Wyszłam z sali, skończyłam już lekcje, więc poszłam do szafki.

Chwile przy niej stałam, bo pare rzeczy chciałam zabrać do domu, więc musiałam wszystko ogarnąć.
Jedna książka mi wypadła na podłogę, więc po nią kucnęłam i przy pierwszym skręcie w drugie skrzydło stała... o matko znowu ona... Ana oczywiście nie sama. Popatrzyłam się w ich stronę, a one nie przestały się wgapiać we mnie. Wstałam i dobrze, że byłam zakryta drzwiami od szafki, bo moja mina by je zabolała.
Przyznam byłam trochę...zniesmaczona? Nie. Zdezorientowana? Chyba oba.
Co jakiś czas patrzyłam zza szafki na nie i stały znowu z telefonem na mnie. Nawet nie próbują tego zrobić dyskretnie.

Było już pare dobrych minut po dzwonku, zamknęłam szafkę patrząc w telefon, a gdy starałam się założyć drugie ramie od plecaka podniosłam wzrok, a przede mną stały dwie dziewczyny od Any.
Boże czemu ja ją ,,poznałam".

Stały idealnie przede mną jakieś 6/7 metrów. Stałam bez ruchu patrząc się na nie.
Telefon był wymierzony we mnie i widziałam jak jedna tylko klika w ekran i robią się zdjęcia.

-Mam zapozować?-zapytałam ironicznie, niewzruszonym głosem.
Chyba się trochę przestraszyły. Rozdzieliły się w dwie strony robiąc mi miejsce po środku.

Pojechałam do domu.

***

Wróciłam później niż zwykle. Wcześniej poszłam jeszcze do najbliższej kawiarni, a wróciłam na piechotę.

Weszłam do środka domu, a mój brat nakrywał do stołu. Wspólny posiłek? Mam na myśli dwie osoby, mnie by nie wzięli.

-Za ile będzie dostarczone jedzenie, zamówiłam...-rozmawiała zirytowana przez telefon kobieta.

Poszłam do swojego pokoju.
Poczułam wibracje w kieszeni, więc wyciągnęłam komórkę i odebrałam.

-Tata!-ucieszyłam się.

-Hej córcia, co u ciebie?-podejrzewam, że się wtedy uśmiechał.

-Jak może być? Nudzę się... opowiadaj jak u ciebie!-kazałam.

-Mam dobre wieści.-na chwile przestał mówić.-wracam w wakacje!-wtedy oczy mi się zaświeciły i uśmiech pojawił na twarzy.

Mój tato jest jedyną osobą, której na mnie zależy. Od dziecka spędzałam z nim jak najwiecej czasu, bo wiedziałam, że nie ma go za dużo. Gdy wylatywał do pracy nie miałam nikogo. Matka zawsze faworyzowała mojego brata, ale już się przyzwyczaiłam i dobrze sobie z tym radzę. Mam wyjebane. Przyzwyczaiłam się do obraźliwych komentarzy mamy i teraz po prostu mnie to nie rusza, a bardziej bawi.
Są dwa typy ludzi w kłótni. Pierwszy to ten, który się drze i oczekuje tego samego, a drugi to ten, który walczy ciszą, nie odzywa się i czeka, aż druga osoba skończy mówić, aby zapytać ,,skończyłeś?". Ja jestem drugim typem, a moja mama pierwszym, dlatego ja wygrywam. Przez to, że się nie odzywam ona jeszcze bardziej się denerwuje przez co mam satysfakcję.
Matka zwraca uwagę na pieniądze. Musi mieć wszystko czego chce, aby inni rodzice zazdrościli. Nie rozumiem tego. Ona chce mieć wszystko zapięte na ostatni guzik w każdej sytuacji. Dzieci mają chodzić jak w zegarku, jedzenie musi być idealne, muzyka nie za głośna, ale nie za cicha itp. Jak coś nie jest tak jak ona chce, jest źle. Ja jestem takim czymś. Przeszkadzam jej. Nigdy nie podobało mi się to udawanie perfekcyjnej rodziny, zwłaszcza, że to było tylko przed gośćmi...

Mój tato za to jest normalnym rodzicem. Chce szczęścia dla swoich dzieci, a nie zazdrości sąsiadów. On bawił się ze mną w ogrodzie jak byłam mała i sprawiał, że się cieszyłam. Mu nie zależy na wielkim domu, basenie, trzech autach, po prostu pieniądzach. Zarabia dużo, ale nie rozdaje ich we wszystkich możliwych sklepach jak matka.

I go soloOnde histórias criam vida. Descubra agora