049 - Przyjaciele

36 1 1
                                    


Margo przebudziła się, ponownie z niesamowitym bólem głowy. Skronie pulsowały jej, jakby mózg miał eksplodować. Jednak coś się zmieniło. Siedziała na krześle, nie mogła ruszyć rękami, ani nogami. Czuła jak ściska je metal. Miała zakneblowane usta.

Była w ciemnym, mrocznym pomieszczeniu. Usłyszał, że nad głową, że coś się dzieje. Poczuła energię Goku i jeszcze kogoś. Jednak to było niemożliwe, ta Ki należała do Bardocka. Walczył z kimś, jednak przeciwnika nie czuła. Czyżby walczył ze swoim synem?

Co zmarły Saiyanin robił na ziemi? Dlaczego jej nie uwolni? Czyżby to on zaatakował ziemię? Otrząsnęła się. Nie mógłby tego zrobić. Był wojownikiem, jednak wiedziała, że nie dałby jej skrzywdzić, a przecież tkwiła w jakimś mrocznym miejscu, zamknięta. Zresztą to ona miała go tu sprowadzić. Bardock obiecał Margo, że przybędzie na ziemię jak pokona jego drugą formę, więc co mógłby tutaj teraz robić?

Próbowała się uwolnić. Im była bliżej, tym większy prąd czuła na swoim ciele. Znała tą sztuczkę, Gero już raz raził ją prądem. Znowu dała się podejść. Liczyła jednak, że przyjaciołom nic się nie stało.

Pokój nagle się rozjaśnił, dojrzała Kalikstę, który uśmiechał się złowieszczo. Powoli podszedł i uwolnił usta dziewczynie. Jego wzrok przyprawiał ją o dreszcze. Był nad wyraz pewny swego. Margo wiedziała, że nie był androidem brata, ponieważ czuła Ki. Czuła złość, oszukał ją, nie wiedziała jak ale to zrobił. Spłunęła pod jego nogi.

— Kim Ty do cholery jesteś?!

— Nie umiesz w ogóle współpracować... Chcieliśmy po prostu Twojego dobra.

Dziewczyna zaczęła się rozglądać. Pomieszczenie było puste, sama siedziała na środku. Poczuła niesamowity niepokój w sercu, nie bała się o siebie tylko o przyjaciół. Pomyślała o Nao, gdzie jest i czy nic się nie stało.

Przed nią stał Kaliksta opierając się o stolik, na którym stał wyłączony telewizor. Zaczęła sobie powoli przypominać co wydarzyło się zanim została uwięziona. Spotkała Goku, kiedy wbiegła do domu, wspomnienia zaczęły odżywać. Jakby wszystko wróciło. Zrozumiała, że to nie choroba tylko ich kolejna sztuczka.

Stała pośrodku salonu i się rozglądała. Przypominała sobie wszystkich swoich przyjaciół. Postanowiła sama rozprawić się z bratem, nie miała zamiaru prosić Goku, czy też Vegety. Zresztą chwilę temu uciekła przed jednym z nich, więc nie mogła się tak zbłaźnić.

Osamu musiał być świadomy, że jest na tyle dorosła, że poradzi sobie sama. Zresztą im też powinna coś udowodnić.

Podeszła do największej ściany i pamiętała jak spędzała przy niej czas, tworząc portret przyjaciół. Ukrywała przed nimi wszystko. Fakt, że znalazła nowe lokum i swój pomysł na udekorowanie ściany. Przerysowana fotografia miała każdego dnia przypominać o tym kim jest właśnie dzięki nim. Codziennie malowała zdjęcie z Turnieju, które tak uwielbiała.

Osamu bez większego trudny zamalował jej pracę. Zastanawiała się tylko jak to się stało, że zupełnie straciła pamięć? Była na spacerze z Kalikstą, nagle ten chciał ją pocałować, a ona straciła przytomność.

— Szumowina...

Wydukała zaciskając pięści. Zrozumiała, że znajomy był w zmowie z bratem. Dlatego wszyscy mieli złe przeczucia. Dziwiła się, że jej intuicja zawiodła. To właśnie ona zawsze czuła nadchodzące zło. Znając swój błąd tym bardziej musiała rozprawić się z wrogami sama.

Podeszła do okna i zobaczyła z daleka Capsule Corp. Czekali tam na nią. Bulma, Trunks, Bra, a nawet Vegeta. Możliwe, że i tam byli pozostali przyjaciele, chociaż bardziej prawdopodobne było, że jej poszukują. Czuła to, była pewna tego jak niczego w życiu.

Hybryda [Korekta 3/61]Where stories live. Discover now