-Nie dowiem się niestety.-w tamtym momencie ktoś podał mi drinka. Oddałam go blondynowi obok.

-Masz chłopaka?-zapytał nagle. Zmarszczyłam brwi.-tak myślałem. Żadna by mi się nie oparła.

-Jaki skromny.

-Hailey Martinez...-powiedział powoli moje imię. Uśmiechnęłam się tylko mówiąc tym samym ,,dokładnie tak".-jak to jest mieć idealną rodzine?

-To nie pytanie do mnie, zapytaj Aiden'a.-odparłam od razu.

-Sugerujesz, że nie ma Ci czego zazdrościć?-zdziwił się. Pomachałam głową na ,,nie, nie ma czego".-co z autami, domem...-zaczął wymieniać, ale mu przerwałam.

-Rzeczy materialne to co innego. Tego możesz zazdrościć.-zażartowałam na co parsknął śmiechem.-przed chwilą mówiłeś o rodzinie. Tutaj nie ma czego zazdrościć.

Chłopak wzruszył ramionami. Powiedziałam, że muszę iść i gdy chciałam odejść ten pociągnął mnie za rękę przez co trafiłam na jego nogi.

-Napewno nie chcesz się zabawić?-spytał cicho. Postanowiłam grać w jego grę i dać mu jakąś chwilową nadzieje. Zaczęłam całować go po szyi na co wyraził zgodę pochylając się, po czym szłam ustami w górę. Gdy doszłam do ucha szepnęłam:
-Nie, raczej nie.-wstałam i poszłam.

-O! Szukałam cię!-zatrzymała mnie szatynka. Chyba miała na imię Aria. Rozmawiałyśmy jakieś dwa razu w życiu.-zeszło się pełno osób, a to przez twoje zdjęcie.-pokazała mi zdjęcie ze szkoły zrobione przez Ane. Nie ruszyło mnie to.-widziałam komentarze!-coś jeszcze mówiła, ale przestałam ją słyszeć, bo ktoś podgłośnił muzykę.

Ludzie zaczęli krzyczeć i zbliżać się do wyjścia. Podeszłam tam szybko. Grupka ludzi przyniosła znak drogowy do domu.

-Zajebiście!-podeszłam bliżej, aby zobaczyć go z bliska, a ludzie mi go podali. Położyłam go gdzieś obok drzwi.

Stanęłam przy ścianie w salonie i patrzyłam na ludzi. Ciągle ktoś do mnie podnosił swój kubek z piciem na co odpowiadałam kiwnięciem głową.
Spojrzałam w stronę kuchni. Stał tam Bryce, patrzył się na mnie, a gdy zauważył, że również się patrzę uśmiechnął się cwaniacko.

***

Obudziłam się. Była godzina 13. Nie pamiętam, o której poszłam spać, ale późno.
Podniosłam lekko głowę i coś z niej spadło. Czarna czapka z daszkiem Bryce'a.

Spałam w ciuchach, więc chciałam się przebrać, ale stwierdziłam, że pierwsze co zrobię to zobaczę czy dom jest w dobrym stanie.
Zeszłam na parter. Na szczęście nikogo już nie było.
Wiem, że niektórzy musieli iść do szkoły, ale ja sobie odpuściłam.

Poszłam się umyć i przebrać w świeże ciuchy. Umyłam włosy i całą siebie. Spojrzałam w swoje ciemne oczy w lustrze. Przez chwile się zamyśliłam, ale od razu wróciłam. Przebrałam się w długie spodnie w kolorze spranej zieleni i do tego biały top.

Chciałam pojechać do kawiarni na śniadanie. Zabrałam czapkę Bryce'a, aby później mu oddać. Gdy wsiadłam do samochodu zauważyłam, że zostawił też swoją bluzę. Pewnie nie zauważył, gdy wracaliśmy z tego ,,wzgórza".

Podjechałam do kawiarni. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do lady i zamówiłam brzoskwiniową, mrożoną herbatę.

-Polecam do tego...-proponowała dziewczyna za ladą. Była jakoś w moim wieku. Nie musiała tego mówić, więc jej przerwałam.

-Nie trzeba, dzięki...-spojrzałam na plakietkę z jej imieniem.-Kaley.-poszłam do stolika.

Wypiłam, chwile posiedziałam oglądając imprezę z wczoraj na zdjęciach. Obok mnie stała grupka ludzi, ale nie zwróciłam na to uwagi póki ktoś się do mnie nie odezwał.

-Twoja impreza?-spytał chłopak stojący nade mną. Podniosłam głowę do góry patrząc na niego.

Czemu patrzy mi się w telefon

-Tak.-rzekłam krótko wyłączając komórkę.

-Wolne?-spytał pokazując na miejsce naprzeciwko mnie.

-To zależy.-ciągnęłam.

-Od?

-Od tego czy chcesz tu usiąść.-chłopak parsknął śmiechem i usiadł.-ty przypadkiem nie przyszedłeś ze znajomymi?-kiwnęłam głową w stronę grupki obok nas, którzy nie przejęli się zniknięciem kolegi.

-A ty nie jesteś sama? Chce dotrzymać ci towarzystwa.-mówił bardzo miło. Rozglądnęłam się wokół siebie czekając...na coś.-do jakiej szkoły chodzisz?-spytał.
Pokazałam mu telefon ze zdjęciem z imprezy.

-Nie chodzę do szkoły.-nie chciałam mu mówić. Zrozumiał.

-Niedługo impreza u mojego znajomego. Jeśli chcesz przyjść, to tu masz adres.-wziął serwetkę i długopis z podłogi. Zaczął pisać.-wydaje mi się, że lubisz się bawić.-podał mi serwetkę i odszedł.

Zaczęłam się zbierać.
Poszłam do samochodu. Pojechałam do domu i wzięłam rzeczy Bryce'a.
Zapukałam do drzwi i na szczęście otworzył chłopak, bo nie chciałabym rozmawiać z jego mamą, bo wiem, że pytałaby o wczorajszą imprezę.
Bryce był trochę zdziwiony.

-Co tam?-zapytał dając jedną rękę wysoko na framugę drzwi, a druga trzymając otwarte drzwi.

-To twoje.-podałam bluzę, a na niej czapkę. Brunet chwile popatrzył, wziął czapkę do ręki, poobracał nią i odpowiedział:
-Po bluzę kiedyś podejdę.

-Czemu nie jesteś w szkole?-zapytałam sama nie wiem dlaczego...

-Z tego samego powodu co ty.-podśmiał się. Przez chwile była cisza, a chłopak przeanalizował moją twarz.-jak się czujesz?

-Tak jak wyglądam.-czekałam na reakcje, bo wiem, że wyglądam i czuje się dobrze.

-Wyglądasz dobrze.-zmarszczył brwi.

-Dokładnie.-odparłam od razu. Bryce zaczął się delikatnie śmiać, przez co ja również. Poczułam lekki niepokój.

-Bryce! Kto to?-krzyczała Noela zbliżając się do drzwi na co chłopak przewrócił oczami.-O! Cześć Hailey! Jak się masz?-zapytała, ale nie mogłam odpowiedzieć, bo mówiła dalej.-przekaż mamie zaproszenie na jutrzejszy obiad u nas!-mówiła podekscytowana.-miałam do niej pisać, ale skoro jesteś.

-Cieszę się, że mogę się przydać.-odparłam sprawiając tym samym, że kobieta chciała się wytłumaczyć. Widziałam jak szuka słów.-dobrze, przekaże.-uspokoiłam ją i poszła.

-I tak do niej napisze.-uprzedził mnie Bryce.

-I tak bym nie przekazała.-rzekłam odchodząc od drzwi, a po moich słowach Bryce się uśmiechnął.

I go soloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz