Cz II Rozdział 4 "Oni nas nienawidzą"

818 91 3
                                    

Oddałabym wszystko, żeby choć przez chwilę było tak jak kiedyś...

DANICA 

- To twoja wina - usłyszałam głos Jake'a. Nigdzie go nie widziałam, ale jego głos roznosił się jak echo. Byłam w dość ciemnym pomieszczeniu, ale nie wiedziałam gdzie konkretnie. Rozglądałam się w poszukiwaniu syna Piotrusia Pana.

- Wiem, że to moja wina. To wszystko nie powinno się tak skończyć! - krzyknęłam ze łzami w oczach. Nagle przeniosłam się do katedry, gdzie kiedyś odbyła się nieudana koronacja Księcia Bena. Przede mną pojawiła się scena jak zabraliśmy Różdżkę. 

- To nie powinno się tak skończyć. Jak mogłaś mi to zrobić? Jak mogłaś nam to zrobić? - czułam jego oddech na karku, ale kiedy się odwróciłam nikogo za mną nie było. Nagle zauważyłam Aylę, która upadła na ziemię pogrążona w głębokim śnie, a także Dobrą Wróżkę, która została zamieniona w kamień. 

- Ja nie chciałam... - zaczęłam płakać. - Przepraszam.. - dodałam i opadłam na ziemię schowają głowę w dłonie. 

- Nic ci nie dadzą przeprosiny. Jak mogłaś nam to zrobić! Nienawidzę cię. Byłem idiotą, że zakochałem się w kimś takim jak ty, córce pirata... - odezwał się. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że stoi nade mną. Był wściekły, ale na jego twarzy malował się złośliwy uśmiech - Przyjemnie patrzeć na twoje łzy - dodał. 

- Przecież nie chciałam, wiesz o tym, że cię kocham... - powiedziałam.

- Nie wierzę w żadne twoje słowa kłamczucho... - jego ostatnie słowa zaczęły odbijać się jak echo w mojej głowie. Pokręciłam głową z niedowierzania i zatkałam uszy. Nie chciałam słuchać jego gadania.

- Przepraszam - krzyczałam - Przepraszam... 

- Przepraszam... - poczułam mocne szarpanie.

- Danica obudź się! - usłyszałam głos Mal. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Córka Diaboliny stała nade mną i szturchała mnie. Podniosłam się na łokciach. Byłam w swoim kajucie na statku. Nie znajdowałam się w katedrze. Czułam, że po czole spływa mi pot. Westchnęłam ciężko.

- Co się stało? Co tu tu robisz? - zapytałam wstając z łóżka. 

- Potrzebuje waszej pomocy. To bardzo ważne - odparła siadając na krześle. Spojrzałam na zegarek. Był blady świt. - Dlaczego mnie przepraszałaś? - zdziwiła się. Potrząsnęłam lekko głową.

- Mniejsza o to. Miałam zły sen. - westchnęłam - Po co ci moja pomoc? - zapytałam zdziwiona.

- Zobaczysz. Ubieraj się. Za dziesięć minut chce cię widzieć w Zamkowych Lochach - powiedziała i wyszła. Zrobiła to przez okno. Wywróciłam ramionami. Zaczęłam się ubierać. Założyłam jeansy, czarny top i koszulę. Włosy związałam w luźny warkocz. Wciąż byłam roztrzęsiona po moim śnie. Bolało mnie to jaki Jake był wredny. Wiedziałam, że mnie nienawidzi, ale nie myślałam, że aż tak.  W dodatku było mi jeszcze przykro po tym jak Diabolina rozwaliła przyjęcie urodzinowe Mal. Zrobiło mi się szkoda jej córki. Niespodzianka jej się podobała, jej mama to zniszczyła. Nie umiem sobie wyobrazić jej smutku. Szczególnie szkoda mi było Evie i wszystkich, którzy napracowali się nad tym przyjęciem. Kosztowało ich to dużo pracy. Córka Złej Królowej była naprawdę smutna z tego powodu.Ona najbardziej się nad tym napracowała, ponieważ chciała poprawić przyjaciółce humor. Niestety matka Mal tego nie doceniła. Nie lubiła przyjęć i bardzo to okazywała.  Zerknęłam ostatni raz w lustro i wyszłam z pokoju. Na statku wszyscy jeszcze spali, więc uniknęłam zbędnych pytań o to gdzie się wybieram. Udałam się do Zamkowych Lochów, które znajdowały się w starym Zamku Aurrory i Króla Filipa. 

Descendants: Kraina Zapomnianych BaśniWhere stories live. Discover now