050 - Kusząca propozycja od imperatora

11 0 0
                                    


Przed sobą miała obraz Goku, który zginął. Jego ciało zniknęło, udał się do Kaio, jednak to jej nie uspokoiło. Cała się trzęsła z nerwów.

Zginął jej obrońca, wsparcie, przyjaciel. Przez pomysły brata zginęła osoba, która pomagała dziewczynie na każdym kroku. Była też wściekła na siebie, że dała się w to wpakować i zostali zabici też inni, którzy byli jej bliscy.

— Był moim przyjacielem...

Usłyszała głos, który zawsze ją umiał uspokoić. Znajomy dźwięk, który gdyby nie słowa by ją uspokoił. Bardock.

„Jama! Dadzą sobie radę!". Zrozumiała, że zaraz zniknie, bała się, że straciła szansę, aby stanąć z nim na Ziemi. Próbowała walczyć ze złością. Pamiętała nauki Bardocka, nie mogła ich zignorować.

Nie mogła się poddać. Zaciskała zęby, mięśnie i całe ciało. Chciała zapanować nad złością. Wiedziała, że zmieniła włosy na blond, czuła jak się unoszą. Nic nie było w stanie uspokoić dziewczyny. Patrzyła na uciekającego Kalikste, bał się, tak samo jak ona.

Bała się siebie samej. Nie rozumiała co się dzieje. Próbowała uwolnić całą swoją noc, ale była zablokowana. Nie chciała aby chłopak ucierpiał.

Kaliksta ją zranił, ale tak jak i ona, był poddany Osamu i Gero. Uwierzył w kłamstwa, tak samo jak Margo. Zresztą nie mogłaby skrzywdzić bezbronnej osobie.

Była wściekła. Goku, Vegeta, Gohan, Trunks i Goten zostali zabici. Tak samo jak reszta. Widziała ich śmierć. Ginęli, bo się pojawiła. Wiedziała, że gdyby się nie zgodziła na połączenie krwi wszyscy by żyli.

Kiedy wiedziała, że Kaliksta jest bezpieczny po prostu się poddała, nie miała wyboru. Poczuła, znikającą energię Bardocka czuła, że został pokonany. Przecież pojawił się tu zza światów, więc jego zabicie oznaczałoby zupełne zniszczenie. To jeszcze bardziej rozzłościło dziewczynę.

Tego nie była gotowa znieść. Bardock, który zawsze jej pomagał, miałby zostać wymazany? Pamiętała ich wspólne chwile. Przez wspomnienia próbowała nad sobą zapanować.

— Hej młoda, jak myślisz pokonasz brata? — Uśmiechnął się Bardock, gdy upadli po treningu.

— Pewnie daruje mu życie — wyszeptała. — Co mógłby zrobić gorszego od śmierci rodziców?

— Zabiłby Goku, mojego wnuka i dzieciaka księcia Vegety...

— Trunks! — Spojrzała na niego znacząco, przerywając mu. — Znaczy... — Poprawiła się, widząc jego uśmiech. — Gdyby ktokolwiek z moich przyjaciół został zabity, nie wybaczyłabym tego.

— Musiałaby to być mocna armia, zresztą ten wasz Smok zwróci im życie.

— Wolałabym w ogóle ich nie tracić...

Zerknął na nią, była smutna. Wiedział, że niesamowicie tęskni za resztą, chociaż każdą chwilę poświęcała całą swoją moc na treningi.

Energia Margo ponownie się podniosła, na tyle mocno, że sufit się rozbił do końca.

Już nad sobą nie panowała. Ostatnie co zapamiętała to jak wyskoczyła znad skał i dojrzała Freezę i Komórczaka. Jak bardzo chciała tego drugiego pokonać. Marzyła, aby wrócili do piekła, tam było ich miejsce. Szczególnie po tym jak wszystkich zabili.

Bardock zniknął. Kiedy to dojrzała ostatecznie straciła panowanie nad swoim ciałem. Przestała myśleć, stanęła naprzeciwko Komórczaka.

Ponownie stała się agresywną bestią nie patrzącą na innych. To co ją stworzyło to była złość na Komórczaka, który zabił najbliższych. Nie chciała nad sobą panować. Zapomniała o tym, instynkt musiał wygrać. Atakowała, jednak było widać, że są to nieprzemyślane, wolne ruchy. Zyskała siłę na rzecz rozumu i szybkości.

Hybryda [Korekta 3/61]Where stories live. Discover now