśmiechnelam się szeroko na jego słowa.

- A mogę wybrać?

Po drugiej stronie | Tom Marvolo RiddleWhere stories live. Discover now