| XXXIX |

1.1K 69 5
                                    

Następnego dnia czułam się już zdecydowanie lepiej i może to było za sprawą przespanej nocy i kawałka dnia czy może zawdzięczam to Averenu, który wysłuchał mnie poprzedniego dnia. Jednego byłam pewna, a mianowicie tego że nie miałam ochoty widzieć Riddle'a jak najdłużej się da. Znając jednak samego Ślizgona i moje życie mogłam się spodziewać, że ta prośba nie ma prawa się spełnić i już po przyjściu do pokoju wspólnego Tom podniósł na mnie wzrok w chwili, gdy się pojawiłam.

Starałam się go ominąć szerokim łukiem i pójść na śniadanie, ale mogłam się spodziewać tego, że za mną pójdzie. To było bardziej niż pewne.

- Porozmawiasz z Marianne Tomlinson, jest krewną Hufflepuff. Powinna wiedzieć gdzie jest następczyni - powiedział idąc obok mnie. Gdy tylko skończył swoją wypowiedź uniósłam ze zdziwienia brwi i odwróciłam głowę w stronę Ślizgona.

- Nie słyszałeś mnie wczoraj? Nic dla ciebie nie zrobię.

- Powiedziałaś, że mam nie przychodzić na Twój pogrzeb, a nie że nie będziesz nic dla mnie robić - stwierdził swoim zwyczajnym głosem jakby nigdy nic. Denerwowało mnie to w nim aż za bardzo.

- Czyli będziesz się zachowywać jakby cię to wcale nie obeszło? - zapytałam patrząc z ukosa na Ślizgona.

- Jakbym kiedykolwiek przejmował się każdym twoim wybrykiem - stwierdził pobłażliwym tonem jakby rozmawiał o dziecku, które stłukło wazon w salonie.

- Wybrykiem? - zapytałam unosząc wyżej brwi na co Tom zmierzył mnie przez chwilę wzrokiem.

- Owszem.

- Świetnie, więc z tym pomysłem aby porozmawiać z Adrienne poradzisz sobie sam.

- Marienne, a ja nie muszę Ci przypominać iż nadal mi służysz - stwierdził zatrzymując się i oczekując, że zrobię to samo. Przeszłam kilka kroków po czym zatrzymałam się i odwróciłam w stronę chłopaka.

- Nie jestem twoją służąca, a towarzyszką I będę cię szanować jeśli dostanę w końcu oznaki szacunku od ciebie - popatrzyłam na Riddle'a, który przyglądał się mi bez słowa przez chwilę wzrokiem przejeżdżając po mojej osobie zatrzymując się ostatecznie na oczach.

- Czyżbym nie okazywał wobec ciebie szacunku? Mogłem zarządac bezwzględnej posłuszności tutaj i w innych aspektach życia - mówił przyciszonym głosem z każdym słowem przybliżając się do mnie aż stanął naprzeciw dość blisko abym mogła usłyszeć jego szept.

- Co cię powstrzymuję?

- Że I bez tego jesteś mi posłuszna.

- Zachowujesz się jak manipulant i dupek - stwierdziłam psując rosnące napięcie między nami.

- Język. Jesteś kobietą.

- Wy i te głupie staromodne tradycje - prychnęłam czując jak cała złość na Riddle'a przeobraża się w zirytowanie latami, w których żył chłopak.

- Wolałbym nie doświadczyć czasów, w których kobieta będzie się tak wyrażać, a w szczególności w obecności mężczyzny.

- Muszę cię za smucić - stwierdziłam ledwo powstrzymując się od wywrócenia oczami. - A w ramach przeprosin może nie będziesz dupkiem w swoje urodziny? - zapytałam patrząc uważnie na Riddle'a, który skrzywił się. - Wiem, język.

- Wpierw wykonaj swoją misję - stwierdził odwracając się i szybkim krokiem odchodząc ode mnie. Wzruszyłam lekko ramionami nauczona, że nie potrzebuje przejmować się jak zwykle dziwnymi zachowaniami Toma i ruszyłam przed siebie aby porozmawiać z niejaką Marienne.

Po zaczepieniu kilku ludzi i przeprowadzeniu z nimi dość szybkich rozmów doszłam do wniosku, że owa dziewczyna jest niską blondynką z Hufflepuff, która o tej porze najczęściej siedzi na dziedzińcu z przyjaciółkami. Postanowiłam zaczekać chwilę aż będzie ona sama i dopiero wtedy przeprowadzić z nią rozmowę. Okazało się to zdecydowanie trudniejsze niż myślałam, bo jak się okazało dziewczyna przez cały czas otaczała się znajomymi, którzy nie odchodzili od niej chociażby na krok. W tym jednak momencie zrozumiałam również dlaczego Riddle nie zrobił tego sam.

Do końca dnia chodziłam za Marienne myśląc jak mogłabym zacząć temat, ale skończyło się na tym, że weszła do pokoju wspólnego i już z niego nie wyszła. Zdenerwowana wróciłam do pokoju wspólnego Ślizgonów zawiedziona, że nie udało mi się spełnić oczekiwań Riddle'a, którego ku mojemu zdziwieniu nie zastałam w pokoju wspólnym.

- Co inspirującego i fascynującego robiłaś dzisiaj? - zapytał Avery podchodząc mnie z nieco za szerokim uśmiechem.

- Chodziłam za dziewczyną aby wyciągnąć z niej informacje.

- Cóż, łatwo się domyślić z jakim skutkiem wnioskując po twojej winie. Wyglądasz jakbyś miała zaraz się na kogoś rzucić - stwierdził z uśmiechem.

- Zabierz ręce, Avery - usłyszałam głos Riddle'a za sobą, który przypominał bardziej warkot. Gdy poczułam jak ciężar z mojego ramienia spada zdałam sobie sprawę, że chłopak położył na moim ramieniu dłoń.

- Spokojnie, nie zabiorę ci jej - stwierdził blondyn, ale w tej sytuacji zdecydowanie przeszedł na drugi plan.

- Nie jestem twoją własnością - powiedziałam odwracajac się w stronę Toma, który kroczył do nas nie śpiesząc się na zbyt.

- Oh, czyżby?

- Nie zaczynaj, Tom.

- To ty masz zamiar się kłócić, nie ja - uniósł lekko brwi udając zdziwionego. Jęknęłam zdenerwowana na jego słowa.

- Oczywiście, jak mogłam oskarżyć wielkiego Pana o coś takiego - powiedziałam i w tym momencie w oczach Riddle'a pojawił się niepokojący błysk, który wcale mi się nie podobał, a w szczególności nie w tej sytuacji.

- Nie będziemy tu rozmawiać - stwierdził mimo iż nie było nikogo w pokoju wspólnym. Przynajmniej ja nikogo więcej poza nami nie dostrzegłam.

- Świetnie.

To ja prowadziłam gdy szliśmy do jego dormitorium, w którym siedziało dwóch chłopaków, ale z chwilą gdy weszliśmy do środka bez słowa wyszli z pokoju. Czyli oni też byli podporządkowani Riddle'owi.

- Więc? Co masz mi do powiedzenia?

- Ja? Nic. Wydawało mi się iż to ty niespodziewanie masz mi wiele do zarzucenia, więc słucham.

- Jakiś ty łaskawy. Chodziłam za tą Adrienne czy Marienne cały dzień i nic. Będę chyba musiała ją porwać aby cokolwiek ruszyło do przodu - narzekałam. - Nie mówiłam poważnie - dodałam gdy dostrzegłam minę Riddle'a. - A ty co robisz w międzyczasie?

- Rzeczy o których nawet nie śniłaś - stwierdził i wydawało mi się, że nawet przez chwilę dostrzegłam mały uśmiech na jego twarzy.

- Zapewne.

- Więc? Masz jeszcze mi coś do powiedzenia?

- Zajmuję twój za wygodny materac - stwierdziłam siadając bez wyrzutów na jego łóżku. - A teraz możesz opowiadać co takiego załatwiło cię, że musiałam cię potem zszywać.

Po drugiej stronie | Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz