Rozdział 33.

2 0 0
                                    

Wstałam rano i od razu poczułam uśmiech na twarzy. Mogłoby się to wydawać dziwne, ponieważ właśnie zakończyłam miesięczną przerwę od szkoły, więc powinnam raczej płakać, niż się uśmiechać, ale... Po prostu byłam szczęśliwa na myśl, że dzisiaj spotkam Nialla. No i chłopaków oczywiście też. 

Po tym jak mama zawiozła mnie do szkoły, pomyślałam że ten dzień, będzie udany. 

Weszłam na szkolny zaśnieżony dziedziniec, a tam od razu przywitała mnie kulka śnieżki ciśnięta w moje ramię. Kiedy byłam jeszcze trochę zaspana, to kompletnie mnie pobudziło. Byłam nabuzowana, więc natychmiast chciałam wiedzieć, kto sprawił, że poczułam adrenalinę. Gdy odwróciłam się prawo, stali tam chłopacy, skromnie rozmawiając, ale na ich czele stał Louis. Z dumnie wypiętą piersią z kurczaka, patrzył na mnie, jakby się mnie wcale nie bał. 

Oj jeszcze będzie się bać....

Zgięłam się, łapiąc za śnieg. Jak jakaś machina bojowa, uformowałam ją i wymierzyłam cel w klatkę piersiową Louisa. Dostał. Idealnie. 

Zwinął się z bólu, czego od razu pożałowałam, ale chłopacy za nim zagwizdali i mi przyklaskali. Zarumieniłam się i podbiegłam do leżącego chłopaka. 

— Louis, wszystko w porządku?

— Ta jasne, czuję się świetnie. — powiedział sarkastycznie, wstając.

— Ale z ciebie pizda — skomentował Zayn. — Laska cię pokonała, naprawdę?

Odkrząknęłam, ponieważ moja dusza feministki właśnie się włączyła. Oczywiście nie miałam zamiaru się z nimi kłócić, czy cokolwiek innego, ale...

— Jak widać kobiety są lepsze, w tych sprawach. — wzruszyłam bezstrosko ramionami.

— Albo to ty jesteś w to lepsza. Jesteś mistrzem! — zawołał Niall, a ja od razu musiałam na niego spojrzeć. Tęskniłam za widokiem jego niebieskich oczu.. 

— Tak by the way, to wyobraziłabyś sobie w tej samej sytuacji, chociażby Zuzę? — Justin dołączył się do dyskusji, znacznie przyciszając swój głos, ponieważ grupa cziliderek właśnie koło nas przeszła. 

Parsknęłam śmiechem na jego słowa i pokręciłam głową. Nagle mój wzrok padł totalnie randomowo na Liama. Ten wgapiał się w Justina, jak w obrazek, nie odrywając oczu od niego. Później zauważyłam, że Louis to też zobaczył, a zaraz ponownie jak dwa tygodnie temu na plaży, nasz wzrok się spotkał. Dał mi jakiś widoczny znak, ale ja w ogóle go nie widziałam. W każdym razie był to jakiś znak...

— No Jenniferka! — zostałam uduszona przez Harrego. — Jak tam wyjazd? Tęskniłaś prawda??

— Odstaw Sarę, bo wygląda jak piwonia. — powiedział Louis.

Harry posłuchał się jego przyszłego męża, ale wciąż się do mnie tulił. (OFC PO PRZYJACIELSKU, LARRY 4EVER)

— W sumie to było spoko. — tak szczerze, to nie wiem czy o to zapytał z grzeczności, czy może faktycznie z ciekawości, ale chciałam im opowiedzieć trochę o wyjeździe. — Wiecie, Matylda jednak nie jest taka zła, jak mi się wydawało.

— Przyznaj się, że po prostu jest bogata. — powiedział znudzonym tonem głosu, jakby to kompletnie przewidział Louis. 

Zrobiłam zdzwione oczy. Chodź przez ten tydzień, relacjonowałam im dosłownie wszystko, to nie mówiłam wprost o tych wszystkich kox rzeczach, które posiada Matylda.

— No... Można nazwać ją bogatą, ale-

Nie dane było mi skończyć.

— Ha! Wiedziałem że chodzi o pieniądze. Materialistka z ciebie, wiesz Felicjo? — wskazał na mnie palcem, jakby odkrył moje jakieś brudy, czy przekręty.

Gang Bad Boyuw Where stories live. Discover now