2. Twój kot cię chyba nie lubi.

4K 160 14
                                    

Do moich uszu dotarł śpiew ptaków, co było nawet przyjemne

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Do moich uszu dotarł śpiew ptaków, co było nawet przyjemne. Nie pamiętam kiedy ostatni raz słyszałam tą melodię, ale zdecydowanie miło mi było otworzyć do niej oczy. Moja twarz oświetlana była przez pierwsze promyki słońca, na które lekko się skrzywiłam gdy uchyliłam swoje powieki. Wciąż byłam w moich ubraniach z wczoraj, przez co odczuwałam teraz cholerny dyskomfort. Co jak co, ale nienawidziłam zasypiać w jeansach.

Wyjęłam z kieszeni swój telefon spotykając się z wielkimi białymi liczbami, które informowały mnie o wczesnej godzinie. Pieprzona piąta dwadzieścia trzy. Jęknęłam męczeńsko pod nosem odrzucając urządzenie na materac. Chyba jeszcze nigdy nie obudziłam się tak wcześnie.

Podniosłam się z łóżka i podeszłam prosto do swojej komody. Z szuflady wyjęłam ciemno-fioletowy komplet bielizny i czarne skarpetki, a potem ruszyłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i odłożyłam rzeczy na blat. Nie czułam się zmęczona, ale nie miałam też za bardzo popędów do produktywności. Głośne westchnienie opuściło moje usta, a później zdjęłam swoje ciuchy i wrzuciłam je do kosza na pranie. Weszłam do kabiny prysznicowej, a kiedy poczułam strumienie wody na swojej skórze od razu się rozluźniłam. Wycisnęłam na myjkę dość dużo arbuzowego żelu pod prysznic, który taki ładnie się pienił. Absolutnie go uwielbiałam i wykupiłam chyba każdy kosmetyk o tym zapachu.

Pół godziny później wycierałam już swoje ciało miękkim ręcznikiem. Zważając na to, że był to pierwszy poranek kiedy mam tak dużo czasu potraktowałam także swoją skórę arbuzowym balsamem, a na moje włosy nałożyłam odżywkę. Ubrałam się w komplet bielizny, na który zarzuciłam czarny satynowy szlafrok. Dostałam go od Vee na urodziny i od tamtej pory się z nim nie rozstaje. Kiedy myłam zęby moją uwagę przykuły czerwone szramy na dekolcie, które wystawały spod połów szlafroka. Były blade, ale w niektórych miejscach mogłam dostrzec nieco głębsze rany oraz zaschniętą krew. Pod wpływem złości nie potrafiłam kontrolować siły jakiej używałam, aby w jakiś pokręcony sposób sobie ulżyć.

Gdy tylko wróciłam do pokoju wzięłam do ręki swój telefon który wypadało podładować. Odblokowałam urządzenie i zaczęłam sprawdzać powiadomienia. Miałam nieodebrane połączenie od numeru który pierwszy raz widziałam na oczy, a także standardowo kilka wiadomości od Vee. Za to żadnej od Jake'a. Postanowiłam zignorować fakt, że ktoś do mnie dzwonił. Raczej wychodzę z tego przekonania, że jeśli to coś ważnego to ta osoba zadzwoni drugi raz. Nigdy nie oddzwaniam. Nie chcę ryzykować, że odbierze jakaś denerwująca pani z banku lub sieci komórkowej i będzie zawracać mi głowę.

Kolejną godzinę z hakiem spędziłam na ogarnianiu się. Robiłam dziś wszystko bardzo powoli ponieważ wiedziałam, że mam czas.

Jednak moje przepełnione ironią życie jak zwykle dało o sobie znać.

Zaczęło się od tego, że wylałam na siebie kawę i musiałam się przebrać. Potem opierając się o blat przypadkiem włączyłam płytę kuchenną i oparzyłam sobie dłoń. A na sam koniec zdałam sobie sprawę, że Jake nic mi nie pisał więc muszę pewnie iść na autobus.

TeaserWhere stories live. Discover now