51. Masz czerwoną sukienkę?

1.3K 79 18
                                    

Weszłam do swojego mieszkania i powoli zamknęłam za sobą drzwi. Moje powieki były ciężkie, tak samo uczucie w mojej klatce piersiowej. Zdjęłam płaszcz i powiesiłam go na wieszaku, a potem oparłam się dłonią o ścianę aby zdjąć kozaki ze stóp. Szumiało mi w uszach, a cisza jaka tutaj panowała przyprawiała mnie o mdłości.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni płaszcza i udałam się do kuchni, gdzie niemal rzuciłam to na blat, przez to że wypadł mi z dłoni, która nadal trochę się trzęsła. Wstrzymywałam swój atak paniki przez całą drogę powrotną, nie chcąc aby wydarzył się w taksówce. Pan który prowadził był bardzo miły, więc nie chciałam go stresować. Trochę pomagał mi zapomnieć co się ze mną działo, kiedy opowiadał z entuzjazmem o swoich dzieciach i zadawał mi zwyczajne pytania, aby nawiązać rozmowę. Niestety czar prysł gdy tylko wysadził mnie pod budynkiem i odjechał. Wtedy wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą.

Przełknęłam ciężko ślinę, powoli udając się do łazienki. Czułam jak coś chce rozerwać moją klatkę piersiową, a gardło miałam tak mocno skurczone, że ledwo udawało mi się brać oddech. Jednak mimo tych wszystkich okropnych objawów, nie czułam żadnych emocji. Wiedziałam, że to jeden z moich napadów, ale nie potrafiłam go poczuć. To o wiele gorsze, bo teraz nie wiedziałam jak się uspokoić, skoro czułam się kompletnie wyprana. Jedyne co odczuwałam to fizyczne objawy.

Weszłam do prysznica pod strumień lodowatej wody, na który nawet się nie wzdrygnęłam. Stałam tam nadal ubrana, pusto patrząc na białe płytki. Woda co jakiś czas dostawała się do moich oczu, ale nie miałam siły podnieść rąk, aby je otrzeć. Po prostu tam stałam, ledwo się poruszając. Dopiero po dobrych kilkunastu minutach, a może po godzinie, zdałam sobie sprawę iż nie zamknęłam kabiny i woda wydostała się na podłogę. Zakręciłam kurek i powoli wyszłam z prysznica, żeby pościerać. Wcześniej nie czułam się tak słabo, jak teraz. Musiałam upaść na kolana aby zetrzeć wodę, bo nie byłam w stanie utrzymać się na nogach. W końcu położyłam się na boku, nie zaprzątając sobie głowy bólem który odczuwałam w środku. Nie przeszkadzał mi. Już się do niego przyzwyczaiłam.

Nie jestem pewna ile tak leżałam, ale moje tętno w końcu się uspokoiło, a włosy zdążyły wyschnąć. Dopiero wtedy wstałam i podeszłam do lustra, aby zmyć z siebie makijaż, który rozmył się na mojej twarzy. Wyglądałam dokładnie tak, jak się czułam.

Płakać zaczęłam kiedy rozbiłam trzeci kubek, starając się zrobić sobie herbatę. Ledwo widziałam na oczy kiedy sprzątałam odłamki szkła, walające się po podłodze.

Co ja najlepszego zrobiłam?

Byłam żałosną imitacją człowieka. Nie wiedziałam już co było dobre, a co złe. On dla mnie dołączył do ludzi, którymi tak mocno gardził. Stał się członkiem rady, której nienawidził, żeby mi pomóc, a ja nawet mu za to nie podziękowałam. Chciał powiedzieć mi o Tess, ale nie zdążył. Zwlekał i przez to wszystko się spieprzyło. Wiedziałam, że pluł sobie przez to w brodę. Żałował. Ale nie potrafiłam wymazać z głowy tego momentu, kiedy Jefferson przywołał ich na środek. A ja siedziałam w jego marynarce przy stole, słuchając jak cała sala im wiwatuje. Ufałam mu na prawdę mocno i szczerze, a on przemilczał coś tak ważnego. Właśnie wtedy los znalazł okazję, żeby znów pociągnąć mnie w dół.

A po tym wszystkim zachęciłam go do tego, żeby ode mnie odszedł. A on to zrobił.

Nie mogłam go winić. Sama bym odeszła.

Może jednak moja mama miała rację. Odpycham wszystko, co dobre.

Płakałam, dopóki nie skończyły mi się łzy. Moje stopy miały na sobie kilka płytkich ran, co było nieuniknione przy takiej ilości roztłuczonego szkła. Mimo iż nie miałam na to siły, posprzątałam je do końca, rezygnując z herbaty. Poszłam do swojej sypialni aby przebrać się w coś wygodnego, a potem zakopałam się pod swoją pościelą, gdzie znów zaczęłam płakać.

TeaserWhere stories live. Discover now