𑁍rozdział XXV𑁍

227 8 52
                                    

19.11.2021r.

Wstałam dzisiaj o siódmej rano. Jak ja czekam na ferie świąteczne. Ubrałam się w czarne jeansy. Miały ściągacze przed kostkami i wyskoki stan. Do tego wybrałam krótką bluzkę z motywem chińskiego smoka. Dobrałam jeszcze moje sandałki rzymianki i biżuterię.

Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie tosty z serem i szynką. Na nie nałożyłam pomidora i ogórka, no i przyprawy. Pieprz, sól, koperek i trochę bazyli.

Kiedy zjadłam miałam trzydzieści minut do zajęć. Zabrałam moja torbę z moim laptopem i potrzebnymi rzeczami na zajęcia. Ubrałam moja jeansowa kurtkę i byłam już gotowa do wyjścia. Napisałam jeszcze na grupie jedno ważne pytanie.

Carrie i przyjaciele

Carrie:

Nie mam czasu więc się będę streszczać.

Kto mi kupi i przywiezie śniadanie bo ja się nie wyrobię, a mam ważne zajęcia z socjologi.

Oddam wam hajs

Fanny:

Ja mogę. Tylko pod jaka salę?

Gabriel:

Ja wiem co i jak jest to ci przywiozę. A teraz leć.

On serio sie we mnie zakochał

Co ty nie powiesz moja podświadomości? Ale dzisaj wieczorem mam randkę i modlę się aby to nie był jakiś zboczeniec.

Na zajęcia przyszłam minute przed czasem. Wyciszyłam telefon wyjęłam piórnik i czekałam na dostanie sprawdzianu.

Kiedy go dostałam szybko wszystko rozwiązałam i trzy razy sprawdziłam. Zajęło mi to około pięćdziesiąt minut, a mieliśmy ponad półtorej godziny.

- Już skończyłam. - odpowiedział wykładowcy

- Panno Walsh co tak szybko?

- Uczyłam się cały tydzień, więc wszystko potrafię. Sprawdziłam kilka razy wszystko powinno być dobrze.

- Usiądź ja od razu sprawdzę.

Poszłam po torbę i usiadłam naprzeciwko biurka. Czekałam trzynaście minut i nagle pan profesor się odezwał.

- Gratuluję. Dziewięćdziesiąt siedem procent. Jeden z największych w mojej karierze. To dla pani ja zrobiłem już kopie. Do widzenia za tydzień.

- Dziękuję. Tak do zobaczenia.

Z wielkim uśmiechem na twarzy wyszłam z sali. Tam ujrzałam Gabriela z śniadaniówką. Od razu do niego podbiegłam i rzuciłam się w ramiona.

- Co się stało? - złapał mnie w tali i podniósł. Ja musiałam mu o kręcić nogi wokół jego bioder. - Czemu taka szczęśliwa jesteś.

- Jeden z najlepszych wyników w karierze profesora.

- Tego gbura?

- Tak. Dziewięćdziesiąt siedem procent. A i dziękuję za śniadanie.

- Margaret zrobiła kanapki. Wiem z czym lubisz więc z tym masz. Mi też zrobiła.

- Podziękuj jej. Właśnie możesz mnie postawić?

- Mogę, ale nie chce. - romantyk się znalazł

- Puść! Mam randkę i nie chce by to zobaczył i był zły.

- On to już widzi i jest przeszczęśliwy - mruknął.

Teraz mi się wydaje że to on tam. będzie. Jak go tam zobaczę to się uciesze. Ale Luca znał historię naszyjnika jakby to była jego rodzinna pamiątka. A ten symbol widziałam u przyjaciół za uszami lub na nadgarstku. Dziwne. I jeszcze te patrzenie się jak otwieram. I po jaka cholerne Marco wtedy przyszedł? Dowiem się dzisaj wieczorem.

Jak szukać miłości - to we Włoszech [ZAKOŃCZONE] Où les histoires vivent. Découvrez maintenant