| X |

1.8K 88 7
                                    

- Widzimy się jutro - odparł Tom po chwili, którą spędziliśmy w milczeniu. Zgodziłam się z nim chcąc jak najszybciej wypróbować zaklęcie na dzienniku.

Gdy tylko rozdzieliliśmy się po wyjściu z komnaty poszłam szybko w stronę swojego dormitorium po dziennik, który był już prawie gotowy. Usiadłam na swoim łóżku wyciągając czarny zeszyt spod łóżka i kładąc na nim włos przyszłego właściciela. Wyciągnęłam następnie kartkę i przeczytałam zaklęcie starając się mówić dość wyraźnie, a gdy włos zniknął Siedziałam ucieszona wpatrując się w dzieło. Zastanawiałam się jednak w jaki sposób mogę sprawdzić czy zadziała. Popatrzyłam w stronę pióra i zrobiłam kropkę, która zniknęła. Popatrzyłam ucieszona na swoje dzieło gdy przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wstałam z łóżka i schował starannie dziennik idąc w stronę biblioteki.

Gdy weszłam do pomieszczenia nie znajdowało się w niej dużo uczniów co nie było dla mnie zaskoczeniem, bo w końcu niedługo święta, a profesorowie zaczęli zadawać nam zdecydowanie mniej.

Wyjęłam spis prefektów z Hogwartu i w końcu znalazłam.
"Tom Marvolo Riddle
Prefekt Slytherinu
31.12.1926 r."

Tom miał urodziny w ostatni dzień roku? Zaskoczona tym faktem odłożyłam książkę jednak momentalnie poczułam czyjaś obecność za sobą.
- Śledzisz mnie? - zapytałam będąc prawie całkowicie przekonana, że jest to Riddle.

- Szukałaś mnie w spisie prefektów? - odpowiedział pytaniem na pytanie, a ja odwróciłam się w jego stronę z niewinnym uśmiechem.

- O co chodzi? - zapytałam, a Ślizgon popatrzył na mnie poważnie.

- Myślałem, że jesteś w dormitorium - powiedział poważnym głosem, który brzmiał jakby mnie upominał.

- Czy to ma jakieś znaczenie?

- Owszem, mogłaś zginąć - odpowiedział mi, a ja stałam nieruchomo wpatrując się w Toma próbując zrozumieć o co mogło Ślizgonowi chodzić.

- Mówiłeś, że On mnie nie skrzywdzi - powiedziałam woląc nie używać jego nazwy w takim miejscu jak biblioteka.

- Sam z siebie cię nie zaatakuje, ale mogłabyś być przypadkowa ofiarą - powiedział surowo po chwili chwytając mnie za przedramię i idąc w stronę korytarza, który był mniej uczęszczany przez uczniów. - Czego szukałaś w spisie?

- Nie denerwuj się tak, szukałam kiedy masz urodziny - powiedziałam krzyżując ręce opierając się jednoczenie o ścianę.

- Nie mogłaś mnie o to zapytać? - popatrzył na mnie jak na mało inteligentne dziecko.

- A powiedziałbyś mi? - zapytałam, a Riddle prychnął.

- Dlaczego miałbym ci nie powiedzieć? - Tom popatrzył na mnie lekko skonfundowany podkreślając słowo "nie".

- Masz swoje dziwactwa, więc nie bądź taki zaskoczony - odparłam szczerze, patrząc zirytowanym wzrokiem na Toma, który nieświadomie pochylił się w moją stronę. Chłopak mierzył mnie wzorkiem gdy ja odetchnęłam głęboko starając się uspokoić. - Czy ty wiesz kiedy mam urodziny? Albo chociaż jakie mam drugie imię?

- Do czego zmierzasz?

- Powinniśmy wiedzieć więcej o sobie. Nawet na wypadek gdyby ktoś zapytał się o tak głupią rzecz, jak dzień urodzin - powiedziałam, a Tom westchnął lekko kiwając głową.

- Niech będzie. Porozmawiamy po balu u Slughorn'a - odparł oddalając się ode mnie w stronę zapewne komnaty, do której coraz częściej chodził. Ja również ruszyłam w swoją stronę, a konkretnie do mojego dormitorium aby dokończyć swoje dzieło.

Usiadłam z powrotem na moim łóżku i położyłam na kolanach dziennik wyjmując różdżkę i machając nią kilka razy aż z przodu pojawiło się imię i nazwisko Toma. Gdy miałam już odkładać prezent na miejsce pomyślałam o jednej rzeczy. Przerzuciłam wszystkie kartki i spojrzałam na tył zeszytu, a konkretniej na ostatnią kartkę. Wiedziałam, że Riddle będzie w stanie to przeczytać mimo, że litery prawie od razu znikały. Zadowolona ze swojego dzieła poszłam poszukać Averego, aby wręczyć mu moje dzieło.

Na moje szczęście nie był daleko, bo siedział ze znajomymi na dziedzińcu szkoły. Gdy mnie zauważył, a konkretniej fakt iż zmierzałam w jego stronę przeprosił swoich kolegów i podszedł do mnie.

- Skończyłam - odparłam wskazując na dziennik, który trzymałam przed sobą.

- Posłuchaj, dziękuję, że to zrobiłaś, ale uważam iż będzie to fair jeśli sama mu go dasz - zaproponował Ślizgon na co zdziwiłam się lekko.

- Przecież to było twoje zadanie - zaprotestowałam, ale Avery w odpowiedzi pokręcił tylko głową.

- Za  to ty je wykonałaś. Mówię, daj mu go sama - powiedział uśmiechając się w moją stronę i wracając do swoich znajomych. Westchnęłam i zawróciłam w stronę zamku. Czyli mam już prezent na jego urodziny.

Bal u Slughorna nadszedł dość szybko. Nie było to wielkie wydarzenie, gdyż jak to zdążył podkreślać Tom, profesor upije się na samym początku i nie będzie na nas zwracać większej uwagi. Z tego powodu postanowił w tym czasie wypuścić Bazyliszka dzięki czemu będzie mógł mieć alibi oraz mnie na oku abym jak to uznał, "nie zrobiła niczego idiotycznego, że skończyłabym jako pokarm dla węża". 

Stałam razem z Riddlem w jednym z kątów sali, na której owe spotkanie odbywało się.

- Zaczynam również nie lubić tych balów - przyznałam, a Tom popatrzył na mnie z podniesioną brwią. 

- Dopiero teraz? - zapytał zdziwiony, a ja uśmiechnęłam się uświadamiając sobie, że to był jeden z niewielu razy kiedy Riddle wypowiedział swoje myśli na głos. Zazwyczaj tego nie robił posyłając jedynie spojrzenia, z których miałam się domyślić o co tym razem mogło chodzić Ślizgonowi.

- Wcześniej nie miałam okazji bywać na takich - przyznałam szczerze. Mimo, iż Slughorn uczył w Hogwarcie gdy mogłam jeszcze chodzić na zajęcia w moich czasach, to nie przychodziłam na jego spotkania. - Długo będziemy musieli tu jeszcze być?

- Już masz dość? - zapytał wydając z siebie odgłos jakby chciał parsknąć śmiechem, ale w ostatniej chwili powstrzymał się.

- Czy ty nigdy się nie uśmiechasz? Albo śmiejesz? - zaciekawiona popatrzyłam na twarz Riddle'a, która nie wyrażała żadnych emocji. Jak zazwyczaj. 

- Nie rozumiem dlaczego tak bardzo się tym dziwisz - odparł wzruszając lekko ramionami. - Nie widzę takiej potrzeby, dlatego tego nie robię, a poza tym uśmiecham się czasami.

- Przecież wiesz, że nie chodzi mi o uśmiech jakim raczysz nauczycieli, tylko taki - zamyśliłam się na chwilę. - szczery? Albo chociaż mniej sztuczny niż zwykle. 

- Nie wiem o co ci chodzi - odparł swoim niewinnym głosem, a gdy chciał coś dodać do pomieszczenia wszedł dyrektor Dippet. Gdy tylko uczniowie go dostrzegli zapanowała cisza.

- Witam, niestety muszę przerwać wam na chwilę zabawę. Chciałem ogłosić, że stała się niespodziewana rzecz, o której poinformuję was podczas śniadania i mam ogromną prośbę aby ze względu na swoje bezpieczeństwo wracali z przyjęcia w grupach. Oby jak największych. Dobranoc - powiedział lustrując nas wszystkich wzrokiem aby po chwili wyjść z pomieszczenia. Muzyka na nowo zaczęła grać, a uczniowie znów zaczęli rozmawiać. Tym razem na temat tego co mogło się wydarzyć. Popatrzyłam na Toma, chyba byliśmy tu jedyni, którzy wiedzieli co mogło się zdarzyć.

Po drugiej stronie | Tom Marvolo RiddleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora