46. Mamy mały problem.

1.3K 70 20
                                    

Minęły dwa tygodnie odkąd wróciliśmy znad jeziora. Vee wyjechała, starałam się ogarnąć tą całą sytuację z Rooks i moją nową pracą, pomagałam Annie jakoś przetrawić czym tak na prawdę zajmuje się jej ojciec, a do tego zaczęłam studia.

Ledwo mogłam złapać pieprzony zakręt.

Czasu miałam tyle co nic. Sypiałam maksymalnie po cztery godziny, żyjąc praktycznie na samej kawie. Ciągle zapominałam zrobić zakupy do mieszkania i kończyło się to tak, że w drodze powrotnej kupowałam bajgle z sąsiedniej budki na ulicy.

I takim oto sposobem na kalendarzu widniał już dwunasty październik. Na całe szczęście nie miałam jakoś specjalnie dużo zajęć i zazwyczaj kończyłam około pierwszej po południu.

Aktualnie była prawie północ i starałam się ogarnąć dokumenty jakimi obdarzyła mnie moja matka. Musiałam przejrzeć wiele firm które oczywiście ukrywały swoją prawdziwą działalność i dowiedzieć się niemal wszystkiego o każdym jednym pracowniku. Plusem było to, że nie musiałam tych informacji szukać, tylko je zapamiętać. Dobrze, że jutro mam na dziewiątą. Jak uwinę się z jeszcze jednym plikiem dokumentów w miarę szybko, to może pobije rekord i uda mi się przespać pięć godzin.

Za oknem padał deszcz, a salon oświetlała świeczka, niewielka lampka i mój laptop. Mimo tego iż odwalałam brudną robotę największej kanalii tego miasta, kraju, czy też świata, to czułam się wyjątkowo dobrze. To pewnie dlatego, że wyobrażałam sobie iż moja praca polegała na czymś zupełnie innym. Poza tym jesienna atmosfera była moją ulubioną i miałam zamiar czerpać z niej przyjemność w każdej sekundzie. Nawet jeśli przez większość czasu czułam się jak zombie.

Moją rutynę przerwał dzwoniący telefon. Chyba byłam trochę zbyt zadowolona, kiedy na wyswietlaczu pojawiło się imię Nicholasa. Przesunęłam palcem po ekranie, odbierając połączenie.

- Nie powinieneś już spać? - zapytałam, odkładając laptopa z moich kolan na stolik.

- Nie mam czasu spać - odparł głos po drugiej stronie.

Cóż, rozumiem to jak nikt inny.

W ostatnim czasie nie miałam zbyt wiele czasu dla Hortona, a i on nie miał go dla mnie. Jakimś cudem udało mu się rozwiązać sytuację z Joshem. Nie mam pojęcia jak to zrobił, ale Brooks nie pisnął ani słowa. Maverick także nie wydawał się być niezadowolony, więc wywnioskowałam iż ostatnie najście Josha było po prostu kolejną głupią grą w jego wykonaniu. Lub grą mojej matki.

- Czemu zawdzięczam ten telefon? - ziewnęłam cicho, opierając się o zagłówek.

- Przed chwilą wróciłem do mieszkania, więc stwierdziłem że zadzwonię. Muszę cię sprawdzać żebyś nie wykorkowała - głos Nicholasa był lekko zachrypnięty.

Nie trudno było wywnioskować, iż był zmęczony. Jednak mimo to, zadzwonił. Martwił się o mnie tak samo jak ja o niego. Szkoda tylko, że ostatnio większość naszych rozmów odbywała się przez telefon.

- Jeszcze żyję. Co dziś robiłeś? - podniosłam się z kanapy, w celu zaparzenia sobie herbaty.

- Cały dzień siedziałem z Annie, a później byłem na siłowni z Axelem. Kingston nieźle owinęła go sobie wokół palca. Jak jeszcze raz usłyszę coś o jej oczach albo uroczym śmiechu to zamienię się miejscem z workiem treningowym - Nick głośno westchnął, a ja miałam ochotę się roześmiać.

- Czy mówimy o tym samym Axelu? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić żeby takie słowa padały z jego ust - włączyłam wodę w czajniku, następnie wspinając się na palcach aby znaleźć odpowiedni kubek.

TeaserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz