Rozdział 26.

2 0 0
                                    

Chwilę się bawiliśmy i bawiliśmy, aż po pewnym czasie ledwo stałam na nogach z przemęczenia. Postanowiłam pozwiedzać dom Zayna, bo nigdy u niego nie byłam. Dom był trzypiętrowy (I know prestisz) i pokoje były bardzo rich w środku. Spacerowałam sobie po pokojach gdy nagle mój wzrok przyciągnęły małe drzwiczki, zastanawiałam się od czego one ale były zamknięte na klucz.

- cholipka Jesieniary, nie ma klucza nie ma drzwi- pomyślałam- czas zacząć poszukiwania

Jednak po paru minutach stwierdziłam, że to złe grzebać komuś w rzeczach, więc zeszłam na dół i od razu usłyszałam głos Louisego.

- EJ Beata, grasz z nami w Monopoly- zapytał mnie a ja walnęłam się ręką w głowę

- Mogę zagrać- odpowiedziałam wzruszając ramionami podchodząc do kółeczka

Graliśmy tak z godzinę, kiedy w końcu wygrał Louis bo oszukiwał przez co dostał w potylice patelnią od Zayna. Następne pół godziny były mega nudne. Louis jak zawsze albo kłócił się z Zaynem albo robił śliczne oczka do Harrego (ciekawe nie powiem). A Justin rozmawiał w podobny sposób z Liamem ( to mnie najbardziej ciekawiło), więc stwierdziłam że siądę gdzieś i obejrzę Ekipę. Lecz Niall mi popsuł

- H-hej Jeni- przywitał się ze mną co było dziwne bo widzieliśmy się parę minut temu lol

- Ym, hej?- odpowiedziałam mu pytająco

- Bo my idziemy jutro na Łyżwy może pójdziesz z nami i weźmiesz ze sobą Justina?- zapytał mnie robiąc zawstydzoną minkę

- Jasne, z chęcią z wami pójdziemy- odparłam i odeszłam bo wyglądał jakby się miał popłakać

Siedziałam na schodach kiedy wybiła 22.30, stwierdziłam, że muszę już wracać, bo mama nie wie że jestem na imprezie

- Ej Justin, zbieramy się?- zapytałam go a on nic, znowu się chłop zagapił na Liama, który gadał  z Harrym- No halo, ziemia to Justina- machałam mu rękoma przed oczyma

- CO?- zapytał przerażony

- Wracamy, już?- zapytałam jeszcze raz

- No, tak tak idziemy- zerwał się do wyjścia, więc ja pożegnałam się z każdym w kulturalny sposób

Kiedy wyszliśmy, było mega ciemno i zimno ale żaden z Bad Boyuw nie mógł nas podwieźć, bo jakby to ująć każdy z nich jest nawalony jak bela! Więc byliśmy zmuszeni iść na piechotę co mi się nie podobało

- Ale, piździ- zaczął Justin cały już w śniegu

- haha, wyglądasz jak Yeti- śmiałam się na cały głos jak baba jaga

- Ty masz łupież czy to tylko śnieg?- zażartował sobie ze mnę Justinek

- ha ha ha ale śmieszne- od parsknęłam mu i zaczęłam biec ale to nie był dobry pomysł był lód i poślizgnęłam się i upadłam 

- hahahhahahhaahh- umierał ze śmiechu Justin

- Ała, matole zamiast się śmiać, może mi pomożesz- mówiłam obolała

- Już, czekaj niezdaro zadzwonię po holownik- zaczął się głośniej śmiać

- no cwelu, pomóż mi- krzyczałam do niego

- JUŻ WAIT- odkrzyknął i podbiegł do mnie nie wywalając się ( a to farciarz)

Justin próbował mnie podnieść ale byłam tak ciężka, że kurdupelek poszedł twarzą w śnieg

- Ugh, musisz schudnąć- krzyknął wstając i otrzepując się ze śniegu

- sorry, not my fault mój stary też był gruby- odpowiedziałam mu śmiejąc się

Gang Bad Boyuw Where stories live. Discover now