- Nadine? Harry? - Spojrzałam na niego błagalnie. - Nic z tego nie rozumiem. Ostatnie co pamiętam, to to, że weszłam do łazienki i zażyłam to gówno – Westchnął jedynie i wstał. - Siedząc przy barze, zobaczyłem jak Louis biegnie za Niallem w stronę wyjścia z klubu. Nie miałem pojęcia co się stało. Gdy już miałem spytać o to Liama, dostrzegłem kłótnię pomiędzy Harrym i Nadine. Potem widziałem tylko jak Harry, w istnym szale pobiegł w stronę toalet, by po kilku chwilach wrócić z tobą, nieprzytomną, w ramionach. Nikt z nas nie wiedział co się dzieje. Nadine zareagowała błyskawicznie i wezwała samochód. Zawieźliśmy się do szpitala. Miałaś płukanie żołądka i masę innych zabiegów. Podali ci leki i pozwolili nam dzisiaj rano cię tutaj zabrać.

- Gdzie my właściwie jesteśmy?

- W domu Harrego.

- A Nadine? Dlaczego mi pomogła? Przecież ma wszelkie prawo do nienawiści i obojętności względem mnie i mojego stanu zdrowia.

- Przejęła się jak cholera – Odparł mój najlepszy przyjaciel, po czym pomógł mi wrócić do łóżka. Nadal czułam od niego zapach wcześniejszej nocy. Ścisnęło mi się serce na myśl, że spędził noc w szpitalu zastanawiając się, co ze mną będzie. Nigdy więcej nie miałam zamiaru bawić się w picie tak dużej ilości alkoholu, wraz z mieszaniem go z narkotykami. To co zrobiłam było tak głupie. Mogłam odebrać sobie tym życie. Zadrżałam na samą myśl o swojej nieskończonej głupocie. - Siedziała ze mną i Harrym całą noc w szpitalu. Obwiniała się za to, co się tobie stało.

- Przecież to nie jej wina, że wpadłam na genialny pomysł, by coś wziąć.

- Wiem. Ale powiedziała, że to co stało się pomiędzy tobą a Niallem, to jej wina – Patrzyłam na niego w oczekiwaniu na dalszą część wypowiedzi. - To ona kazała mu do ciebie iść, gdy gadałaś z Louisem. Gdyby nie to, pewnie Niall nigdy by się nie dowiedział.

- Skąd ty to wszystko wiesz?

- Od Louisa. Dzwonił do mnie całą noc. Zastanawiał się, co się z tobą dzieje.

- A Niall? - Spytałam przełykając łzy i czując coraz większą gulę w gardle.

- Wyłączył telefon i aktualnie nie chce mieć z nikim do czynienia – Schowałam twarz w dłoniach i najzwyczajniej się popłakałam. Od miesięcy walczyłam ze wszystkimi emocjami, które niemalże zabijały mnie od środka, aż wreszcie postanowiłam dać im wypłynąć na powierzchnię. Nikt nie powinien doprowadzać się do takiego stanu, do jakiego ja doprowadziłam się parę godzin temu. Popadłam w rozpacz. Nadal w niej byłam, ale nie była ona tak destruktywna. Bałam się jedynie, że za parę chwil, mój ból przerodzi się w odrętwienie i obojętność. Już raz tak się stało. Nie chciałam do tego powracać. Znowu dać się zatracić ciemności i mrokowi. Moim ocaleniem był wtedy Tyler, mój promyk światła w ciemności i strachu. Jeden promyk nie jest jednak w stanie pokonać nocy, prawda? Płakałam i kuliłam się, mając wrażenie, że zaraz rozpadnę się na drobne kawałeczki. Tyler usiadł obok mnie na łóżku i przytulił mnie mocno do siebie. Na ramieniu poczułam jego łzy. Płakał ze mną, co było dla mnie ostatecznym znakiem tego, jak bardzo nisko upadłam. Ostatni raz płakał, gdy znalazł mnie pobitą i zakrwawioną w moim mieszkaniu, po ostatniej wizycie Sama. Płakał nad moim ciałem. Teraz robił to samo. Rany, które miałam tym razem nie były fizyczne, tylko psychiczne i były one o wiele bardziej bolesne.

- Nie pozwolił mi niczego wyjaśnić – Wychrypiałam mocniej się w niego wtulając.

- Był w zbyt wielkim szoku, by móc myśleć jasno.

- Nie pozwoli mi niczego wytłumaczyć. Nazwał mnie – Zająknęłam się czując jak moje ciało zalewa fala cierpienia – Zimną, wyrachowaną dziwką – Dłoń Tylera zacisnęła się w pięść na moich plecach.

PlotkaraWhere stories live. Discover now