Chapter 38 / part 1

45.5K 2.5K 513
                                    


Rose siedziała na małej ławce i patrzyła na mnie, podczas moich ćwieczeń.

Gdy przyłapałem ją na patrzeniu się na mój goły tors, puściłem jej oczko na co zarumieniła się.

Co chwila patrzyłem w jej stronę, czy nadal jest w tym samym miejscu. Nie wiem dlaczego, może boję się, że gdzieś odejdzie, a tego bym nie chcał. Bo to naprawdę nie jest najbezpieczniejsze miejsce dla niej. Nie mogę dopuścić, by chodziła po tym miejscu bez mojej opieki.

Po jakimś czasie przyszedł też Ashton z Calum'em. Ash pomagał mi ćwiczyć, np. liczył mi pompki. A Calum... Rozmawiał z Rose. Co chwila patrzyłem na nich i dostrzegałem jak dziewczyna się śmieje lub rumieni, posyłając mi spojrzenie mówiące ,,Pomóż mi, on pyta mnie o rzeczy, o których nie powinien wiedzieć". Wtedy tylko posyłałem jej całusa i ruszałem wargami, które układały się na ,,Jego nie poskromisz".

Odczuwałem chorą satysfakcję z tego, że gdy robiłem już 232 pompkę czułem na sobie jej wzrok. A gdy popatrzyłem w jej stronę, ona była wpatrzona we mnie jak w obrazek.

Tak kotku, podziwiaj.

Przygryzła wargę, nadal patrząc na moje ciało, na co uśmiechnąłem się lekko. Miło było oglądać jak ślini się na mój widok. Ale to dobrze.

Bo, kochanie, jestem tylko twój.  Nikogo więcej.

***

Obecnie uderzam w worek treningowy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby Ashton nie dostał pewnej wiadomości.

Podszedł do mnie i powiedział cicho:

- Greg'a nie będzie na walce, jego ludzie dzwonili, ale Josh chciał ci coś przekazać i... Eh, on mówi, że jak już wygra z tobą, to zajmie się Rose... Mówi, że zdoła ci ją odebrać. Ale, nie bierz tego do siebie... - dalej nie słuchałem.

Wściekłem się. Zacząłem bić w worek naprawdę mocno. Bardzo mocno.

Rose POV

Rozmawiałam z Calum'em. Boże kochany, naprawdę lubię tego człowieka, ale to czego mnie teraz próbuje nauczyć, to... Nie, niech on skończy ten temat.

- Sciągniesz mu spodnie razem z bokserkami. Wtedy musisz ukleknąć, twoja twarz ma być na przeciwko jego męskości. Następnie... - ja zatkałam już uszy, ale Calum nie dokończył. Patrzył tylko na obiekt przed siebie. Wstał gwałtownie.

Zobaczyłam o co mu chodziło. Luke uderzał w worek treningowy bardzo mocno. Ash próbował go od niego odciągnąć, ale Lucas go popchnął. Ash krzyczał, by przestał ale blondyn nie reagował. Uderzał coraz mocniej.

Jego oczy były czarne. I wtedy wiedziałam o co chodzi.

Luke właśnie ma atak.

Po chwili zaczął coś krzyczeć. Nadal uderzał w worek nie zmieniając tępa. Bałam się.

Wstałam i chciałam do niego szybko podejść, ale Cal wyciągnął rękę, uniemożliwiając mi dalsze ruchy.

- Nie! Nie możesz teraz do niego podejść pod żadnym pozorem! Jego bariera emocji opadła. Może zrobić ci krzywdę.

- CALUM!!! To kto go uspokoi!? Jak jego ataki zwykle się kończyły? - zapytałam szybko. Chciałam do biec do Luke'a, chciałam mu pomóc.

- Albo sam się uspokajał, albo mdlał z przemęczenia po godzinie. Trzeba czekać! ROSE, NIE! - krzyknął, gdy wyrwałam się mu i pobiegłam do wściekłego chłopaka. Pomiędzy nogami nadal czułam lekki ból, ale to nie było teraz ważne.

Weszłam na ring i stanęłam naprzeciwko chłopaka. On nie zwracał na mnie uwagi. Uderzał coraz mocniej.

- CALUM IDIOTO, JAK MOGŁEŚ JĄ TAM DO NIEGO PUŚCIĆ?! - krzyknął Ashton.

Nie zważałam na strach i na chłopaków, tylko podbiegłam od tyłu do Luke'a i objęłam go mocno w pasie. On cały zesztywniał i przestał uderzać w worek. Nie ruszał się.

- KURWA MAĆ - przeklął Calum. Nie wiedziałam o co chodzi, trzymałam Luke'a i zamknęłam oczy, wtulając się w chłopaka. Otworzyłam je i zobaczyłam, że patrzy na mnie zszokowany, nadal miał czarne oczy.

- Lucas przestań, cicho, wystarczy, spokojnie, już wszystko dobrze... Wiem, że mnie nie skrzywdzisz, jestem przy tobie - powiedziałam do niego. Lecz on nadal się nie ruszał. Tylko na mnie patrzył.

- Jezu kochany, on za chwilę wybuchnie... Rose, odejdź spokojnie póki jeszcze masz czas. On chyba daje ci czas na ucieczkę... - Mówił Ash. Chyba żartuje!

- Nie. Nie ucieknę. Słyszysz Luke? Nie ucieknę, nie mam zamiaru. Bo cholera, jestem tu z tobą i wierzę, że mnie nie skrzywdzisz... Słyszysz mnie? - mówiłam powoli patrząc w jego oczy. Usłyszałam, że jego oddech uspokaja się, a ciało rozluźnia w moich ramionach. Zamknął oczy. Wykonał parę głębokich oddechów i, gdy tylko je otworzył miały normalny kolor.

Chłopaki widząc, że jest dobrze odetchneli z ulgą i nie mogąc w to  uwierzyć, zostawili nas samych w pomieszczeniu.

A Luke patrzył na mnie. Przez chwilę zaczęłam się bać jego spojrzenia, ale on odwrócił się i objął mnie opiekuńczo ramionami. Pocałował mnie delikatnie w czubek głowy i zaczął mówić.

- Rosalie ja naprawdę przepraszam, że musiałaś to widzieć. Ja... Ja... Boże. Przez chwilę naprawdę myślałem, że cię skrzywdzę... -  mówił spanikowany. Wiem, że to pewnie nie ostatni raz, kiedy będę widziała go w takim stanie, ale to nieważne. Pomogę mu.

- Jest okey Luke. Jest okey. - powiedziałam, wtulając się w niego bardziej.

Nie powinien się tym zadręczać. Nie warto.

***

Luke POV

Siedzimy u mnie w domu na kanapie oglądając jakiś film. Nadal męczą mnie wyrzuty sumienia, za to co się stało wcześniej.

Ona nigdy nie miała zobaczyć mojego ataku. Nie chciałem, by do tego doszło.

Ale jednak, widziała to. Lecz widziała jeden z tych najłagodniejszych. I tu mam szczęście.

Nie mogę sobie wybaczyć myśli, które ogarnęły mnie podczas tego wybuchu. Myślałem, że ją uderzę, nie panowałem nad sobą. Do tego chłopakom nie udało się jej zatrzymać. Przyluliła się do mnie. A ja walczyłem z wybuchem. Stałem przez chwilę nie ruszając się. Resztkami wolnej woli, wtedy próbowałem dać jej szansę na ucieczkę. Ale ona jasno dała mi do zrozumienia, że mnie nie zostawi.

Ona mnie nie zostawi.

Leży teraz w moich ramionach, moja jedna ręka jest pod zgięciem jej nóg, druga podtrzymuje plecy, a jej głowa opiera się o moje ramię.

Rose zatkała sobie usta ręką i ziewnęła. Uśmiechnąłem się lekko.

- Kochanie, dlaczego nie pójdziesz się położyć? - Zapytałem ją cicho, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Ona spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczami.

- Bo ty nie idziesz. Idę z tobą... - Oznajmiła i ponownie ziewnęła. Oczy same jej się kleiły.

Przystawiłem nos do jej skroni, lekko ją tam smyrając.

- Ja za chwilę pójdę, idź, a ja do ciebie za chwilkę przyjdę... - Powiedziałem i pocałowałem dziewczynę w czoło. Ona zgodziła się i zeszła z moich kolan, później szybko wchodząc po schodach.

Ja w tym czasie zadzwoniłem do Ashton'a, by omówić szczegóły związane z jutrzejszą walką.

Mam nadzieję, że wszystko potoczy się po naszej myśli, bo jak nie, to boję się pomyśleć o skutkach.

***
Cześć wam! Przepraszam za błędy. Nie mam na nic czasu. Dlatego podzieliłam rozdział na 2 części. Drugą dodam za parę dni.

Proszę o komentarze! One motywują i przypominają! :)

Trzymajcie się słoneczka x

foreverhungry131313

Scary »» Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz