027 - Mogą być kłopoty, to pewne.

87 5 1
                                    

— Margo nie powinno Cię tu być! — krzyknął Kaio.

— Mam dla Ciebie prezent. — Uśmiechnęła się. — Może wyjdziemy przed domek?

Rozkazał jej poczekać, sam wyszedł i po chwili ją zawołał. Posłusznie do niego dołączyła. Wyjęła z torby pudełko i chwyciła kapsułkę numer jeden. Nacisnęła guzik i wyrzuciła ją przed siebie. Pojawiło się auto. Nie był to latający samochód, tylko klasyczne na kółkach w czarnym kolorze, kabriolet. Zobaczyła jak w oczach Kaio pojawiają się iskierki.

— Zniszczyłam Twoje auto jak trenowałam — zaśmiała się na samo wspomnienie. — Więc postanowiłam kupić Ci podobne, możesz je zmienić w kapsułkę w każdej chwili. Tak aby nikt go nie uszkodził...

— Jest cudowne! — przerwał jej tuląc pojazd.

Margo widząc zadowolonego Kaio była dumna z tego co udało jej się wymyślić. Dla Bubblesa wyjęła z torby kilka świeżych bananów, a dla Gregorego miniaturowy kask. Z uśmiechem założyła mu go na głowę.

— Czcigodny Kaio powinien o tym pomyśleć wcześniej, jesteś malutki, a ten młotek jest wielki i ciężki!

— Dobrze, że chociaż Ty myślisz o innych!

Kaio zupełnie ich zignorował, polerując swój nowy samochód. Pogłaskała Bubblesa, zajadającego się bananami i przystawiła dwa palce do czoła i próbowała znaleźć Dai Kaio, jednak nie mogła nic wyszukać. Poczuła Ki Paikuhana.

Teleportowała się przed nim i nagle dostała prosto w twarz. Odleciała na kilka metrów. Zatrzymała się na skalę zupełnie zaskoczona. Masowała sobie uderzony polik podnosząc się. Nie takiego powitania się spodziewała. Musiała jeszcze popracować nad Błyskawiczną Teleportacją, aby unikać takich sytuacji. Przed nią stanął sprawca ataku.

— Wybacz, ale pojawiłaś się tak nagle — zaczął pomagając jej się podnieść. — Akurat trenowałem.

— Nie mogłam wyczuć Dai Kaio — wyjaśniła czując jak jej polik po prostu puchnie. — Możesz mnie do niego zaprowadzić?

Mężczyzna przytaknął i kazał jej iść za nim. Weszli do willi, a ona masowała polik tak aby nie mieć kolejnego siniaka. Wystarczyły jej zranienia po treningu z Goku, których nie mogła się pozbyć przez brak Senzu.

Udali się do jednego z pokoi gdzie Wielki Mistrz grał w grę. Pokój był przestronny, a na środku stał monitor na którym leciały nuty w które mistrz próbował trafić dzięki plastikowej gitarze. Zaśmiała się pod nosem, przypominając sobie zimowe niedziele u nich w domu. Grali dokładnie w tą samą grę, a jej brat denerwował się gdy wygrywała.

Kiedy weszli Dai Kaio odpuścił zabawę. Obecność Margo ewidentnie wprawiła go w zakłopotanie ale i dobry humor.

— Co Ty tu robisz? — zapytał zdziwiony jej przybyciem.

— Mam coś dla Mistrza.

Chwyciła kapsułkę numer dwa i wyrzuciła ją przed siebie. Pojawił się manekin ze strojem i to nie byle jakim. Skórzane czarne spodnie z łańcuchami, biały t-shirt, a na nim pasująca kamizelka, a obok stała czarno złota gitara i kilka płyt.

— Płyty są z mojej osobistej kolekcji, którą zbierałam z tatą od lat — wyjaśniła widząc zdziwienie starca. — Nie są nowe, ale to najlepsze rockowe numery jakie Czcigodny pozna.

— Dlaczego? — wydukał.

— Okazałeś ogromne wsparcie w tych ciężkich chwilach, a ja znam najlepszego krawca na ziemi. — Puściła mu oczko. — Do tego rockowy dziadek musi mieć najpiękniejszą gitarę...

Hybryda [Korekta 3/61]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz