-Wiem, po prostu się upewniam - powiedział Lando i zapadła niezręczna cisza.
Po chwili Norris przerwał milczenie.
-Wracasz już do hotelu?
-Nie, wiesz, idę szukać kolejnych irytujących dziennikarzy zadających idiotyczne pytania - odparła poirytowanym głosem, co lekko onieśmieliło Lando. No i dobrze, pomyślała Annabeth, może przynajmniej się odczepi i przestanie marnować mój czas.
-Nie musisz odpowiadać najwredniej jak potrafisz, wiesz? - powiedział po kolejnej chwili milczenia - rozumiem, że jesteś wkurzona po dzisiejszym wyścigu, ja też bym był, ale nie wyładowuj się na wszystkich dookoła.
-Na razie wyładowałam się tylko na tobie, a ty na pewno nie jesteś wszystkimi. Jeżeli chodzi o moje zdanie na ten temat, to jesteś dla mnie wręcz nikim - dodała zgryźliwą uwagę i odeszła, nie chcąc dłużej ciągnąć tej rozmowy.
-Annabeth! - zawołał za nią Lando - hej, nie o to mi chodziło...
-Dobrze wiem o co ci chodziło, wiem, że wszyscy macie mnie dosyć już na początku sezonu. Dzięki, nie musisz mi przypominać - rzuciła do zespołowego kolegi przez ramię i przyśpieszyła kroku, oddalając się i znikając w tłumie ludzi znajdujących się w padoku.
Brytyjczyk odprowadzał ją wzrokiem, dopóki nie stracił jej z pola widzenia.
Choć nie byli w jednym zespole zbyt długo, i nie znali się zbyt dobrze, Lando mniej więcej umiał wyobrazić sobie, co przeżywa Annabeth. Z tego co wiedział, nie miała ona zbyt wielu bliskich, rodziny ani przyjaciół. Automatycznie więc nie miała gdzie znaleźć wsparcia w trudnych chwilach życia, których miała dość dużo - pierwsza dziewczyna w Formule 1, nowy zespół, nowe otoczenie, nowa codzienność... W tym wszystkim nie było łatwo się odnaleźć. Choć był to dopiero początek kariery Annabeth w tym sporcie, Norris i tak podziwiał ją za to, że sama potrafi dać sobie z tym wszystkim radę.
A przynajmniej wygląda, jakby dawała sobie radę.
W głębi duszy wiedział, że Annabeth należy do osób, które będą sprawiały wrażenie szczęśliwych, nawet będąc martwymi w środku, lecz odsuwał tą myśl na bok. Annabeth nigdy nie przyjęłaby od nikogo pomocy - sytuacja z przed chwili była idealnym tego przykładem.
Westchnął, kończąc swoje rozmyślania, i odszedł w drugą stronę.
***
Annabeth doszła do budynku hotelu, nadal lekko podenerwowana po rozmowie z zespołowym kolegą. Nienawidziła komentarzy na temat tego, jak zachowuje się wobec innych ludzi - po prostu taka była, co komu do tego?
Zaczęła szukać wzrokiem swojej przyjaciółki, Yvonne, która znalazła wolną chwilę i namówiła ją na wspólny wypad na miasto, dla oderwania od rzeczywistości.
Dostrzegła ją kilkanaście metrów dalej. Podeszła do niej.
Nadal miała w głowie ich ostatnią kłótnię, o której jednakże zapomniała, ponieważ Yvonne była jej jedyną bliską osobą i nie chciała jej stracić.
-Hej, Annabeth! - zawołała do niej przyjaciółka i przytuliła ją lekko, ignorując fakt, że Annabeth tego nie lubiła - co to za ponury wyraz twarzy?
-Cześć Yvonne - odpowiedziała jej Annabeth - nic mi nie jest, po prostu wyścig był beznadziejny i pokłóciłam się z Norrisem. Nic nowego.
-Oj, nie przejmuj się już tak. Zapomnij o tym.
Zapomnij. Doprawdy, zabawne. Ile bym dała za umiejętność zapominania, pomyślała Annabeth.
-Co powiesz na to, żebyśmy poszły na kawę? To na pewno poprawi ci humor - wyrwała ją z myśli Yvonne, uśmiechając się do niej.
-Uhm, spoko, może być - odpowiedziała Annabeth lekko nieobecnym tonem głosu.
Poszły razem do Starbucksa. Yvonne przez całą drogę próbowała zająć rozmową Annabeth, lecz ona nie była zainteresowana opowieściami przyjaciółki, potakiwała jej tylko co chwilę, żeby sprawiać wrażenie osoby zainteresowanej czyjąś wypowiedzią. Yvonne, nawet jeżeli to widziała, to nie przejmowała się tym, robiła wszystko żeby jakoś oderwać przyjaciółkę od myśli związanych z ponurą codziennością.
Doszły na miejsce. Annabeth zajęła stolik w kącie, gdzie było najciszej. Po pewnym czasie Yvonne podeszła i postawiła przed nią kubek gorącej latte.
-Na mój koszt - dodała Yvonne i usiadła przy stoliku.
Annabeth uśmiechnęła się do niej blado i zaczęła powoli pić napój.
-To może teraz ty coś opowiesz? W drodze tutaj tylko ja gadałam, zaraz ochrypnę od tego - zaczęła rozmowę Yvonne.
Annabeth zaczęła pusto patrzeć się w blat stołu, szukając czegoś, na temat czego mogłaby się bardziej rozgadać. Nic nie znalazła.
-Może coś o tym weekendzie wyścigowym? W końcu to był dla ciebie pierwszy weekend w Formule 1.
-Oh, tak, to był wspaniały weekend. Szczególnie wyścig, cudowny był, nigdy go nie zapomnę - odpowiedziała Annabeth, nasycając swoją wypowiedź sporą dawką sarkazmu.
-Hej, przecież nie było aż tak źle. Na treningach dobrze ci szło, temu nie zaprzeczysz.
-Oh, tak, treningi na których nikt nie wykręca najlepszego możliwego czasu okrążenia, bo wszyscy testują ustawienia na wyścig. Mhm.
Yvonne westchnęła.
-Wiem, że podważysz każdą moją wypowiedź, ale może spróbuj spojrzeć na to pozytywniej? Nie możesz ciągle zadręczać się myśleniem w tak ponury sposób.
Annabeth nie odpowiedziała, przywołała jedynie na twarz sztuczny uśmiech i kontynuowała picie kawy.
Siedziały tak około pół godziny. Yvonne nadal próbowała zachęcić przyjaciółkę do rozmowy, jednakże bezskutecznie.
Na koniec dodała tylko:
-Gdybyś potrzebowała pomocy to wiedz, że jestem, i pomogę ci zawsze, cokolwiek by to nie było.
Annabeth uniosła brwi w geście zaskoczenia.
-Sugerujesz, że potrzebuję pomocy? W czym niby? I z jakiej okazji?
-Nic nie sugeruję, po prostu tak mówię. Widzę, jak się zachowujesz ostatnio i umiem wysnuć z tego wnioski.
-Yvonne, o co ci chodzi...
-Nic, nic - odparła szybko jej przyjaciółka, spojrzała na zegarek, po czym wstała od stolika - muszę już iść. Gdy będę miała czas, napiszę do ciebie, czy coś - dodała jeszcze i skierowała się w stronę drzwi. Wyszła na zewnątrz i odeszła ulicą.
Annabeth pozostała sama, nad kubkiem chłodnej już latte, w paskudnym nastroju i z myślą, o co chodziło jej przyjaciółce.
YOU ARE READING
𝐑𝐨𝐚𝐝 𝐭𝐨 𝐠𝐥𝐨𝐫𝐲 {𝐅1 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧}
FanfictionAnnabeth Walker, młoda dziewczyna, która wstrząsnęła światem Formuły 1, dołączając do elity najlepszych kierowców na świecie. Jednak gdy ambicje przerastają osiągi bolidu, sprawy zaczynają się komplikować, a relacje z resztą zespołu kruszyć się. Jed...
~~13~~
Start from the beginning
