2.14 Sex Machine

2.2K 54 29
                                    

Rozdział czternasty

NapalonyPaddyS: Będziesz  dzisiaj?

SexyNaughtyBitchy: Dzisiaj...? Jutro wychodzisz, wiec co za różnica kiedy się zobaczymy, skarbie? Wintersowa daje nam takie zadania że ani nie ruszam się z pokoju, chyba że po herbatę. Nie rozumiem, jest piątek, mecz, impreza..

NapalonyPaddyS:  ...

 SexyNaughtyBitchy: Ach, zapomniałam. Zero mówienia o meczu przy tobie... Ja i tak na niego nie idę. Nie ma na co patrzeć... Nawet Saint nie gra! Chyba że na twojego brata, albo Chucka...

NapalonyPaddyS: NICOLE! Rany, przestań w końcu!

SexyNaughtyBitchy: Jezu,a to ja cierpię na PMS.-.- Spokojnie, kochanie. Będę popołudniu.

SexyNaughtyBitchy: wylogowana.

Patrick zaklął. Ilekroć myślał, że między nimi jest już dobrze, Nicole zaczynała irytować go od nowa głupimi tekstami jakby znowu byli w Miami, a ona była tą słodką, uroczą dziewczynką w stroju liderki cheerleaderek -juniorek, która nie widziała świata po za sobą, swoimi kartami kredytowymi oraz która rządziła się jak jakaś królowa szkoły.

Musiał przyznać - kiedyś w niej to kochał. Fascynowała go. A teraz... zaczynała działać mu na nerwy, nudził się nią. W Tinsley's nie była juz ważna, była wręcz nikim. Malutkim trybikiem w wielkiej maszynie oznaczonej nazwiskiem Lisy Block, dzieckiem które przez swój upór i ciekawość wylądowała, wraz z nimi, na czarnej liście Szyderców. 

Westchnął. Nicole może i wracała do bycia sobą, jednak gdzieś w tle widział jak się o niego troszczy. Bywała prawie w każdy dzień ostatniego tygodnia, nadrobiła dwutygodniową normę przepustek, przywoziła gazety, kawę którą oboje uwielbiali i nowe szkolne plotki. Po za tym dam fakt, że rozebrała sie przed nim tylko po to użyć koszulki jako gazy do tamowania krwi. I to nie pierwszą lepsza koszulkę, a tą satynową  którą uwielbiał z niej ściągać. 

 Inni odwiedzali go bardzo rzadko. Cammie była tylko dwa razy i to Nathanielem więc za dużo nie porozmawiali. Powiedział jej tylko o tym kto go postrzelił. Jej mógł zaufać, wiedział że nic nie zrobi Szydercom. Była na to za spokojna. Nicole od razu, nie myśląc o konswekwencjach, wygarnęłaby Saintowi i Hooperowi to o czym myślała tak długo. Nie raz wspominala przecież, że kiedyś się zemści na Saintcie za to że zabrał jej tego cholernego laptopa, jakby to był skandal roku. Laptop jak laptop, stać ją było na lepszego.

Najrzadziej chyba pojawiał się Chuck. Był raz i to tylko że go poprosił o pożyczenie konsoli. Pogadał chwilę o błahostkach i wyszedł, bo ktoś na niego czekał. Tym kims musiała być Lisa, bo Charles śpieszył się aż za bardzo. On również się zmieniał. Niestety na gorsze. Nikt w końcu nie staje się normalny od ciągłego towarzystwa psychicznie chorego.

Czułby się zdecydowanie lepiej gdyby chociaż rodzice go odwiedzili. Mamę jeszcze rozumiał, nie miała czasu i nie chciała opuszczać Miami. Ojciec za to powinien przyjechać. Zrobić Moore'owi awanturę, wyłudzić odszkodowanie za zrujnowanie kariery jego synkowi. Na nic większego liczyć od niego nie mógł, a już na pewno nie na zwykłe zapytanie o samopoczucie. Gdyby zapytał przez telefon ,Patrick już uznałby to za cud. Niestety tatuś potraktował postrzelenie jako kiepski żart. Okrzyczał Nicole za robienie sobie z niego nieśmiesznych żartów i rozłączył się. Odzwonił dopiero potem, gdy Carter poprosiła swojego ojca o rozmowę ze wspólnikiem. Chyba zrozumiał, że wcale nie żartowała. Niestety wysłał do szpitala tylko swojego pełnomocnika by podpisać wszytskie papiery związane z ubezpieczeniem. Kolejny kubeł zimnej wody od strony rodziny!

Nacisnął guzik, by znowu odwiedziła go ta sliczna ruda dziewczyna w stroju pielęgniarki. Za każdym razem wymyślał inny pretekst by ją zobaczyć. A to woda, a to pomoc w poduszkach, a to... jakiś ból głowy i ręki. Cokolwiek, by przyszła. Czasem się z niego śmiała, ale skończyło się na małym pocałunku.

The Scoffers and The Scoffers 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz