Chapter 20

55.4K 3.2K 1K
                                    

Luke POV

Staliśmy w uścisku. Przytulałem ją do siebie, tak, że mogłem usłyszeć bicie jej serca. Serca, które jest złote.

Rose głaskała mnie kojąco po plecach i szeptała, że już wszystko dobrze.

To niesamowite, jak jej dotyk na mnie działa.

Jest mi teraz po prostu... dobrze.

Nie mogę znieść tego, jak bardzo ją ranię. Jak dziś ją zobaczyłem, myślałem, że rzucę telefonem o ścianę, zaniosę Rose, na rękach do sypialni, i będę mocno pieprzyć, do nieprzytomności.

To chore.

Przez chwilę, straciłem nad sobą panowanie. Gdyby nie ona, i jej (zajebiście seksowne, ale też w cholerę niebezpieczne, dla napalonego Luke'a Hemmings'a) nogi, pewnie bym ją zgwałcił. Na samą myśl o tym, mam ochotę skoczyć z mostu. Nie mogłem się powstrzymać... a jeśli to się powtórzy ?

- Luke ? - dziewczyna zapytała cicho. - Tak ?

- Chodź, muszę zająć się twoimi ranami. Niektóre szkiełka, wbiły się naprawdę głęboko... - po tym wyplątała się z mojego uścisku, wzięła za rękę, i zaprowadziła do łazienki. Usiadłem na małym krzesełku, które się tam znajdywało, i patrzyłem, jak dziewczyna przygotowuje rzeczy, niezbędne do wyjęcia ze mnie, tego cholernego szkła.

Zobaczyłem, że unikała mojego wzroku, nie chciała spojrzeć mi w oczy. A to, boli najbardziej.

Kocham jej oczy. Są w kolorze fiołków, wyjątkowe. Można w nich utonąć. Są przepiękne. To z nich mogę wywnioskować, jak się czuje.

Tak cholernie ją kocham. Nigdy nie miałem styczności z tym uczuciem. To najlepsze, i jednocześnie najgorsze uczucie na świecie. Gdy jesteś zakochany, jesteś uzależniony od tej osoby, pragniesz jej dotyku i ciała, dwa razy silniej, dwa razy mocniej.

Chciałbym, codziennie budzić się, trzymając ją w moich ramionach. Chciałbym, pocieszać ją w trudnych chwilach. Chciałbym, bym tylko ja, mógł mieć dostęp, do jej ciała. Bym tylko ja, namiętnie ją dotykał, by rozpływała się, pod moim dotykiem. Chciałbym, kochać się z nią, i sprawiać jej tym kurewską przyjemność. Chciałbym, by ona pragnęła mnie tak bardzo, jak ja pragnę jej. Chciałbym, codziennie mówić jej, jak bardzo ją kocham...

Ale nie, bo jestem potworem, a potwory, nie zasługują na miłość.

Nawet jeśli, to Rose, nigdy nie odwzajemni moich uczuć. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo ją kocham, gdyby wiedziała, że jest dla mnie całym światem. Tylko, że ona mnie nie kocha.

Jestem dla niej obojętny.

Dziewczyna stanęła między moimi nogami, lecz za daleko, by mogła dotknąc mojej twarzy. Wiedziałem, że chciała zachować przestrzeń.

Nie patrząc na jej opór, złapałem ją od tyłu za uda, i przyciągnąłem bliżej siebie. Dziewczyna, o mało co, na mnie nie spadła.

Niestety, udało jej się zachować równowagę. NIESTETY. Bo gdyby na mnie spadła, znaleźlibyśmy się, w wręcz wspaniałej pozycji.

W dalszym ciągu, nie chciała na mnie patrzeć. Nie popatrzyła mi  się w oczy, od mojego wybuchu. Tęskniłem za jej, cudownymi, fioletowymi tęczówkami.

                            ---

Na początku, wyjęła pęsetą szkła na moich rękach, potem odkażając i myjąc je. Gdy ręce były już w miarę, dobrym stanie, musiała przejść do twarzy. Nadal nie patrzyła mi w oczy, z powodu czego, ja też nie miałem na nie widoczności. Gdy wyjęła szkiełko, i odkaziła moją zranioną brew, postanowiłem coś z tym zrobić.

- Rose spójrz na mnie - powiedziałem.

- Przecierz patrzę... - odszeptała mi. Ehh...

- Spójrz mi w oczy. - powiedziałem, tym razem bardziej wyraźnie, podkreślając to, co chcę by zrobiła. Ona tylko zagryzła wargę, i pokręciła przecząco głową. KURWA.

- Rose błagam... - powiedziałem, ale gdy ona zamknęła oczy, postanowiłem sam działać.

Wziałem jej ręce w swoje dłonie, i zacząłem składać na nich delikatne pocałunki. Widziałem, że przez dziewczynę przechodzą dreszcze przyjemności. To dało mi cholerną satysfakcję. Teraz, jedną ręką złapałem jej podbrudek, i popatrzyłem na jej zamknięte oczy.

- Otwórz je. Popatrz na mnie. - szepnąłem.

- Luke... - zaczęła ale ja jej przerwałem.

- Otwórz oczy.

Dziewczyna, spełniła moje żądanie. Jej oczy, nie błyszczały tak jak wcześniej, tym wspaniałym blaskiem. Teraz były załzawione. Smutne...

- Płakałaś ? - zapytałem, pół szeptem. Nie odpowiedziała mi.

- Przez mnie ? - nadal nie uzyskałem odpowiedzi. Troszeczkę mnie to denerwowało. Troszeczkę bardzo.

NIE BĘDĘ KRZYCZAŁ, NIE TYM RAZEM.

- Wiem, że przez mnie. JAK MAM CIĘ CHRONIĆ, JAK JA JESTEM DLA CIEBIE NAJWIĘKSZYM NIEBEZPIECZEŃSTWEM ?! - krzyknąłem. Miałem tego nie robić. Nie umiałem nad sobą zapanować.

-Wcale nie... Luke przestań... - kłamała. Wiem, że kłamała. Jej oczy mówiły, że nie kłamie, ale ja wiem swoje. I na 100%, Rose teraz kłamie.

- Dlaczego kłamiesz ? NIE WIDZISZ TEGO ?! ZA KAŻDYM RAZEM TO JA SPRAWIAM CI BÓL !!! JESTEM CHOLERNYM KUTASEM !!! - nie panowałem nad sobą. Gwałtownie wstałem, przez co dziewczyna musiała szybko odskoczyć.

- NO NIE WIDZISZ ?! JA TYLKO CIĘ KRZYWDZĘ !!! TO NIE TAK POWINNO BYĆ !!! - krzyczałem. Byłem na siebie zły.

- Luke... - dziewczyna chciała dokończyć, ale ja pod wpływem gniewu, popchnąłem ją.

Dziewczyna, przewróciła się na płytki, podpierając się łokciami. NIE. NIE. NIE. NIE. NIE. NIE. NIE. CO JA DO JASNEJ CHOLERY ZROBIŁEM, KURWA?!

Była w szoku. Nie mogła uwierzyć, że mógłbym coś takiego zrobić, zresztą ja też. Patrzyła na mnie i na moje ręce, by potem przenieść wzrok na podłogę, obłożoną kafelkami, na której obecnie się znajdowała. Jej oczy momentalnie zaszły łzami, które teraz, spływały jej po policzkach.

Nie mogłem tego zrobić. Nie jej. To jakiś zły sen. Kurwa. Poniosło mnie. Ale nie jej... Nie. T-to... nienawidzę się. ZNOWU JĄ SKRZYWDZIŁEM.

- Wiesz co, Luke ? Jednak masz cholerną rację. Jesteś kutasem i tylko krzywdzisz innych... nie masz serca, nie masz uczuć... JESTEŚ STRASZNY !!! PRZERAŻASZ MNIE !!! - na początku mówiła spokojnie, ostatnie zdanie wykrzyczała. Podniosła się, i szybko wybiegła z łazienki, udając się do jednego z pokoi. Wybiegłem za nią.

Kurwa, akurat wybrała ten pokój, w którym ma wielkie łóżko, i w środku, oddzielną łazienkę. Dobiegła tam, szybciej ode mnie, zamykając mi drzwi przed nosem. Uderzyłem w nie z otwartej pięści, i oparłem się o nie plecami, sunąc bezradnie w dół, by wreszcie opaść na podłogę, w efekcie czego teraz siedziałem.

-Rose, kochanie, ja nie chciałem... - powiedziałem cicho. Na pewno mnie nie usłyszała.

Przez drzwi, słyszałem głośny szloch Rose, który próbowała stłumić płacząc w poduszkę. Nie mogłem tego słuchać, dziewczyna którą kocham ponad życie, właśnie płacze z mojego powodu.

Czułem się, jakby przejechał po mnie pociąg, a potem jeszcze żywcem, zjadły dzikie zwierzęta, uprzednio rozszarpując mnie na strzępy.

Schowałem twarz w dłoniach.

W głowie, słyszałem tylko cichy głos, mówiący w kółko, jedno i to samo:

Spierdoliłeś sprawę Hemmings, spierdoliłeś...

***
Hej ludzie.
Kto myśli, że Luke faktycznie spierdolił, pisze w komentarzu.
Przepraszam, że nie dodawałam długo rozdziału, ale nie ma mnie w domu.

NIE SPRAWDZONY.
BŁAGAM NICH KAŻDY KTO PRZECZYTA, SKOMENTUJE.

ily x

Scary »» Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz