14. I'm back.

1.5K 53 25
                                    

Pierwsze promienie wschodzacego zimowego slonca rozjasnily park. Dziewczyna przeciagnela sie leniwie wygladajac przez szybe samochodu. Bylo chlodno i na ziemi lezala gruba warstwa sniegu. Park wygladal wyjatkowo magicznie w takim klimacie. Otulila szczelniej szalem swoje szczuple ramiona i wysiadla z samochodu.

Niektorzy ludzie uwazali to miejsce za najpiekniejsze w tej czesci kraju, lecz Cammie uwazala, ze nie wiedza co mowia. nikt nie zadal sobie trudu, zeby glebiej wejsc w historie szkoly czy w to co sie w niej dzieje. nie znali tajemniczych znikniec, psychopatycznej pani prefekt czy tez mafii jaka kierowala szkola. 

Cammile nawet nie probowala tlumaczyc ojcu dlaczego zniknela i gdzie przebywala, bo wyslalby ja do psychiatryka. moze to pomoglo by zatrzec rany jakie zostaly po wyjezdzcie, pomyslala.

Dziewczyna gotowa byla przyznac, stojac na parkingu, ze widok szkoly w zimowym klimacie byl przepiekny. Lekko monotonny i tajemniczy. Wypuscila powietrze z ust, wyciagajac walizke z bagaznika, po czym zamknela samochod. Nie chciala tu znowu wracac, ale ojciec uparl sie, a ze jego stan zdrowia byl ciezki wolala sie nie sprzeciwiac. Kupil jej nowy terenowy samochod o jakim zawsze marzyla by troche ja przekonac.

- Cudnie - wyszeptala i ruszyla pewnym krokiem ciagnac za soba walizke. Miala nadzieje, ze jesli przyjedzie ze wschodem slonca to nikogo nie spotka bo wszyscy beda jeszcze spac. Stanela przed masywnymi drzwiami i nie potrafila sie ruszyc. Zacisnela wargi w cienka linie i zamknela oczy.

Aby dojsc do siebie po krzywdzie jaka ja spotkala potrzebowala duzo wiecej czasu. Rany nie zabliznia sie tak szybko. Przezyla wielki zawod milosny, ktory jak jej sie wydawalo skonczyl sie po wystrzale z pistoletu w strone jej milosci. Miala nadzieje, ze Nate zyje i wszystko z nim w porzadku. Uplynelo duzo czasu zanim zdazyla pogodzic sie z mysla ze pewnie nie zyje i dlatego jej nie szuka.

Zalowala najbardziej w swiecie, ze mu ulegla, ale uczucia jakimi go dazyla byly zbyt silne. Nikt o tym nie wiedzial i wolala zeby tak zostalo, niech mysla ze nadal jest swieta dziewica ktora trzyma wszystkich na dystans i wcale nie spedzila ostatnich miesiecy w burdelu.

Potrzasnela glowa, zeby powstrzymac lzy i odgonic zle mysli i nacisnela klamke. Zauwazyla, ze drzy na calym ciele. Wstyd rozczarowanie i bezsilna wscieklosc mieszaly sie z uczuciem jakiego doznawala kazdego dnia. 

Nawet nie zdazyla zareagowac kiedy ktos z niesamowita sila w nia wpadl wytracajac z jej reki walizke. Rzeczy rozsypaly sie a ona sama upadla na ziemie. Zdenerwowana uniosla wzrok i zamarla. Przed nia stal Nate.

- Cammie?! - krzyknal stajac w miejscu.

Otworzyla usta ze zdziwienia, zamrugala pare razy by upewnic sie ze nie ma przywidzen. Nathaniel zyje i wlasnie zbiera jej rzeczy z ziemi.

- To niemozliwe - wyszeptala stajac na nogi. 

Co miala zrobic? Stal przed nia caly i zdrowy tak jak marzyla, a tymczasem wciaz miala przed oczami to co jej zrobil i to przerazajace uczucie porzucenia. Nie raz wyobrazala sobie to co powiedzial jej Chuck. Jak Nathaniel zabija ludzi z zimna krwia, w tym jej przyjaciol. Sprzedal, wykorzystal.. Zbyt wiele negatywow. Ruszyla ku wejsciu do szkoly wyrywajac mu z reki swoja walizke

- Prosze nie uciekaj! - zlapal ja za dlon. Poczula jego cieplo, spojrzala w oczy. Byl tak samo zszokowany jak ona tyle ze on nie przestawal sie usmiechac - Pewnie to dla Ciebie szok...

- Szok?! - zapytala wyrywajac dlon z jego uscisku - Myslalam, ze nie zyjesz.

- Ja tez myslalem, ze Ty... Ale nie przestawalem Cie szukac, mialem nadzieje... Boze jak sie ciesze! 

- No popatrz a ja bylam w Miami, bardzo ladne to twoje rodzinne miasto - prychnela, krecac glowa

Ciezko jej bylo wierzyc w to ze Nathaniel ja szukal bo kazdego dnia czekala na to by ktos jej pomogl i musiala radzic sobie sama.

- Cammie tak mi przykro. Chcialem cie od tego uchronic, zebys byla szczesliwa ze mna.

- Co ty wygadujesz? szczesliwa?

- Cam, sprobuj zrozumiec..

- Zrozumiec? a co tu do zrozumienia? - przewrocila oczami

Oczywiscie, ze probowala "zrozumiec". Tysiace lez jakie wylala z tesknoty i bezradnosci, ze strachu i z samotnosci. Starala sie przyzwyczaic do swiadomosci ze byla tylko karta przetargowa. Nate pozbawil ja dziewictwa zeby ja ratowac. No poprostu wybawiciel.

- Bylo mi ciezko - kontynuowal - ale poukladalem swoje sprawy i wszystko skonczylo sie szczesliwie.

- Tobie bylo ciezko?! - rzucila walizke na ziemie a sama zlapala sie za glowe by go nie uderzyc - Nate, jaki ty jestes glupi! My nigdy nie bedziemy zyc szczesliwie. Toksyczny zwiazek, udawanie milosci, burdel.. Chciales mnie sprzedac! to jest szczesliwie zakonczenie?! - krzyknela popychajac go

- Nie chcialem cie skrzywdzic bo sie w Tobie zakochalem Cam. Nigdy tego nie udawalem - patrzyl prosto na nia a jego glos stal sie stanowczy. Zblizyl sie do niej - Chce tylko byc z Toba i moc sie toba zaopiekowac.

- Nate - jeknela

- No prosze Cie Cam. Wybacz mi. Juz nie mam dlugu nie musze posuwac sie do takich rzeczy.

- Co sprzedales inna? - zasmiala sie ironicznie chociaz tak naprawde, byla przerazona. Nate spuscil wzrok i z niesmakiem na ustach skinal glowa.

Spodziewala sie raczej zaprzeczenia z jego strony, lub poprostu miala taka nadzieje. Szczesliwe zakonczenie... wyobrazila sobie inna dziewczyne ktora byla teraz na jej miejscu i przechodzila przez to samo co ona przez ten czas. Zrobila pare krokow do tylu, ale zdezyla sie ze sciana. Czula wstret do Nathaniela. Chlopak otworzyl usta, aby cos powiedziec, ale tylko posmutnial. Do cholery co on sobie wyobrazal, ze wszystko bedzie jak w bajce i ona rzuci mu sie na szyje? O nie Nathanielu Sheppardzie. Kazdej nocy dreczyly ja koszmary. Bog jeden wie co dzialo sie z nia. Tak naprawde to Cam przestala odrozniac co jest rzeczywistoscia a co chorym snem. Odkad uciekla nie sypiala prawie w ogole. Wszystko wracalo z kazdym zamknieciem oczy. Przeciez nie mogla udawac ze to sie nie stalo. Chciala go wyminac ale Nate objal ja mocno. Uderzyl w nia zapach perfum od Hugo Bossa. Znienawidzila zapach meskich perfum przez ten czas. Wszystko wydarzylo sie zbyt szybko. Lzy laly sie juz strumieniami po jej malinowych policzkach. Wyrwala sie z jego objec i z calej sily go odepchnela.

- Nie dotykaj mnie! Nikt z was nie ma prawa mnie dotykac!

Z bezsilnosci osunela sie na ziemie i ukryla twarz w dloniach. Zaczela plakac jak male dziecko, nie umiala tego powstrzymac. Chlopak przykucnal obok niej, glaszczac ja po wlosach. Slyszala jego nierowny oddech kiedy szeptal jej imie. Uniosla wzrok mocno wdychajac zimowe powietrze. Spojrzala na Nate'a, cierpial. 

- Dlaczego? no dlaczego? - wykrzykiwala oczekujac na jaka kolwiek reakcje z jego strony.

- Bo cie kocham - wyszeptal

Poczula jakby dostala w twarz. Uczucia wrocili z podwojona sila. poczucie winy i leku sprawili ze czula sie jak ostatnia szmata. Jednego byla pewna, nie tak mialo byc.

- Nie mozesz! - walila piesciami na oslep - wiesz co przezylam?! wiesz jakie to bylo pieklo?! Co oni ze mna robili?!

- Cammie - podniosl ja i mocno przytulil. Juz dawno nikt dla niej nie zrobil czegos takiego. Wreszcie od wielu dni poczula sie bezpieczna. Nie miala sily by go odepchnac. Wtulila sie w jego ramie - kocham i nie przestane.

- Nie umiem ci ufac Nate, wiem o wszystkich.. Chuck mi wszystko powiedzial - wyszeptala, probujac sie uspokoic.

- To juz sie nie liczy, to przeszlosc 

- Nie Nate.. to ma wielkie znaczenie..

- Cam - odsunal ja od siebie sciskajac jej ramiona - musisz o tym zapomniec i zyc dalej

Otworzyla szerzej oczy, ktore niemilosiernie szczypaly ja od rozmazanego makijazu. W jednej chwili spokoj prysl.

- Wiesz co?! Wolalabym zebys nie zyl.. To przez Ciebie spotkalo mnie to wszystko.

Zaslonila usta dlonmi kiedy zdala sobie sprawe ze przesadzila. W oczach Nathaniela pojawil sie gniew. Wypuscil ja i gestem reki zaprosil ja do srodka. Pospiesznie zlapala za walizke i wbiegla do szkoly. Chlopak nie ruszyl sie z miejsca, tylko slepo patrzyl w jej oddalajacy sie cień.

**

Dziękuje Cammordce za rozdział ;3 

The Scoffers and The Scoffers 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz