WolfKnight

By JagodaWi

3.8K 258 11

Księga I trylogii |WolfKnight| W moim świecie podzieloną na rasy i społeczeństwa ludzkość obowiązuje ścisła h... More

Świat Mocy
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35

Rozdział 23

67 6 0
By JagodaWi

Przeciągnęłam się leniwie i niewyraźnym wzrokiem zlustrowałam pomieszczenie. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, dlaczego nie obudziłam się w swojej sypialni w zamku. Przetarłam oczy, przewracając się na plecy i zaległam na długi moment w nieruchomej pozycji. Jeszcze przez kilka minut nie obchodziło mnie, jaka była godzina i czy naprawdę musiałam zwlec się z tego łóżka, które niestety nie dawało takiej wygody jak to w domu. W końcu po wewnętrznej walce wydostałam się spod kołdry i choć nikt oprócz mnie tu nie przebywał, pociągnęłam w dół koszulę nocną, aby przypadkiem czegoś nie odsłoniła. Skierowałam swoje leniwe kroki do łazienki, zamierzając się doprowadzić do porządku. Po upłynięciu kolejnych czterdziestu minut, w które wliczały się również grzebanie w walizce i pojedynek z pędzlami do makijażu, byłam gotowa na śniadanie.

Wcisnęłam przycisk, zwalniając zamek i drzwi się rozsunęły. Wyszłam na pusty korytarz i kierując się wskazówkami, które dostałam wczoraj od Dantego, podążyłam do jadalni. Przeszłam może z kilkanaście kroków, gdy z apartamentu po drugiej stronie przedsionka wyłonił się Najwyższy. Gdy mnie zauważył, skłonił się lekko i uśmiechnął nieznacznie. Poczekałam, aż do mnie dołączy i razem weszliśmy do odpowiedniego pomieszczenia. Długi stół przypominał ten w Sali Obrad, tyle że był cały z błyszczącego materiału podobnego do metalu. Na blacie stały dwa nakrycia, jedno u szczytu, a drugie po jego prawej stronie. Obok nich położono półmiski z jedzeniem i parę szklanych butelek z napojami. Dante wskazał mi gestem, abym zajęła odpowiadające mi miejsce. Usiadłam na krześle u szczytu i oboje zajęliśmy się posiłkiem, przez długi czas się nie odzywając.

– Dzisiaj będę Ci towarzyszył tylko ja – poinformował, znowu zapominając o odpowiednim zwrocie, ale nie miałam siły go po raz drugi poprawiać. Najwyraźniej mężczyzna uważał się za niezwykle ważną osobistość i sam zamierzał dyktować zasady naszej konwersacji. – Do więzienia mają wstęp jedynie trzy osoby, wliczając nas.

– Kim jest ta trzecia osoba? – zapytałam, wzdychając z rezygnacją. Za jakiś czas na pewno uda mi się wyrobić w nim dostateczny respekt wobec mnie.

– Strażnik, który osobiście pilnuje więźniów.

– A tak w rzeczywistości to ile osób wie, co się tam znajduje?

– Część naukowców i żołnierzy – odparł szczerze. – Czyli ci, którzy brali udział w sprowadzeniu i ujarzmieniu więźniów. Ale oficjalna wersja to trzy.

– Kim są więźniowie?

– Część to przestępcy, część to chorzy psychicznie. Wszyscy są niezwykle niebezpieczni. Dlatego też zostali umieszczeni w Pustkowi. Sama się przekonasz.

Zapadła chwilowa cisza, przerywana jedynie odgłosami stuknięć sztućców i szklanek. Nie zjadłam dużo. W powietrzu wisiała dziwna atmosfera, przez co nie czułam się normalnie. Wydawało mi się, jakby coś za moment miało wybuchnąć. Starałam się to jednak ignorować.

– A, Królowo – odezwał się niemrawo Dante, przeczesując czarną grzywkę. – Mam dla Ciebie pewną propozycję...

– O co chodzi? – Spojrzałam na niego z uniesionymi sceptycznie brwiami.

– Wiadomo mi, że przed dwoma tygodniami odbył się Sąd na przywódcy Opozycji i że skazałaś go na tortury. Obecnie przebywa w waszym zamkowym więzieniu. Nie chciałabyś może przenieść go tu, do Pustkowi?

– Skąd ten pomysł? – zdziwiłam się.

– Moglibyśmy zapewnić lepszą kontrolę nad nim i dokładnie pilnować przebiegu kary. Nasze więzienie jest naprawdę najbezpieczniejsze i posiadamy doświadczonego kata. Orientuję się, że Shadow Dark jest jedną z najpotężniejszych osób w Świecie Mocy. Do tego przeszedł przez chorobę psychiczną. Sądzę więc, że sprowadzenie go tutaj byłoby dużym odciążeniem dla Ciebie...

– Doskonale sobie z nim radzę – przerwałam mu dosyć ostrym tonem. – Odmawiam.

Złożona przez Najwyższego propozycja mnie zirytowała. Może i była rozsądnym rozwiązaniem, ale zupełnie niepotrzebnym. Władca Cieni i Snów poddał się mi i nie zamierzał stawiać jakiegokolwiek oporu. Poza tym nie mogłam nawet myśleć o tym, aby oddać go w łapy Pustkowi. Jak to określiła Cirissa przy naszym pierwszym spotkaniu, podróż do kompleksu odbywała się tylko w jedną stronę. Nie zamierzałam pozbywać się Shadowa. Uznałam, że śniadanie dobiegło końca. Wstałam od stołu, przy okazji urywając dalszą dyskusję. Popatrzyłam się wymownie na Dantego i poczekałam, aż sam się podniesie. Zrobił to i skierował się do wyjścia z jadalni. Weszliśmy do windy i zaczęliśmy zjeżdżać nią na najniższy poziom.

– Jak dużo wiesz, Królowo, o zaświatach? – zapytał nagle Najwyższy, zerkając po raz któryś na mój lewy nadgarstek.

– Więcej niż przeciętny człowiek – odrzekłam ostrożnie.

– Ja również – wyznał cicho i podniósł lewy rękaw swojej szaty. Na nadgarstku dostrzegłam niewyraźny, jakby wyblakły znak Śmierci. – Miałem kiedyś władzę nad Śmiercią, ale po krótkim czasie się jej wyrzekłem.

– Dlaczego? – zainteresowałam się.

– Doświadczyłaś kiedyś chęci zabicia kogoś, kto Cię zdenerwował albo chociaż zrobił coś niezgodnie z tym, co zaleciłaś?

– Nie – zaprzeczyłam. – Domyślam się jednak, że coś takiego stało się w twoim przypadku.

– Trzymanie takiej potęgi w swoich rękach mnie trochę przerosło – przyznał. – Mało kto tak naprawdę jest w stanie ją okiełznać. Tobie się to udało i szczerze Cię za to podziwiam.

Nigdy nie patrzyłam na otrzymany dar jak na coś, co trudno było kontrolować. Przychodziło mi to najwyraźniej z niebywałą łatwością, więc tego nie zauważałam. Traktowałam władzę nad Śmiercią, jako ostateczny środek działania. Gdybym kiedyś się na kogoś wkurzyła, prędzej rzuciłabym się na tę osobę z pazurami. Tak przecież wychowało mnie życie wśród wilków.

– Dlatego Pustkowia przypomina Abaddon – zgadłam.

Dante w odpowiedzi posłał mi uśmiech, który uznałam za potwierdzenie. Zakrył tatuaż w momencie, w którym drzwi windy się automatycznie otworzyły.

– Z nikim, nawet ze mną, nie rozmawiaj na temat tego, co tutaj zobaczysz – przestrzegł mnie mężczyzna i wkroczyliśmy w mrok.

***

– Ilu Pani zabiła? – zapytała Cirissa.

Odwróciłam swój fotel w jej kierunku. O tym, jaką rzeź urządziłam w więzieniu, stało się głośno w całej Pustkowi. A ja po prostu pozbyłam się zbędnego balastu, który ciążył od Wieków na kompleksie. Przypomniałam sobie wdzięczność Dantego, którą okazał mi w dość wylewny sposób, gdy tylko opuściliśmy więzienie.

– Wszystkich przestępców – odparłam. – Około trzydziestkę.

Skinęła głową i nic więcej nie powiedziała, więc uznałam, że zaspokoiłam jej ciekawość. Pogładziłam czarną, pancerną walizeczkę, którą trzymałam na kolanach. W środku niej znajdowało się sześć dawek PRI. Lek powinnam była tak naprawdę dostać dopiero po badaniu, ale Najwyższy stwierdził, że zamek powinien być tak czy tak wyposażony w ten medykament i od razu mi go wręczył.

Wróciłam do obserwowania nudnego w swej monotonności widoku za oknem. Wszędzie wokół unosiły się wody Oceanu Atlany o czystej barwie ciemnego błękitu. Słońce świeciło już po zachodniej stronie nieba, powoli sunąc na spotkanie horyzontowi. Niedawno zaczął się Lukon – ostatni miesiąc. Tak jak pozostałe posiadał on czterdzieści dni i składał się z czterech tygodni, ale wyróżniał go jeden dzień, w którym Społeczeństwo Mieszczańskie obchodziło święto Przesilenia Zimowego. To będzie mój pierwszy dwudziesty ósmy Lukon wśród ludzi. Nie odczuwałam jednak jakiegoś szczególnego entuzjazmu. Myśląc tokiem Władcy, oznaczało to, że będę musiała dać dzień wolny całej Radzie i sama zostanę z wszystkimi obowiązkami. Na szczęście na ostatnie dziesięć dób roku wybywałam do wilków, więc mogłam przecierpieć ten fakt.

Ułożyłam się wygodniej w fotelu i przymknęłam oczy, wsłuchując się w prawie niesłyszalne buczenie silników. Nie byłam śpiąca, więc nie odpłynęłam do krainy snów podczas pozostałego czasu lotu. Pilot gładko wylądował maszyną na pustej polanie w środku znajomej mi puszczy. Dopiero wtedy sięgnęłam po komórkę i włączyłam dane. Odruchowo chciałam wybrać numer do Zimera. Nie wiedziałam jednak, czy przypadkiem nie miał teraz jakiegoś ważnego spotkania, więc przesunęłam w dół listę kontaktów. Zadzwoniłam do dowódcy oddziału Agentów w stolicy i poprosiłam o szybki transport do zamku.

Podniosłam się z siedziska, co również uczynili Cirissa i pilot. Pokłonili mi się na pożegnanie, a ja podziękowałam im za podróż. Gdy opuszczałam samolot ze swoim bagażem, zauważyłam czekającą na mnie kobietę w czarnych szatach z kapturem przysłaniającym twarz. Podeszłam do niej, ciesząc się, że mogłam rozprostować nogi.

– Witaj z powrotem, Królowo – powiedziała, zginając ceremonialnie ciało. – Dowódca wysłał mnie, abym przeteleportowała Panią do zamku Chelema. Nazywam się Atniss Clear, Władczyni Mocy Cieni.

Pokazała mi swoją odznakę oraz legitymację ze zdjęciem i tymi danymi. Zsunęła kaptur, abym mogła sprawdzić jej prawdomówność. Wszystko się zgadzało, więc pozwoliłam się złapać za ramię. Z przezorności zamknęłam oczy i po chwili uderzyły we mnie charakterystyczne odczucia dla Wymiaru Cieni. Mój żołądek trzymał się dzielnie i nie próbował zwrócić swojej zawartości.

– Już – odezwała się Atniss, puszczając mnie.

Znalazłyśmy się przed podestem zamku. Wysokie wieże majaczyły na tle różowiącego się nieba. Tylko w niektórych oknach paliły się światła. Wokół zalegała niezmącona cisza.

– Możesz wracać do swoich obowiązków. – Odesłałam kobietę gestem prawej dłoni, po czym ponownie złapałam uchwyt walizki.

– W służbie Tobie, Królowo.

Zniknęła w ułamku sekundy, a ja skierowałam się w stronę wrót wejściowych. Stojący przy nich strażnicy otworzyli jedno ze skrzydeł.

– Poinformujcie radnych, że wróciłam – zwróciłam się do nich, podając im najpierw pancerną teczkę z PRI a potem własną walizkę. – To przekażcie Rience'owi, a to odnieście do Prywatnego Skrzydła.

Nogi same poniosły mnie do Głównej Sali. Gdy kroczyłam czerwonym dywanem, mimowolnie napłynęły do mnie wspomnienia koronacji. Wyobraziłam sobie, że znowu siedzieli tutaj w ławach ludzie i obserwowali moją drogę do podestu, to jak się po nim wspinałam i zajmowałam miejsce na tronie. Opadłam na kamienne oparcie, zakładając nogę na nogę i opierając ręce na podłokietnikach. W tej pozycji czułam się iście królewsko i sprawiało mi to niebywałą przyjemność. Uznałam, że chciałabym przeżyć tamten dzień jeszcze raz.

Wizja rozwiała się, gdy do pomieszczenia wszedł Zimer. Nie zdołał powstrzymać uśmiechu na mój widok. Truchtem wbiegł na podwyższenie i klęknął przede mną na lewe kolano. Ujął moją prawą dłoń i złożył pocałunek na sygnecie, który od niego dostałam. Było to zupełnie niepotrzebne, ponieważ radni nie musieli się przede mną tak uniżać. Wystarczył lekki ukłon, a w przypadku przewodniczącego nawet to bym odpuściła. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, ujęłam jego podbródek i sama się schylając, złożyłam ciepły pocałunek na jego nie tak miękkich ustach. Przebywając w Pustkowi, trochę tęskniłam za towarzystwem białowłosego, jednak bez przesady. Odkąd udało mi się w jakimś stopniu uspokoić noszone w sobie piekło uczuć, nasz związek stał się rzeczywiście poważną relacją. Byliśmy dla siebie stałym oparciem, trwałością i niezmiennością. Wiedzieliśmy, że zawsze mogliśmy do siebie wrócić i porozmawiać o wszystkim. No może z mojej strony nie o wszystkim.

Odsunęłam się i pozwoliłam na to, aby Zimer podniósł się z zimnej podłogi. Sama wstałam z tronu i zwróciłam się do niego z przyzwyczajenia swoim zwykłym tonem:

– Coś się wydarzyło podczas mojej nieobecności?

– Jeśli chodzi o sprawy państwowe to nie – odparł, kiedy objął mnie opiekuńczo prawą ręką w pasie. Ruszyliśmy w stronę drzwi na korytarz.

– A niepaństwowe?

– Wczoraj Nuqra złamała nogę.

– Jak to się stało? – Wyszliśmy z Głównej Sali i podążyliśmy w kierunku pierwszego piętra.

– Ona i Grejs mieli zaplanowane spotkanie z właścicielami kilku korporacji, ale prawie o tym zapomnieli. Dobrze, że przypomniałem im o tym przy śniadaniu. Nuqra stwierdziła, że musi wziąć jakieś dokumenty ze swojego gabinetu. Pobiegła więc po nie z Grejsem. Podobno, jak wracali na dół, potknęła się na schodach, a on nie dał rady jej w porę złapać i zleciała na sam parter. Na szczęście skończyło się tylko na złamanej nodze i mocno poobijanym lewym boku. Nuqra wylądowała u Rience'a, a Grejs pojechał na spotkanie w towarzystwie Agder.

– To nie za dobrze – mruknęłam. – Przez ile będzie niedyspozycyjna?

– Cały czas jest do twojej dyspozycji – uspokoił mnie. – Jedynie musi oszczędzać nogę i nosić gips przez dwa tygodnie, ale to nie uniemożliwia jej wykonywania większości obowiązków.

Temat, który się nasunął, przypomniał mi o tym, że powinnam była skonsultować się z Riencem w sprawie badań. Nie miałam na to najmniejszej ochoty, ale wiedziałam, że im szybciej to zrobię, tym lepiej. I tak nie zaplanowałam niczego więcej na dzisiaj.

– Chodź, odprowadzisz mnie – powiedziałam do Zimera, wzdychając.

– Gdzie?

– Do Rience'a.

– Coś ci się stało, WolfKnight? – zmartwił się.

Niepewność w jego zielonych oczach sprawiła, że poczułam przyjemne ciepło na sercu. To że prawdziwie interesował się tym, co się ze mną działo, upewniało mnie w szczerości jego miłości. Obchodziła go każda, nawet najmniejsza błahostka. Świadomość tego dawała mi większą radość niż posiadana władza i potęga.

– Nie, muszę jedynie poddać się badaniom w związku z możliwością zażywania PRI – wyjaśniłam.

– Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiała się do tego uciekać – odparł, obejmując mnie ciaśniej. Białe kosmyki ubranego przez niego futra łaskotały mój lewy policzek. – A jeśli ci się coś stanie, osobiście dopilnuję twojego leczenia i nie opuszczę cię na krok.

Uśmiechnęłam się delikatnie na te słowa.

– Obiecuję ci to samo – odrzekłam i postawiłam nogę na pierwszym stopniu schodów na piętro.

Continue Reading

You'll Also Like

Touch By mayka

Teen Fiction

98.1K 4.1K 27
"Miłość to partia kart, w której wszyscy oszukują - mężczyźni, by wygrać, kobiety, by nie przegrać." Alfred Hitchcock Żadne ze zdjęć nie jest moim zd...
1.1K 195 19
_Katarzyna Kowalska, porucznik w spoczynku, podejmuje się ochrony domu, w którym przebywa trójka dzieci. Jednorazowa fucha okazuje się jednak nie do...
30.6K 1.7K 68
Po skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dni...
9.5K 935 47
TOM I W Królestwie Turelionu od ponad dekady rządzi Mściwy Król, który swoją tyranią prześladuje społeczeństwo. Rozporządził nakaz likwidacji Obdarow...