50. Przyjaciele nie robią sobie takich rzeczy.

1K 66 23
                                    

- Zechcesz mi wyjaśnić takiego wydarzyło się z Davidem Wallace'm? - moja matka patrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami, chociaż jednocześnie starała się zachować w miarę przyjazny wyraz twarzy.

W końcu ludzie patrzyli.

Westchnęłam cicho, a mój żołądek ścisnął się na samą myśl o moim pobycie w magazynie, w którym zamknął mnie Maverick. Nie zdziwiłabym się gdyby moja rodzicielka miała  z tym coś wspólnego, o ile to nie ona wpadła na ten znakomity pomysł.

- A co miało się stać? - patrzyłam na nią bez żadnego wyrazu, ledwo mając siłę aby poruszać ustami.

Dzisiaj zdecydowanie nie był mój dzień.

- Maverick powiedział, że znakomicie się spisałaś i nie chce, żebyś zajmowała się brudną robotą - mruknęła, a ja nawet nie ukrywałam swojego zdziwienia, kiedy wykręciłam twarz w grymasie - Chce przenieść cię do działu finansów lub na inne stanowisko. Bardziej formalne. Możesz mi powiedzieć jakim cudem tak świetnie sobie poradziłaś, że spalił twój ostatni kontrakt z Rooks?

Patrzyłam na moją matkę jakby wyrosła jej druga głowa, jednocześnie nie potrafiąc poruszyć chociażby palcem. Zastanawiałam się czy to jakiś kolejny chory żart, czy mówiła poważnie. Jeżeli to była jakaś denna przykrywka, to mocno wczuwała się w swoją rolę. Była cholernie wiarygodna.

- Ja nie widzę w tym nic zaskakującego. Jak na razie wszystko idzie po mojej myśli - podeszłam o krok bliżej do mojej rodzicielki, która złowrogo zwęziła oczy - Każda generacja kiedyś dobiega końca, wiedziałaś o tym? - mruknęłam nieco ciszej i szczerze mówiąc nie miałam pojęcia dlaczego.

Moje słowa mogły zainsynuować, że chciałam wygryźć moją matkę z interesu, o ile nie połowę Rooks. Nawet nie wiem dlaczego akurat takie zdanie przyszło mi do głowy. Chyba chciałam sobie w mówić, że miałam nad tym wszystkim kontrolę, chociaż czego bym się nie dotknęła, to sypało się w drobny mak. Poza tym miałam nieodparte wrażenie, że przeniesienie mnie na inne stanowisko wcale nie było decyzją Mavericka, a jego syna.

Ku mojemu zaskoczeniu moja matka nie wyglądała już jakby chciała mnie zabić. Wręcz przeciwnie. Jej usta zakręciły się w uśmiechu, a mi przez moment wydawało się że miałam halucynacje.

- Nareszcie - westchnęła cicho, prostując swoją sylwetkę - Jak widać moje metody na coś się zdały. Może jednak nie jesteś całkowicie bezużyteczna - i z tymi słowami zostawiła mnie za pozłacanym filarem. 

Jak miło. Uśmiechnęła się na myśl o tym, że dwa razy byłam na granicy śmierci, kiedy prawie wypchnięto mnie przez okno lub utopiono w wannie. Tak, to zdecydowanie był powód do szczęścia. Mogła być z siebie dumna.

Zacisnęłam mocno zęby, starając się jakoś uspokoić. Moje serce przyspieszyło już swój rytm, a dłonie lekko mi drżały. Dlaczego nie mogłam złapać oddechu chociaż na chwilę? Ciągle coś się działo, a mój organizm już powoli zaczął łamać się od ciężaru. Nie wiem jak długo jeszcze dam radę to wszystko udźwignąć.

- Wszystko dobrze? - uniosłam wzrok znad podłogi na jego piękne czekoladowe tęczówki.

Pochylił się nieco w moją stronę, uważnie badając wzrokiem moją twarz. Musiałam przyznać, że jego widok nieco mnie uspokoił ale i tak czułam się paskudnie.

- Chyba tak - odparłam, opierając się plecami o filar.

- Chyba? - Nick zmarszczył brwi, robiąc jeszcze krok w moją stronę.

- Podobno Maverick chce przenieść mnie na inne stanowisko - zaczęłam temat, starając się nie skupiać na pobocznych wątkach, które rozszarpywały moje wnętrzności - Możesz powiedzieć mi jak to zrobiłeś?

TeaserWhere stories live. Discover now