Rozdział 17 "Bukiet czerwonych róż"

1.6K 105 19
                                    

Czasami się lubi kogoś za mocno i to się nazywa miłość
' Kubuś Puchatek

Danica

- Dlaczego nie możesz pogodzić się z Jake'iem? – zapytała Evie, kiedy stałam z nią i Mal przy szafkach. Serce zabiło mi szybciej. Nie powiedziałam im, że spotykam się z synem Piotrusia. Właściwie to nikt o tym nie wie. Ukryliśmy to, ale zrobiliśmy to tylko dlatego, żeby uniknąć sensacji. Wszyscy myślą, że jesteśmy skłóceni i lepiej będzie jeśli tak zostanie.

Jake jest naprawdę słodki. Taki kochany. Nie spotkałam wspanialszego chłopaka niż on. W sumie trochę żałuję, że nasze początki były takie złe. Kłótnie i wyzwiska. To było niepotrzebne. Tylko szkoda mi tego, że nie możemy nic razem zrobić. Zjeść lunchu, pójść na lody, czy nawet nie możemy przerwy spędzić razem, bo zaraz były by jakieś podejrzenia.

- Danica, wszystko gra? – usłyszałam głos Mal. Spojrzałam na nią. Dziwnie mi się przyglądała – W końcu! Słyszałaś co do ciebie mówiłam – zapytała unosząc brew. Pokiwałam przecząco głową.

- Przepraszam, zamyśliłam się – wydukałam. Obie mi się przyjrzały. – No co? – zapytałam zdziwiona

- Kiedy Evie wspomniała o Jake'u nagle się zamyśliłaś. Czy ty chcesz nam coś powiedzieć – odparła Mal. Pokiwałam przecząco głową. Nie chciałam im nic mówić. Dziewczyny wywróciły oczami. Evie odwróciła się i zaczęła czegoś szukać w szafce. Mal zauważyła Bena na korytarzu. Pożegnała się z nami i podbiegła do niego. Razem poszli na zajęcia.

Rozejrzałam się po korytarzu w poszukiwaniu Jake'a, ale nigdzie go nie widziałam. Może jeszcze nie przyszedł do szkoły. Westchnęłam ciężko. Evie trzasnęła szafką. Spojrzałam na nią gwałtownie.

- Wiesz czego nie rozumiem?! Dlaczego ten cichy wielbiciel nie może się w końcu ujawnić! Chciałabym go w końcu poznać - westchnęła. Od dłuższego czasu dostawała masę liścików miłosnych. Na początku bardzo się z nich cieszyła, ale teraz zaczynały ją irytować. Mnie też by denerwowały. Zaczęłabym myśleć, że to mógłby być jeden wielki żart. Nie chciałam jej tego mówić, ale miałam takie wrażenie, że ktoś robi sobie z niej żarty, nie żebym wątpiła czy coś.

- Moim zdaniem powinnaś przeczekać tu gdzieś przy szafce i wtedy się dowiesz kto je wrzuca – grzecznie zasugerowałam. Wzruszyła ramionami.

- Sama już nie wiem. – posmutniała. – Wiesz co, mam cichą nadzieję, że autorem liścików jest Doug – uśmiechnęła się lekko. Spojrzałam na nią z uśmiechem.

- Podoba ci się, to takie urocze – powiedziałam. Oni naprawdę do siebie pasują. Oboje mądrzy, świetnie się dogadują, nadają się na parę.

- Ale wiesz, między nami jest tylko przyjaźń. Nie dziwę się. Nikt nie chciałby się spotykać z córką Złej Królowej – posmutniała jeszcze bardziej. Zadzwonił dzwonek. Evie odeszła bez słowa. Zrobiło mi się jej przykro. Może waśnie traci jedyną szansę na miłość. Założę się, że Doug też jest w niej zakochany. Moim zdaniem musi z nim porozmawiać. Nie powinna w sobie dusić uczuć do niego.

Ktoś zasłonił mi oczy.

- Hej piękna – usłyszałam ten słodki, męski głos. Uśmiechnęłam się. Był to Jake.

- Cześć skarbie – odwróciłam się i go pocałowałam. Wglądał naprawdę uroczo, w sumie tak jak zawsze. – Co tam? – zapytałam. Uśmiechnął się.

- Zastanawiam się, czy zjemy dzisiaj razem lunch – powiedział. Spojrzałam na niego zmieszana. Bardzo chciałam, ale wywołałoby to sensacje.

Descendants: Kraina Zapomnianych BaśniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz