Rozdział 26 "Cichy wielbiciel"

1.1K 91 4
                                    

Sposobem na zaczęcie jest skończenie mówienia i podjęcie działania

' Walt Disney

Evie

Siedziałam sama w klasie oczekując na lekcję. Wszyscy byli na korytarzu, a ponieważ nikt się do nas nie odzywał od dwóch dni nie miałam czego tam szukać. Przeglądałam zeszyt, kiedy natrafiłam na małą wystrzępioną karteczkę "Nawet gwiazdy wydają się blade przy jasności twojego umysłu" - przeczytałam.Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. To jeden z liścików, które otrzymywałam od cichego wielbiciela. Niestety od kilku dni ich nie dostawałam. Było mi z tego powodu przykro. Nie wiedziałam dlaczego. Czasem miałam wrażenie, że to był tylko jeden wielki żart. Westchnęłam. Podniosłam głowę z nad karteczki. Zauważyłam w drzwiach Doug'a, ale kiedy on mnie zobaczył uciekł spłoszony. To było dziwne. Poczułam złość. Syn Gapcia traktuje mnie okropnie. Nawet nie wie, jaką przykrość mi sprawia, kiedy mnie tak lekceważy. Zadzwonił dzwonek na lekcję. Do klasy wszedł nauczyciel i uczniowie. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Oczywiście nikt nie usiadł obok mnie. Wywróciłam oczami. O tyle plus, że siedziałam sama w ostatniej ławce. Nauczyciel zaczął prowadzić lekcję. Odwróciłam głowę do okna. Chłopacy mieli trening na boisku. Zauważyłam tam Carlosa, który odbijał piłkę sam. Wszyscy mieli parę poza nim. Do niego też nikt się nie zbliżał, no może poza jego dziewczyną.

- Evie - usłyszałam głos nauczyciela. Spojrzałam na niego. - Będziesz pracować sama. - powiedział kładąc mi kartkę na ławce. Zerknęłam na nią. "Praca w grupie". Rozejrzałam się.

- Dlaczego nie mam grupy? - zapytałam zdziwiona. Nauczyciel się zmieszał.

- Nikt nie chce być z tobą w grupie, przykro mi. - powiedział nauczyciel i odszedł. Zacisnęłam dłonie w pięści. Tego już było za wiele. Wsłuchiwałam się w rozmowy uczniów. Wszyscy rozmawiali o mnie. "Nie jest mi jej szkoda" - powiedziała córka Mędrka. "Tylko patrzyłaby się w lusterko. Przecież nawet nie jest piękna.Dziwię się, że to lusterko jeszcze nie pękło" odezwał się ktoś inny. Doug brał ją na litość, nigdy jej nie lubił - odezwał się Aziz. "Zawsze była zła, tak jej przyjaciele. Wciąż uważam, że powinni zostać na Wyspie" Tego było już za wiele. Wstałam z hukiem odsuwając krzesło do tyłu.

- Ulżyło wam kiedy powiedzieliście te wszystkie niemiłe rzeczy!? - warknęłam na całą klasę. Wszyscy skupili swój wzrok na mnie. - Myślicie, że nie słyszę tego jak szepczecie między sobą. -Weszłam na ławkę - To co zrobiłam jest złe. - miałam na myśli to, że chodzę po ławce. Zgrabnie przeskoczyłam na drugą stronę. Wzięłam zeszyt Aziza. Wyrwałam z niego kartki i rozrzuciłam po całej klasie. - To jest złe. - powiedziałam. Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę. Zeskoczyłam z ławki na ziemię. Podeszłam do biurka nauczyciela i rozlałam mu kawę. - To jest złe. Nie wiem co ja wam takiego zrobiłam i nie rozumiem waszej nienawiści - warknęłam - Jesteście żałośni. - zaśmiałam się.

- Evie marsz do pani dyrektor - powiedział surowym głosem nauczyciel - Zapewniam, że będę starał się o to, abyś jeszcze dzisiaj wróciła na Wyspę  - oświadczył. 

- Proszę bardzo! Ich to na pewno ucieszy - odwróciłam się napięcie i wyszłam z klasy. Mimo tego, że miałam iść do dyrektorki nie zrobiłam tego. Pobiegłam przed siebie. Jak najdalej od tych wszystkich ludzi. Po dość długiej trasie zatrzymałam się na wzgórzu. Usiadłam na trawie. Przede mną rozciągał się widok na cały Auradon i Wyspę Potępionych. Zamknęłam oczy i położyłam się na trawie. Wsłuchiwałam się w odgłosy natury. Ciepłe promienie słońca otulały moją twarz. Nie mogłam się doczekać piątku. Chciałam zobaczyć jak wszyscy błagają nas o litość. Strach w ich oczach, ta niepewność czy ich zabijemy czy zmienimy w żaby. To piękna wizja. Uśmiechnęłam się pod nosem. Podobało mi się tu. Z dala od wszystkich problemów, a dookoła tylko cisza i spokój. Dokładnie to o czym marzyłam w tej chwili. Mogłam na chwilę odprężyć się od wszystkiego.

Descendants: Kraina Zapomnianych BaśniWhere stories live. Discover now