Chapter 55

31K 2K 1.2K
                                    

Gwiazdki kochani proszę! Miłego czytania :)

Hashtag na tt: #scaryff
PISAĆ!

Spogladam szybko na wyświetlacz telefonu i widzę, że Calum dzwoni. Wstaję z kanapy, bo wiem, że nie mogę z nim rozmawiać przy wszystkich i nie chodzi tu tylko o szesnasty luty. Nie mogę z nim rozmawiać przy wszystkich bo to Calum. Czasami naprawdę zwierzamy się sobie, a lepiej by inni nie słyszeli tych zwierzeń.

- Muszę odebrać. Jak coś to będę u góry - mówię i szybko kieruję się po schodach do naszego tymczasowego pokoju. Zamykam drzwi i odbieram polączenie.

- Cześć stary, co u was słychać? - pytam się go od razu i wiem, że teraz się uśmiecha. Strasznie dawno z nim nie rozmawiałem i mam nadzieję, że nie poruszy tematu związanego z lutym. Nie tak szybko.

- U nas wszystko okej. Ale ty mały skurwielu przez tydzien się nie odzywałeś! Wysłanie sms'a boli?! - syczy, a ja prycham.

- Czasu nie mam dupku. Przecież wiesz, że tu są dzieci. Do tego ciagle spędzam czas z siostrą i jej mężem. Nawet z Rose, w porównaniu do tego co było wcześniej, to się od siebie strasznie oddaliliśmy. - mówię i wzdycham, a on wydaje się być teraz bardziej poruszony. Wplatam palce wolnej ręki w swoje włosy i ciągnę za nie lekko w geście frustracji.

- Czekaj... CO DO CHUJA PANA? Ja miałem ci już mówić, że w kawiarni próbowałem wyrwać mega laskę, ale coś nie wyszło, a ty mi pierdolisz o tym, że z Rosalie i tobą jest źle?! - prawie, że krzyczy, a ja na początku podnoszę brwi do góry. Próbował wyrwać jakąś laskę, ale mu nie wyszło? Czyli ta dziewczyna nie jest głupia.

Później do tego wrócę, teraz muszę go trochę uspokoić. Albo uspokoić mnie? Sam nie wiem.

- Nie jest źle! Nie aż tak. Po prostu... Teraz jest inaczej. Ostatnio pół tygodnia temu byliśmy z dziećmi na placu zabaw i wtedy jeszcze było okej, ale teraz... Ledwo co odzywamy się do siebie, a jak coś to tak szybko i krótko, bo albo mnie woła siostra, albo ją. Do tego dzieci i Dylan. Mimo, że jest koło mnie, to mi jej brakuje - stwierdzam i kolejny raz wzdycham, siadając na łóżku, a on cmoka. Słychać, że mu się to nie podoba.

Tylko, że mnie kurwa nie podoba się to bardzo bardzo bardzo i jeszcze w chuj tych bardzo. A to naprawdę dużo bardziej niż jemu.

- No to faktycznie do dupy sprawa. Ale nie dołuj się Hemmings, bo za tydzień stamtąd wyjeżdżacie i będzie znów tak jak wcześniej,  bo przecież u was nie ma dzieci - stwierdza, a ja w myślach dodaję ,,dzięki Bogu, że nie ma''.

Znaczy się, uwielbiam Tony'ego i Maggie, ale na zostanie ojciem to chyba jeszcze za wcześnie. Dużo za wcześnie.

Co ja w ogóle gadam, nie chcę mieć dzieci. Jeszcze tak to mnie z tej miłości nie pojebało.

- A zmieniajac temat na lepszy, to nadal nurtuje mnie to, co wy sobie tak wtedy szeptaliście, kiedy z chłopakami obrabywaliśmy ci lodówkę. Jakieś sprośne rzeczy, ty niewyżyty chłopczyku? - pyta, śmiejąc się na końcu, a ja już mogę wyobrazić sobie tą jego minę zawodowego pedofila.

- Em, nie. Co? Nie. Nie. - mówię szybko, bo naprawdę chcę uniknąć tego tematu. To przecież Hood, on będzie w to drążył i drążył, a ja jakoś nie mam ochoty słuchać jego porad dotyczących seksu. Wiem co robić, nawet lepiej od niego.

Scary »» Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz