024 - To też dzięki Wam!

79 5 1
                                    


Margo z uśmiechem usiadła koło Vegety i Goku, którzy skupiali się głównie na tym, aby się najeść. Patrzyła raz na jednego, raz na drugiego. Wyglądali dość zabawnie, tylko dlatego powstrzymywała się by coś powiedzieć. Oni lewo przełknęli jedno, a już chwytali drugie. Chyba sama tak zachowywała się kiedy dostawała posiłki w piekle lub u Kaio. Nie chciała im przerywać, znając ten poziom głodu.

— Dziękuję — powiedziała, gdy chyba skończyli, a oboje na nią spojrzeli zdziwieni. — Za wszystko.

— Dałaś niezły popis w piekle — pochwalił ją Vegeta. — Kakarotto teraz z chęcią weźmie Cię do maszyny grawitacyjnej.

Goku nic nie odpowiedział, tylko przytaknął nie przerywając zajadania się. Margo zastanawiała się ile on może zmieścić w sobie jedzenia. Usłyszała burczenie swojego żołądka, więc postanowiła do nich dołączyć, brała ogromne gryzy przysmaków przygotowanych przez Chi Chi.

Poczuła jak Nao ją obserwuję, pomachała jej z uśmiechem i wróciła do konsumpcji. Tęskniła za daniami kobiety i nie chciała się rozpraszać, szczególnie, że dwóch pochłaniaczy siedziało obok niej. Kiedy stół był pusty cała trójka rozleniwiła się na swoich krzesłach z poczuciem pełności. Po chwili podeszła do nich Bulma.

— Margo zastanawiam się czy czasem Saiyańska krew nie przejęła Cię całkowicie — zaśmiała się.

— Bulmo od kilku miesięcy nie miałam nic porządnego w ustach, to jest takie pyszne! — odpowiedziała rozciągając się na swoim krześle. — Myślę, że trzeba to całe jedzenie jakoś przetrawić.

Spojrzała na Goku i Vegetę. Oboje aż palili się do walki.

— Jeśli macie zamiar teraz walczyć to zapomnijcie! — krzyknęła Bulma widząc zachwyt na twarzach mężczyzn. — Urodziny nie są od bicia.

— Ale to przyjęcie Margo... — powiedział Goku drapiąc się po głowie

— Bulma ma rację — przerwała mu Margo, widząc zdenerwowanie kobiety. — Potrenujemy innym razem. Przecież wróciłam!

Uśmiechnęła się do Bulmy, która się uspokoiła. Margo mogła spędzić czas z najgorszymi przeciwnikami, ale to Bulmy i Chi Chi bała się najbardziej. Ich nie mogła zawieźć.

— Margo czas na odpakowanie prezentów. — Usłyszeli Krillana.

Dziewczyna zupełnie się tego nie spodziewała. Nigdzie nie widziała ani jednej paczki, zresztą teraz kiedy odzyskała życie czuła, że ma wszystko. Nic więcej nie chciała oprócz swoich przyjaciół.

Podleciała na scenę, gdzie stał duży wózek z prezentami. Znowu była w centrum uwagi i czuła jak cała oblewa się rumieńcami. Obok niej pojawiła się Bulma, zaczęła podawać prezenty. Przyjmowała paczki i otwierała z ogromnym zawstydzeniem. W większości były to drobiazgi, które sprawiały jej największą radość. Wspólne zdjęcia, do tego jakieś ubrania. Wiedziała, że tutaj swoją cząstkę zapewniła Bulma, która widziała jak Margo oddaje swoje ciuchy.

Nagle do rąk dostała karton. Zwykły brązowy karton, bez papieru, czy też innych ozdób. Kiedy go otworzyła ujrzała nowy laptop. Przypomniała sobie, jak podczas rozmowy, wspomniała Trunksowi, że będzie potrzebować nowego sprzętu do interesów rodziców. Spojrzała na chłopaka i chciała się po prostu przytulić.

— Trunks i Goten wspólnie na niego zbierali — powiedziała do mikrofonu Bulma. — Pozwoliliśmy wszystkie dane już na niego zgrać, wraz z kilkoma nowościami.

Puściła do niej oczko. Dziewczyna domyśliła się, że będzie to jakiś zbiór fotografii i nagrań, czyli to co lubiła najbardziej. Liczyła, że właśnie to streści jej te kilka miesięcy, gdy jej nie było na ziemi.

Hybryda [Korekta 3/61]Where stories live. Discover now