29. Nawet nie chcę teraz na ciebie patrzeć.

2.8K 137 28
                                    

Moje mięśnie nieco się spięły dając mi znak, że powinnam mieć się na baczności. Mimo tego iż moja twarz wyrażała czystą niechęć i zirytowanie, to wewnątrz czułam się lekko rozkojarzona. Nie dość że targały mną sprzeczne emocje już od początku dzisiejszego dnia, to teraz jeszcze mój były zdecydował się wbić kolejnego gwoździa do mojej trumny. Westchnęłam ciężko zakładając nogę na nogę, a następnie oparłam łokcie o kolano.

- Nie mamy o czym rozmawiać, Josh - stwierdziłam, obdarzając go przelotnym spojrzeniem.

Stał niedaleko mnie z papierosem w dłoni, a jego niebieskie oczy wypalały we mnie nieprzyjemne dziury. To niesamowite, że kiedyś mogłam go wielbić a teraz czułam jedynie odrazę i zniesmaczenie. Gardziłam nim w każdym tego słowa znaczeniu. Jego osoba odrzucała mnie nawet fizycznie, gdyż moje ciało doznawało spazm gniewu i goryczy na jego widok.

- Nie? - jego brwi lekko się uniosły. - Może zacznijmy od Annie Horton a potem skierujmy się od razu na jej brata, co?

Zaciągnął się nikotyną, robiąc krok w moją stronę. Zaśmiałam się gorzko a następnie podniosłam się z kanapy, ponieważ czułam się dziwnie kiedy tak nade mną górował.

- Ale dlaczego? - zapytałam, krzyżując ręce na brzuchu. - Czy jakakolwiek rzecz którą robie ma coś wspólnego z tobą? Nie. Czy masz w ogóle prawo żeby wypytywać mnie o prywatne sprawy? Nie. Więc po co ta szopka?

Patrzyłam na blondyna z wyrzutem, zastanawiając się po co chciał w ogóle ze mną rozmawiać. Już od dawna byliśmy dla siebie obcy wiec nie rozumiem dlaczego nagle teraz postanowił się pojawić i wszystko niszczyć swoją żałosną osobą.

- Chyba nie myślisz, że pytam o nich z ciekawości czy dawnej sympatii? - zapytał, wyśmiewając mnie w niemy sposób. - Twoje życie nie jest dla mnie ani interesujące ani potrzebne. Liczy się dla mnie jedynie Rooks i muszę zadbać, aby sprawy ułożyły się jak należy.

Josh wyrzucił niedopałek papierosa i stanął przede mną w niebezpiecznie bliskiej odległości. Przełknęłam ślinę gdyż jego ruch odrobinę mnie zaniepokoił, ale mimo to zadarłam głowę do góry. Jego poniżanie mnie nie było dla mnie nowością, chociaż ze smutkiem musiałam przyznać że jego słowa i tak mnie raniły. W końcu kiedyś wszystko wyglądało inaczej, a ja mimo wszelakich starań nie byłam zbudowana ze skały.

- Myślałem, że Annie będzie mądrzejsza ale nic z tego. Była za bardzo podobna do Nicholasa i nie dało się jej namieszać w głowie. Przez to straciłem potencjalnego sojusznika który mógł mi zapewnić wysokie stanowisko - Brooks pokręcił głową - i skończyła jak skończyła. W każdym razie, odkąd zdecydowałaś się dołączyć do Rooks to teraz widzę tylko jedno rozwiązanie - nachylił się w moją stronę, na co automatycznie wygięłam się do tyłu. - Teraz to ty będziesz moją kartą przetargową.

Coś w moim żołądku niebezpiecznie się ścisnęło, podczas gdy blondyn wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Jesteś psychiczny. Nigdy ci w niczym nie pomogę - syknęłam, odsuwając się od jego ciała.

- Oczywiście, że pomożesz - zaśmiał się krótko. - Myślisz, że możesz o sobie decydować? Jeśli tego chciałaś mogłaś nie dołączać do Rooks. Tutaj wszystkim rozporządzają mężczyźni, a już szczególnie kobietami - jego dłoń powędrowała do mojej twarzy aby ją pogładzić, ale zwinnie się od niego odsunęłam. - Nie mogę się doczekać aż będziesz znowu moja.

- Nie wydaje mi się, że tego doczekasz - lodowaty, zachrypnięty głos dotarł do moich uszu, co sprawiło że obróciłam się w stronę z której dobiegał.

Nicholas stał nieopodal nas z dłońmi w kieszeniach eleganckich spodni. Nie miał już na sobie marynarki, a rękawy jego białej koszuli podwinięte były do łokci. Szczęka bruneta była bardziej wyrazista, a ubranie mocniej przylegało do jego napiętych mięśni. Na moje ciało spłynęła fala ulgi, a ja sama zaczęłam czuć się nieco bardziej komfortowo. W końcu nie byłam już z Joshem sam na sam.

TeaserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz