Rozdział 11

102 7 0
                                    

Moje oczy zasłonięte pełno twarzową maską wpatrywały się w kolejny przerażający raport, którego kartki prezentowały już widoczne zagniecenia przez to, że je mimowolnie ściskałam. Jednak zaistniała sytuacja całkowicie usprawiedliwiała moje zdenerwowanie, skoro przed kilkoma godzinami w Wildener wybuchł największy na świecie gazociąg. Wiele ludzi straciło życie w wypadku, udało się uratować jedynie Wiecznych. Ofiary nie były oczywiście jedynym problemem, ponieważ duża część miasta została odcięta od gazu. W mediach wrzało, część dziennikarzy nazywała nawet to zdarzenie największą masakrą ostatniego stulecia, nie licząc rządów Razara.

Gdy tylko otrzymałam pierwsze wieści od Jurysdytki Wildener, zarządziłam natychmiastową mobilizację i przeznaczyłam odpowiednią ilość środków z królewskiego budżetu, aby znacząco przyspieszyć wszelkie akcje ratunkowe oraz rozpoczęcie prac renowacyjnych. Rada postarała się rozgłosić moje działanie, dzięki czemu za tym przykładem poszły rody z chęci przypodobania się mnie, Królowej, a za nimi zamożniejsi poddani. Z nowego raportu na szczęście wynikało, że dzięki ogromnemu wsparciu finansowemu katastrofę uda się w najbliższym czasie opanować, więc mogłam tylko liczyć w głębi duszy na spełnienie tych prognoz.

Położyłam dokumenty na podłokietniku tronu i mocniej opadłam na oparcie, nie zaszczycając Nuqry jeszcze przez długi moment swoim spojrzeniem. Lwica spoglądała na moją osobę w oczekiwaniu, starając się nie bawić złotymi pierścieniami. Jej wzrok jawnie zdradzał, że denerwowała się faktem niemożności zobaczenia reakcji na mojej twarzy. Westchnęłam ciężko, przygryzając w zamyśleniu wnętrze policzka, po czym dość agresywnym gestem pokazałam kobiecie, aby zabrała raport. Moją uwagę przykuł niemrawy ruch Agenta stojącego przed podwyższeniem, którego audiencję przerwało przyniesienie przez radną najnowszych wieści.

– Wprowadzić najostrzejsze środki bezpieczeństwa do każdej elektrowni, gazowni i tego typu obiektów – rozkazałam chłodno, zwracając się nagle do Whitercouse, która wyraźnie się ożywiła. – I niech lepiej się pospieszą.

– Królowo? – zapytała, zapewne pragnąc wiedzieć, co skłoniło mnie do takiej decyzji i sięgnęła w końcu po pogniecione kartki.

– Wybuch nie był wypadkiem – odparłam, ściszając trochę głos. – Nie, przy tych okolicznościach. Przecież instalacja została restrykcyjnie sprawdzona zaledwie tydzień temu... Naprawdę nie sądziłam, że zaatakują tak szybko drugi raz i na taką skalę.

Źrenice Nuqry rozszerzyły się natychmiast, jak również połączyła fakty. Mięśnie pod jej czarną skórą zadrżały, jawnie oznajmiając o gotowości lwicy do działania. Od razu się skłoniła i skierowała swoje prędkie kroki do bocznego wyjścia. Obie wiedziałyśmy, że musiała wprowadzić mój rozkaz w życie w jak najkrótszym czasie, jeśli zamierzałyśmy uniknąć kolejnych katastrof.

– Nie pozwolę, aby ta gra ciągnęła się dłużej, niż potrzeba – mruknęłam do siebie, smakując gorzkiej nienawiści do Opozycji. Odetchnęłam głębiej i wróciłam uwagą do posłusznie oczekującego Agenta. – Sprawdziliście wszystkich podejrzanych?

– Tak, Królowo – potwierdził. – Nie znaleźliśmy niczego podejrzanego. Poza tym część z grupy obranych pod kontrolę osób wycofało się z życia politycznego krótko po objęciu tronu przez Panią.

– Miejcie oko na pozostałych – odrzekłam, zmieniając ułożenie nóg i kładąc dłonie w rękawiczkach na swoim prawym kolanie. – Cała organizacja ma trwać w pełnej gotowości, a oddział z Wildener niech weźmie się za śledztwo w sprawie wybuchu gazociągu. To priorytet.

– Oczywiście, Królowo – stwierdził Agent i po szybkim ukłonie, opuścił Główną Salę, zostawiając mnie samą ze sobą.

Potarłam palcami skroń, czując lekką migrenę, ale nie dałam bólowi dotrzeć w pełni do mojej świadomości. Nie mogłam przecież pozwalać sobie teraz na jakiekolwiek słabości, w szczególności tak trywialne.

WolfKnightWhere stories live. Discover now