23. Bezstresowo.

2.7K 136 28
                                    

Odetchnęłam ciężko, przyglądając się stojącej przede mną Tess. Złowrogo mierzyła mnie wzrokiem, co zdecydowanie do niej pasowało. W końcu zdjęła maskę przyjaznej koleżanki z pracy i ukazała swoją prawdziwą naturę.

- Trzeba było tak nie krzyczeć - wzruszyłam ramionami, nawiazując do jej wcześniejszych słów.

Poza tym nie miała prawa mówić mi, że podsłuchuję podczas gdy to ona, jak się okazało, potajemnie szpiegowała mnie i Hortona. Mogła być bardziej uważna, skoro dobrze wiedziała że mamy razem zmianę. Jej brak kompetencji nie był moim problemem.

- Ah, aleś ty urocza - na jej twarzy pojawił się kwaśny grymas, który zignorowałam.

Zwyczajnie przeszłam obok niej aby odłożyć swoje rzeczy, na co fuknęła pod nosem prawdopodobnie myśląc że uda jej się mnie sprowokować.

- Zamierzasz milczeć? - zapytała, znów znajdując się obok mnie.

Kiedy ułożyłam i odwiesiłam swoje ubrania, powoli obróciłam się w jej stronę i głośno westchnęłam. Posłałam jej pełne obojętności spojrzenie, krzyżując ręce na brzuchu.

- Posłuchaj, Tess. Mało obchodzi mnie to co robisz i dlaczego to robisz. Za tydzień już mnie tu nie będzie - już miałam odejść, ale nie mogłam powstrzymać pokusy na wypowiedzenie kolejnych słów. - Ciebie zresztą pewnie też. Właściwie, to wydaje mi się że wylecisz stąd w przeciągu maksymalnie dwóch dni.

Nie wiem skąd wzięła się we mnie ta pewność, ale coś głęboko podpowiadało mi że jak tylko Nicholas się dowie, to rozpocznie nie małe piekiełko. Tym bardziej kiedy padnie w tym kontekście nazwisko Josha. A poza tym Tess trochę mnie podburzyła. Nie znoszę kiedy ktoś kłamie lub jest sztucznie miły, a kumulacja tych dwóch rzeczy to już karuzela.

- Masz jakieś dowody popierające swój argument? - zaśmiała się krótko. - Jeśli myślisz, że Nick uwierzy ci na słowo to grubo się mylisz.

Może i miała rację. Ja sama nie byłam fanką bezpodstawnego oczerniania, ale coś w postawie Tess drażniło mnie do tego stopnia iż czułam się zmotywowana aby się jej stąd pozbyć. Minus jedna osoba do odwalania brudnej roboty Brooksa.

- Muszę w takim razie przetestować swoje szczęście. Nie mam z tym problemu. Poza tym tydzień to dużo czasu na zgromadzenie dowodów - cmoknęłam ustami jakbym przesyłała jej buziaka. - A teraz wybacz, ale mam pracę.

Pozostawiłam ją z naburmuszoną miną w pokoju dla personelu, sprawnym krokiem wracając do kuchni gdzie nie tak dawno byłam. Miałam nadzieję, że dzisiejsza praca minie dosyć szybko ponieważ nie miałam ochoty tutaj być. Zwyczajnie rzuciłam się w cug pracy, mając nadzieję iż w ten sposób czas minie mi o wiele szybciej.

I miałam rację.

Pół dnia zleciało mi na kelnerowaniu, sprzątaniu i gotowaniu. Paru rzeczy wcale nie musiałam robić, ale zwyczajnie chciałam. Dzięki temu cały dzień przyspieszył i chociaż byłam wyczerpana, miałam to gdzieś. Wiedziałam, że wkrótce będę musiała zjechać na dół do L'oasis co było na dzisiaj już ostatnim zadaniem. Czułam się winna, że byłam tym trochę podekscytowana. Głównie chodziło mi o pewnego atrakcyjnego bruneta, którego ostatnio ciężko było mi wyrzucić z głowy.

Siedziałam przy blacie w kuchni i jadłam truskawki które dostałam od jednego z kucharzy, za wcześniejszą pomoc. Były tak cholernie soczyste i smaczne, że najchętniej wzięłabym ich więcej do domu. Po jedzeniu udałam się do szatni aby posmarować maścią swoją ranę. W niektórych miejscach już zaczynała się goić ale nadal dawała mi w kość przy nadmiernym wysilaniu się. Za każdym razem kiedy na nią patrzyłam, moje myśli zalewały okropne wspomnienia. Na ogół wypierałam to co się wtedy wydarzyło, ale nic nie mogłam poradzić na to że zdradzał mnie mój własny mózg kiedy tylko rzucałam wzrokiem w okolicę mojego rozcięcia. Chciałam żeby już zniknęło, chociaż pewnie i tak pozostanie po nim biała blizna. Zdaje się, że z dnia na dzień miałam coraz więcej na głowie. Zostało jedynie kilka dni do końca rekrutacji na studia, a ja nadal nie podjęłam decyzji. Co prawda wysłałam już jedno podanie do uniwersytetu w Atlancie. W końcu tak umawiałam się z rodzicami i planowałam to od dawna. Jednak teraz zapragnęłam uciec. Chciałabym wyjechać do Kalifornii lub Nowego Jorku. Patrzyłam także na uniwersytet na Florydzie. Miałam ochotę wyrwać się z tego miasta raz a dobrze, a najlepiej byłoby mieć blisko siebie plażę aby mieć coś miłego dla oka i duszy. Chciałam spokojnego życia bez wiecznych osądów i zaczepek jakie dostawałam ze strony mojej rodzicielki. Musiałam także przygotować się mentalnie na rozmowę, która pewnie będzie miała miejsce za trzy dni. W dzień moich urodzin. Aż ciężko było mi uwierzyć, że cały lipiec już gdzieś uciekł podczas gdy ja siedziałam w domu lub pracowałam. Czułam się jakbym trochę marnowała czas, ale z drugiej strony jak nie teraz to kiedy? Tym bardziej, że za te trzy cholerne dni rozpocznę swój ostatni rok bycia nastolatką.

TeaserWhere stories live. Discover now