007 - Wypadek przy pracy.

57 7 3
                                    

Wylądowała pod dawnym mieszkaniem, zmieniła samolot w kapsułę i weszła do środka. Wszyscy siedzieli w kuchni i rozmawiali, z każdym się przywitała i dołączyła do rozmowy. Czuła się niesamowicie swobodnie.

Spojrzała na plac przed oknem. Widok ją zmroził. Na środku placu stał Tien z Yamcha. Ich miny nie wróżyły nic dobrego, zresztą jak cała ich postawa. Stali wyprostowani, gotowi do ataku. Rozglądali się dokoła.

— Może pójdziemy do pokoju? — wycedziła Margo. — Co będziemy siedzieć w kuchni!

Chłopak Nao potwierdził i zarządził powrót do salonu. Wszyscy zgodnie udali się do innego pomieszczenia, tylko ona została. Była zdezorientowana. Mężczyźni rozglądali się jakby czegoś szukali. Dziewczyna ukrywała swoją energię, jednak mimo tego oni stanęli w bojowej pozycji i wystrzeli w stronę jej bloku mnóstwo kul energii.

Ściany budynku zaczęły się rozpadać. Margo odskoczyła zatrzymując się na ścianie, wbiegła do pokoju obok. Wszyscy byli zdezorientowani, ale kazała im zostać. Nie mogła ryzykować, już i tak czuła, że reszta mieszkańców budynku została zraniona, ale nic nie mogła zrobić.

Ponownie spojrzała do torby, mimo wielkiej nadziei laptopa tam nie było. Jak mogła skontaktować się z innymi? Chwyciła telefon, jednak nie mogła dodzwonić się do kobiety, obraz znikał, dźwięk był zniekształcony, coś blokowało łączność. Chodziła w kółko dzwoniąc do każdego, ale było to samo. Nie mogła skontaktować się z Goku, bo był w Komnacie Ducha i Czasu razem z Vegetą. Słyszała i czuła jak Tien i Yamcha atakują niewinnych. Nie byli sobą i to wiedziała.

Jej przyjaciele zostali w głębi mieszkania, jeden plus całej sytuacji, że nie musiała się o nich martwić. Właściwie Ukashu dbał to aby nikt nie ruszał się z miejsca. Każdy chował się tak aby nie stała mu się krzywda, jedynie ona stała na środku pokoju i ciężko oddychała, będąc w sytuacji bez wyjścia.

— Może policja pomoże? — zapytał chłopak Nao.

— Krillin — wyszeptała Margo i wykręciła numer na policję żądając bezpośredniego kontaktu z mężczyzną. Kiedy w końcu to się udało od razu wydała polecenie. — Powiadom Bulme żeby reszta zjawiła się w moim starym mieszkaniu, Yamcha i Tien oszaleli! .

Sama nie wiedziała co ma robić, ataki mężczyzn leciały wszędzie, rozwalali cały teren. Nie mogła przy reszcie ot tak zmienić stroju, ale wiedziała, że stanie z boku nic nie da. Zanim pomoc dotrze minie kilkanaście minut, szczególnie, że z Goku i Vegetą nie będzie kontaktu. W tym czasie zginął niewinni i to najprawdopodobniej z jej winy.

— Zostańcie tutaj, a ja spróbuje z nimi pogadać, znam ich — powiedziała do znajomych i wybiegła w stronę kuchni.

Kiedy myślała, że nikt jej nie widzi zmieniła strój. Stanęła przed sprawcami całego zamieszania, mając na sobie strój treningowy i maskę.

— Tien, Yamcha o co wam chodzi? — krzyknęła. — Czemu niszczycie wszystko naokoło?

— Przyszliśmy po Ciebie — odpowiedzili równo i wymierzyli energię w jej stronę.

Dziewczyna unikała każdego ich ataku, wiedziała, że sama nie może ich zaatakować, bo byli jej przyjaciółmi. Próbowała skupić ich moc w pustą przestrzeń, tak aby nikt już nie ucierpiał.

Lewitowali niedaleko siebie. Nagle Yamcha stanął na ziemi i wystawił rękę w stronę jej mieszkania, dojrzała swoich znajomych w kuchni. Była zła, że tak się narażają jednak nic nie mogła z tym już zrobić, pozostało ich chronić.

— Yamcha nie rób tego! — krzyknęła, lecz on nie słuchając jej wycelował Ki w stronę jej bliskich.

Stanęła przed nimi blokując atak, nie umiała wytworzyć bariery, więc odbijała każdą Kulę Ki wytwarzaną przez mężczyznę, szukając Tiena.

Hybryda [Korekta 3/61]Where stories live. Discover now