2.25 Not only time is over.

1.7K 53 34
                                    

Nicole westchnęła cicho, a oddech stał się płytki i nierówny. Chciala krzyczeć, płakać, nawet modlić się o swoje marne życie, tyle że sądziła że na nic jej by to się nie zdało. Bóg jej nie kochał tak czy owak; inaczej  by nie narażał jej życia w żaden sposób, a odkąd była w Tinsley's wpadała w same kłopoty.

Zacisnęła dłonie w pięści kiedy zsuwała się delikatnie po ścianie swojego pokoju. Oczy pozostały suche, chociaż gardło miała ściśnięte. Znów powtórzyła swoją mantrę ' Dwanaście godzin'. Tylko dwanaście... wróć, już sześć godzin, a ona będzie martwa. Niezbyt pocieszająca wizja przyszłości. Jedyna nadzieja w tym, że wróci do Tinsley's jako poltergeist i zrobi wszystkim ładne Paranormal Activity.

Chwyciła pustą butelkę po wódce i obrócila ją z nadzieją że będzie tam chociaż kropla alkoholu. Na nic. Umrze trzeźwa, a tego nie chciała. Zamknęła oczy. Zegar na ścianie tykał jakby szybciej powodując u niej dziwny lęk. Wydęła delikatnie wargi i zmusiła się do myslenia nad tym, kto mógłby mieć tą księgę. Teraz w zasadzie mogła podejrzewać każdego; od Szyderców bo to im zginęła po nawet swoich przyjaciół, bo fakt faktem tylko oni wiedzieli. 

Rany, w stanie zagrożenia życia naprawdę zaczynała wariować. Oskarżać własnych przyjaciół...? Zaraz, właściwie czy oni naprawdę byli jej przyjaciółmi? Ostatnio nie. Żadne z nich. Ani Chuck, który ją wykorzystał przed wyjazdem, a teraz ignoruje, ani Nina która spedza czas z Easym, ani Cam, która wręcz irytowała ją swoim dziewictwem i naiwnością, ani Sheppard. Ale Sheppard to Sheppard; ich przyjaźń opierała się jedynie na wiecznych awanturach. 

 Czemu miała wyrzuty sumienia tak o nich myśląc? Skoro Dosiek mógł być zdrajcą, dlaczego nie obwiniać takiej Cammie? Najwyrniej nikomu nie można już ufać.

Przeczesała palcami splątane loki na ramieniu. W zasadzie ostatnio wolała towarzystwo szczerej i imprezowej Mary nad ich wszystkich.  Tak krótko się znały, a już będą musiały się pożegnać - to było takie smutne.

Podniosła się na nogi. Była już dwudziesta pierwsza, do dwóch godzin nie bedzie mogła chodzić już po szkole. Czas poprosić o pomoc, jakąkolwiek. Kogokolwiek, nawet tych wrednych znajomych z którymi siedziała w jadalni. Wysłała im wiadomość. Nawet jeśli by zepsuła im plany: no cóż, oni często psuli jej humor. Czas się odpłacić.

Piętnaście minut później siedzieli już wszyscy u niej w pokoju. Patrick był w jeszcze podlejszym niż rankiem humorze; siedział na krześle obrotowym biurka Mary i grał w konsolę Chucka. Sam Charles rozłożył się wygodnie na mini sofie raz po raz uśmiechając się kpiąco jakby przypominał sobie co ostatnio robili sam na sam w tym pomieszczeniu. Nina i Cam usiadły na jej łóżku. 

Sama stanęła pod oknem opierajac się plecami o parapet. Zaczela zastanawiać się jak w ogóle powinna rozpocząć tą dziwną rozmowę. 

 - Tylko mi nie mów że wpadłaś w kłopoty przez tą głupią księgę - mruknął Patrick przyciskając klawisze zbyt nerwowo. Cóż, miała szczęście że to on zaczął, chociaż nie ukrywała że jego słowa wyraźnie podziałały na jej już zszargane nerwy. Opanowała się przed ciętą ripostą. To raczej by jej nie pomogło. 

 - Właściwie... - czuła wzrok wszystkich na sobie. Rany; nie powinnaś się denerwować, nie powinnaś... - Właściwie to zdarzył sie mały wypadek i potrzebuje waszej pomocy.

- Pomocy? - zapytał Chuck mierzwiac sobie od niechcenia włosy. - Co tylko sobie życzysz, księżniczko - przewróciła oczami. - Ale co się stało?

 - Właśnie. - dopowiedziały zaskoczone dziewczyny.

 - Księga przepadła. - Nicole znów poczuła nieprzyjemne dreszcze na samą myśl o groźbach Sainta. - A Szydercy raczej jej nie mają.

The Scoffers and The Scoffers 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz